sobota, 23 października 2010

Fotki muszą poczekać

Beretka wyschła, a jakże.
I wyszła - jak na prototyp - całkiem nieźle.
Tyle, że średnicę miała wielkości sporej pizzy, ususzona została na płask i kształt zachowała, a ja wyglądałam w niej jak... student w przydużym birecie:)

Pruć - nieee, w żadnym wypadku.
Pomyślałam i wyszło mi, że trzeba spróbować z lekka sfilcować (zmniejszy się) i inaczej wysuszyć.
Jak pomyślałam tak zrobiłam i tym samym dokonałam pierwszego w moim życiu świadomego (bo nieświadomych i nieplanowanych rzecz jasna kilka było, ostatnio piękne merino worsted 3-ply undyed prosto z Urugwaju, wrrr...) filcowania.

Znaczy się przyrządziłam roztwór wody z płynem do płukania o temperaturze takiej, że łapy mi same z tej wody wyskakiwały, a kolor miały... no intensywny:) Beretkę ciepnęłam w tę wodę i gniotłam, i gniotłam i co chwilę sprawdzałam, jak się ma. Się miała nieźle, więc dalej gniotłam. Pojawiły się pierwsze oznaki filcowania i zmniejszenia wielkości wyrobu, później byłam już bardzo ostrożna, żeby mi berecik dla niemowlaka nie wyszedł. We właściwym (mam nadzieję) czasie wyciągnęłam z wody, zawinęłam w ręcznik i wydeptałam do imentu.

Nadziałam na piłkę odpowiedniej wielkości, bo nie chcę już plaskacza.
Schnie.
Wygląda ciekawie.
Jak uschnie się zobaczy, co wyszło.
Jak wyszło do bańki to się zamówi dodatkowy motek i się zrobi następną. Do skutku. Beretki trzeba umieć robić, pożyteczne są. A nauka jak zwykle najlepiej na błędach. Własnych:)
Czytuję ostatnio blogi prząśniczek - te dziewczyny mają tyle cierpliwości do swoich niteczek! Przędą, mozolnie się uczą i nie zrażają niepowodzeniami.
Więc i ja wygram z tą beretką - muszę:)))

Aha, jeszcze bułki.
Kolorów nie da się połączyć. Nie widzę tego, włóczka jest za gruba.
Będzie więc czekoladowy brąz, prościutki. I będą ozdobniki - zaczynają się powoli pętać w mojej wyobraźni:)
A z bułki ecru pewnie będzie czapka i coś na szyję.
Niekoniecznie dla mnie:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czekam cierpliwie na efekt filcowanki :-) i życzę efektownego rozpracowania "bułki". Pozdrawiam serdecznie, Ela.

Anonimowy pisze...

ojeju... wlazłam i już stąd nie wyjdę!
moa

Dorothea pisze...

Cześć moa - nie wyłaź, rozgość się:)))

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)