sobota, 30 sierpnia 2014

Koń

jaki jest - każdy widzi.
Koń to dobre, mądre zwierzę.
W odróżnieniu od tych, co na niego próbują wsiąść.

Ja wsiadłam.
Lekcji wzięłam sztuk... sztuk kilka.
Na wakacjach/urlopie będąc.
Koń przekochany, ja z nim na lonży, bez nijakich szaleństw.
Instruktorka końpetentna i cudna.
Ja...
No cóż - mądrości zawsze uczę się na błędach.
SWOICH.
Podobno mam talent i szło mi bardzo dobrze.

Jeździłam już całkiem pięknie (anglezując w kłusie bez pomocy rąk), kiedy nagle podczas ostatniej jazdy coś strzyknęło boleśnie.
W moim kręgowym słupie.
Trzymie mię to strzyknięcie do dziś - mimo leków, leżenia, gimnastyki oraz pourlopowego ZLA.
Letko odpuszcza - z naciskiem na "letko".
Znaczy się przede mną neurolog, ortopeda oraz fizjoterapeuta.

Nie, nie żałuję - Rudy jest cudny, spokojny i piękny.
Nie zrobił mi krzywdy.
Krzywdę zrobiłam sama sobie.
Moja doktor pierwszego kontaktu powiedziała mi, jaka to krzywda i jaka jest jej przyczyna.
I dała mi ZADANIE.
Zaiste - bojowe.
jak zrealizuję, to powiem, jakie:)

Abstrahując - kupiłam sobie kindelka. Kundelka.
Znaczy Kindle Paperwhite 2.
Miodzio.
Potrzebowałam lektury totalnie niezobowiązującej.
Zakupiłam między innymi "Millennium" Stiega Larssona.
I teraz nie wiem, co czyta się po Larssonie...
Nic mi nie pasuje :(
Może ktoś... coś...?
Będę wdzięczna do deski.
Grobowej znaczy:)

No i choruje mię psina.
Na kręgowy słup i serduszko.
Psina dożyła dolnej granicy wieku w swojej rasie.
Nie, nie jestem jeszcze gotowa.
Ale kiedy przyjdzie czas - zrobię, co trzeba, choćbym miała ryczeć przez miesiąc.
Psina łypie na mię z legowiska:)
Po leczeniu czuje się o wiele lepiej.
Zatem leczymy z psiną nasze kręgosłupy i serduszka.
Będzie, co ma być - życie, po prostu życie.