czwartek, 20 grudnia 2018

Tato...

 Zakończyło się czuwanie, zakończyło czekanie. 19 grudnia (wczoraj) o godzinie 20.00 Tato odszedł.

A było tak:

Rano przyszła Pielęgniarka Dorota, umyła Tatę dokładnie. Później przyszła lekarka pierwszego kontaktu, zbadała Tatę, śledzia mu dać - powiedziała dość ochoczo. Zdębiałam...

Później delikatnie zbadała Tatę pielęgniarka Dorota, nasz Anioł na ten trudny czas. "Serce jest baaardzo słabe, trzepocze się jak motyl w siatce" powiedziała mi na ucho. Powiedziała też, że można się dziś spodziewać wszystkiego, że mamy być czujne.

No to byłyśmy. Około południa mama poszła się przespać, przy Tacie czuwałam ja. Około 14.00 jego oddech się zmienił, zaczął lekko charczeć. Sprawdziłam w necie objawy agonii i okazało się, że to jest jeden z nich.

Obudziłam mamę.

Tato oddychał miarowo. Oddech był bardzo równy.

O godzinie 18.00 Taty powiedział: "Ja umieram".

O godzinie 19.00 przyjechał ksiądz z Wiatykiem.

O godzinie 20.00 ostatni oddech - Tato odszedł.