poniedziałek, 18 listopada 2013

Ogłoszenie międzyparafialne:)

Oto jest robótka, psze państwa:

 


Zachęcam do udziału i serdecznie polecam robótkowych podopiecznych.
Roboty mało, radość wielka.
Zatem do roboty, ludzieńki:)

Poniżej cytat  z Kaczki:

"Cóż oferujemy Wam w zamian?

- Ich radość, jaką tylko oni potrafią się cieszyć. Trudno ją opisać, ale może zdjęcia zdołają uchwycić choć fragment.
- Ich pamięć o Was w wieczornych pacierzach.
- I nasze głębokie, kaczki i Bebe, przekonanie, że TAKIE dobro zawsze wraca do właściciela. Rozmnożone i dorodne jak wystawowe króliki z rodowodem.
"

Na pacierze jestem łasa.
I na to wracające dobro.
Biere, jak w dym!:)

środa, 13 listopada 2013

Będzie mętnie. Przepraszam.

"Matko moja droga" - z nutą radości, z odcieniem błękitu, zdecydowanie. Bez pompy:)
Matko.
Czekałam latami.
Warto było.
Płaczę.
Ze szczęścia.
Kocham.
Kocham Cię...

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Skarga.
Kategoria "sprawy trudne".
80% prawdy. W skardze.
Najbliższy Człowiek mówi "sprawiedliwość".
Rozumiem. Bardzo rozumiem.
Wierzę Najbliższemu.
A głupie serce (moje) nie chce sprawiedliwości.
Nie chce wyroku.
Wolałoby miłosierdzie...
Serce niejeden raz skrzywdzone (przez oskarżonego), skopane, pęknięte.
Głupie...?

Serce wie, że tylko na sprawiedliwości można się czegoś nauczyć.
Pod warunkiem, że się chce.
I że się otworzy oczy.
Albowiem serce nauki doświadczyło.
I będzie patrzeć, czy ze sprawiedliwości wykluje się Mądrość.

Serce wątpi.
Ale wierzy w cuda i o cud się modli.
Będzie patrzeć i będzie cierpieć.
I będzie się trzymać z daleka...

piątek, 8 listopada 2013

Dużo łez.

Dobrych, oczyszczających.
I zmęczenie - jak to po długim płaczu bywa.
Oczu opuchnięcie i podkrążenie.
Ulga niebywała, ponadprzeciętna, niezwykła.
Jego i moje najcieplejsze przytulenie.
Kocham.
I jestem kochana.
Skarb - ta miłość. Skarb.

Oddech wreszcie głęboki, pełny.
Ciśnienie 90/50.
Psychofizyczne totalne zmęczenie.
Niedzielny wyjazd - może.
Teraz wszystko jest "może".
Nic nie jest "na pewno".

Tato - w porządku.
Mama - trochę mniej.
Summa summarum nie jest najgorzej ani też nawet nie jest źle.
Jest prawie dobrze.
Zatem niedzielny wyjazd... może.
Jeśli powyższe dane pozostaną niezmienne.
Rodzicielskie znaczy.
Się zobaczy.

Jutro sprzątanie u protoplastów.
I ciasta pieczenie wespół wzespół z potomstwem.
Perspektywa dobrego dnia cieszy.
Jeszcze psa trzeba ukąpać i ustrzyc, coby można go było w ewentualną podróż zabrać.

I jeszcze prośba o modlitwę.
Za mężczyznę o imieniu Stanisław.
Wszystko wskazuje na to, że Jego dni powoli dobiegają końca.
A jeszcze parę spraw zostało Mu do załatwienia... spraw bardzo ważnych.
Módlcie się, proszę.
I poproście o modlitwę, kogo możecie.
I dajcie znać pod tym postem - proszę, bardzo proszę.
Jest Ktoś, komu z pewnością to doda otuchy i sił.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Jeden, dwa, trzy...?

Jeden.

Jeden dzień - bo tak najprościej. Tylko ten następny przede mną. Tylko jutro.
Jeden tydzień - do przeżycia. Da się wytrzymać.
Jeden mąż - do kochania. Na odległość. Pomieszkuję albowiem u dwojga. Rodziców.
Jeden pies - do drapania po uszkach i dupce. Stęskniony. Drapię, kiedy wpadam do domu.
Jeden mózg. Do myślenia. Do szukania rozwiązań. Znajduję.
Jedno życie. Moje. Jedno. Przyjmuję.
Jeden Bóg. Mój, a ja Jego.
Amen.

Dwa.

Dwie prace - do ogarnięcia. Staram się.
Dwoje rodziców - do opieki, karmienia, kochania. Chorujących. Mocno.
Dwie ręce.  Do roboty. Żeby podołać, żeby być i robić co trzeba.
Dwa piwa, bo strajkują nerki. Tylko ciiii, nikomu ani słowa... Znaczy o piwie można, ale o nerkach już nie. Żeby rodzice się nie dowiedzieli, bo się zmartwią...

Trzy.

Trzy sztuki w rodzinie złożone Grypą Wyjątkowo Zjadliwą.
Z gorączką około 40 stopni.
Bardzo niemłodego Ojca wczoraj ratował SOR.
Uratował.
Z ostrej niewydolności krążeniowo - oddechowej.
Spowodowanej 40 stopniową gorączką.
Dyżurowałam na SOR-ze około 8 godzin.
Dużo spostrzeżeń, dużo przemyśleń.
Mamy dobry SOR.

To idę. Do rodziców.
Nakarmić. Posprzątać. Dodać otuchy. Przytulić i pobyć.
Gorączkę zmierzyć i ciśnienie i tętno.
Musującą pyralginę podać, co gorączkę zbija piernikiem.
Decyzje podejmować. Bo trzeba.

Dziergam, chwilami jak szalona.
Kilka udziergów skończyłam. Na fotki nie mam czasu.
Wybaczcie.

Jeden, dwa, trzy...
To idę.
Do następnego.