poniedziałek, 15 listopada 2010

Dziś goły tekst - ostrzegam, cobyście się nie zanudzili:)

W tytule napisałam ostrzeżenie mierząc każdego swoją miarą, bo sama, gdy wchodzę na dziewiarski blog i nie widzę żadnego zdjęcia czuję się zawiedziona i jest mi smutnawo:) Ostrzegłam - to mogę pisać spokojnie:)

Wróciłam wczoraj z warszawskich wojaży, z moimi kochanymi gospodarzami się nagadałam i nachcichrałam, pyszności najadłam, nowych potraw dietetycznych nauczyłam, włóczek namacałam, na dziewiarskim spotkaniu stolicznym byłam, 11 godzin drogi powrotnej zaliczyłam (jak się macha drutami to zupełnie tego nie czuć, nic a nic:) Jeszcze siedzę z kawką w wyrku, śniadanie wciągnę za chwilkę, obiad wieczorem:)

Abrazo... ach, abrazo dostałam! Patrzę na nie i tak mocno mi się kojarzy prezent z osobą, która go dla mnie zrobiła. Uczę się nowych wspaniałych doznań i planuję, co kupić, żebym mogła mój prezent na siebie założyć. On wymaga stosownej oprawy, mam o czym myśleć:) I z pewnością wymaga odpowiedniej okoliczności na swój pierwszy raz. Jak znam życie okoliczność takowa z pewnością się znajdzie.

Zdjęć z warszawskiego spotkania zamieszczać nie będę - nie są autoryzowane, a dziewczyny pozwoliły się "opstrykać" tylko pod takim warunkiem, że ich publikować nie będę. Zdjęcia mam zatem na wieczną rzeczy pamiątkę, kto był na spotkaniu, a maila mi poda to rzecz jasna na pewno mu wyślę, potrzebuję tylko trochę czasu, żeby się z tematem uporać. Na spotkaniu było świetnie - macanie, mizianie, dzierganie, dużo śmiechu i gadania, pyszna kawa. Niektórym ręce o mało nie odpadły po zwinięciu milionpińcetnego  motka:). Cztery godziny minęły jakby to była jedna, mogłabym tam siedzieć spokojnie drugie tyle:) Gościnną gospodynię sobotniego wieczoru i wszystkich, których mogłam poznać serdecznie pozdrawiam i ściskam - mam nadzieję spotkać się z Wami jeszcze niejeden raz!

Długa podróż i pobyt u moich gospodarzy zaowocował nowym udziergiem:) Czas jakiś temu - będzie rok z okładem - kupiłam cały kilogram włóczki. Zrobiłam z niej pierwszą w życiu chustę - sposób robienia znalazłam na jakimś blogu, wzór wymyśliłam sama (żadne wyżyny, prosty jak konstrukcja cepa). Chusta mnie się spodobała i służyła mi wiernie czas jakiś. Spodobała się mojej córce i poszła do niej na służbę:) Machnęłam zatem następną, służyła mi wiernie jakiś czas... spodobała się córcinej kuzynce - i poszła sobie:) Zrobiłam zatem trzecią, tej już nie oddam, nie ma szans. Z kilograma włóczki zostało mi 20 metrów, jeszcze mi kilka z nich będzie potrzebnych do wykończenia. Wczoraj po długiej podróży zamiast paść martwym bykiem wrzuciłam wyrób gotowy do wody, ublokowałam, schnie. Jak uschnie wykończę gadzinę, jutro albo pojutrze wrzucę zdjęcie. Zwyczajna, gruba, ciepła chusta, zdobią ją kolory, abrazo przy niej to arystokracja, proszę zatem oczekiwania mieć stosowne - żeby nie było, że nie ostrzegałam:)

Z wyprawy przywiozłam dwie nowe umiejętności, które sobie cenię wielce - Violet nauczyła mnie pięknego wzoru chustowego i jeszcze mi go w pocie czoła rozpisała, wdzięczność moja nie zna granic i już dziś go wypróbuję. A Małgosia, gospodyni spotkania pokazała mi ukochaną falbankę na ravelry wypatrzoną - pięknie i starannie ją udziergała, ja ją sobie sfotografowałam i już wiem, jak ją zrobić:)

Lecę wrzucić do gara obiad, ja dziś się lenię jeszcze, ale rodzina głodna za czas jakiś wróci i jeść będzie chciała. Serdeczności raz jeszcze dla tych, co ich poznałam osobiście i dla wszystkich tu zaglądających.

11 komentarze:

Anonimowy pisze...

No jak to tak-bez zdjęć? A abrazo rzeczone to gdzie, skoro już gotowe? Foty proszę jednego i drugiego-zaraznatentychmiast. Chociaż po przemyśleniu to bez zdjęć też się da ;) Pozdrowienia Agęt

anust pisze...

Eee no Abrazo musi być, wskakuj w jaką czarna kieckę, buziaka osobistemu fotografowi i jazda....pokaż niech sie poszczam z zazdrosci:)

Gazela pisze...

Czytam, że sympatycznie spędziłyście długie chwile na wspólnym spotkaniu dziewiarskim. Fajnie Wam, dlatego pozdrawiam serdecznie i czekam na zdjęcia chusty, która na pewno zachwyci wszystkich, choć nie nazywa się Abrazo :-)

Dorothea pisze...

Dziouchy - obieśmy z Violką zapomniały się nawzajem obfocić - ja ją w pączku, ona mnie w abrazo:) Teraz obfocą nas mężowie, zdjęciami się wymienimy, pączek będzie u mnie jako moje dzieło, a abrazo u niej jako jej dzieło:) Proszę uprzejmie się w cierpliwość uzbroić, albowiem mamy poprzeczkę wysoko - pogoda musi być!:)

Frasia pisze...

Cudnie spędziłaś ten weekend - aż zazdroszczę (ale tak pozytywnie) :). Jako wielbicielka chust dzierganych uprzejmie proszę o w miarę szybkie wstawienie zdjęcia nowej chusty :). Tego typu wyroby mogę oglądać zawsze, wszędzie i bez końca ;). I nie tylko oglądać - dziergać też. Jak zaczęłam w styczniu tego roku tak nie mogę przestać (zresztą wcale nie chcę i dobrze mi z tym) :).
Pozdrawiam serdecznie :).

Dorothea pisze...

Się robi, psze pani - jutro będzie chusta:)

Anna pisze...

no czekamy na zdjęcia, czekamy

BogaczKa pisze...

Oj Doro, nie może być, że tak zupełnie bez zdjęć :( My we Wrocku pokazujemy się Wam a we Warszafce to co????? Powycinaj gębusie i pokaż chociaż co robiłyście i co miziałyście pliiiiiiiz:)

Dorothea pisze...

Aniu - zdjęcie będzie, właśnie gadzinę wykańczam:)
Kasiu - kiej ja się na ludziskach skupiłam, a nie na dziergadłach! A główne mizianie było w piwnicy, tam aparatu nie zabrałam, a i koncept mię odszedł, takie morze włóczki ujrzałam:)

moa pisze...

Ach jak ja żałuję, że się nie udało spotkać... ale dla mnie to było za daleko... może następnym razem? Bardzo bym chciała z Wami tak pomiziać:)

Dorothea pisze...

No jesteś - jesteś:)))
Mnie też szkoda, że się nie spotkałyśmy...
Nie wiem, kiedy znów będziemy, bo odległość bardzo duża jednak. W mailu napisałam Ci jeszcze o innej możliwości - może tam będzie bliżej? Ściskam serdecznie bardzo!

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)