piątek, 29 kwietnia 2016

Życie...

życie nam pisze zupełnie niespodziewane scenariusze.
Nie-za-pla-no-wa-ne.

Dziś wieczorem, około 19.00 ten scenariusz życie napisało dla mnie i mojego dziecka.
Miałam już w życiu scenariusze różne -  trudne i bolesne.
Takiego jeszcze nie miałam.

Moje (dorosłe) dziecko ma uzasadnione, medyczne podejrzenie o nowotwór.
Dowiedziało się dzisiaj, a z nim i ja.
Jutro... jutro zussammen do kupy bawimy się (???) na weselu dziecka mego kuzynki, mojej bratanicy, chrześniaczki mojego męża.
Najchętniej bym zwiała... zaszyła się w mysiej dziurze...
Jednak nijak nie mogę, a robienie dobrej miny do złej gry na takich imprezach totalnie mi nie wychodzi...

Mam dziś potrzebę działania - sprzątania, gotowania, robienia czegokolwiek.
Mam potrzebę niemyślenia.
Nie mam potrzeby balowania - zatem nie chcę, ale muszę...

Wrócę najszybciej, jak się da.
Najpewniej w niedzielę wieczorem.

Spróbuję dziś zasnąć, odmóżdżyć się.
Może się uda.
Muszę być towarzyszem, wsparciem, oparciem.
Muczę i CHCĘ.
Niech Bóg sprawi, żebym była do tego zdolna...