środa, 23 lutego 2011

Telegram - kolejny żer!

Pisałam, że będą nowe wełny, tak?
W tym Kaszmirze, o w tym (NIE KLIKAĆ MI!) ?
Pisałam?
I co???
Jak wełny przyszli to mnie tam nie było!

Dobra.
Temu beefelu z jedwabiem daje jeszcze chwilkę.
Jak nie zniknie to będzie MÓJ!
(daję chwilkę, bo ostatnio chapnęłam sporo, więc uczciwie daję szansę innym).

Muszę mieć w tym sklepie jakiś szpiegujący program.
Żebym wiedziała pierwsza, no ostatecznie druga!
Żeby mnie - mnie ani słowa???

Foch - foch jak stąd do Krakowa!

Dodane po 30 minutach:

No dobra. Befela JUŻ nie ma, nie ja go zwinęłam, zazdrość mnie zeżre.
Jeszcze mam oko na błękitnego merynosa - mam 3 motki, potrzebny mi czwarty.
Jak nie znikną to biorę, ostrzegam! To jest bardzo szczególny merynos.
A w ogóle możecie te wełny kupować na MOJE ryzyko.
Jak kto kupi i mu się nie spodoba ja odkupuję, ok?
Ja nie żartuję!
Ja po prostu wiem, jaka to jest jakość...
I nie - Laura za reklamę mi nie płaci. Pod słowem honoru!
To po prostu jest taki niebywały talent. I takie wełny. Kto miał ten wie.
Znam taki jeszcze jeden - ale nie w Polsce...
Basiu - zrób sklep dla Polaków!

wtorek, 22 lutego 2011

Żer ócz mych... i Waszych:)

Najpierw szybkie info:

1. Pająknica - to nazwa pajęczyny, jaką umyśliła sobie córka moja dziewuszką małą będąc:)
2. Aeolian ma się, kończę jukkę, na drutach ponad 300 oczek, matko z córką! (robię tego dużego, a co!)
3. ŻER ÓCZ - zdjęcie dzianiny/wełny na blogu, pożywka dla zmysłu wzroku:)))

Żer ócz mych - napisała Kankanka w komentarzu, Ovillo dodała, że to miód na jej lingwistyczne serce, a ja pojęłam, że jak na blogu dziewiarskim żeru ócz niet, to notka jest do rozbicia o kant wiadomo czego.
No ja też, co tu dużo mówić - jak otwieram nowego posta na zaprzyjaźnionych blogach i żeru ócz mych nie znajduję to niedosyt mię ssie, głód niezaspokojony czuję - no to nie jest to, nie to!

Zatem żer ócz - ale nie udzierg, ostrzegam!
Paczka przyszła.
Z ANGLII!
Wyciszcie się teraz i wyobraźnię włączcie... adin, dwa, tri...
Jest listopadowa noc... środek tej nocy... skupcie się...
Noc jest bezgwiezdna i bezksiężycowa... jest ciemno... jest CZARNO!
Jest czarno jak wiadomo gdzie u wiadomo kogo:)
Taki właśnie kolor ma moja wełna!
Czerń czerni - esencja czerni, taką chciałam i taką mam! I na dodatek ma leciusieńki, delikatniuśki, nie narzucający się połysk. Nie - to nie jest połysk! To jest... malutki połyszczek:))))
Taki w sam raz - akuratny dla tego pięknego BFL, razem 1600 metrów, fingering, 4-ply, ręcznie farbowanego. Nie odważę się robić temu zdjęć o tej porze, a ponieważ paczkę podstępnie poczcie polskiej wydarłam (to się kwalifikuje do osobnego posta, ale nie będę dziś już nikomu psuć krwi!) i MUSZĘ pokazać, co mam, więc zdjęcia podprowadziłam z bloga Pimposhki, do czego się tu przyznaję i co mi rzeczona - jak mniemam - wybaczy.

Oto żer ócz mych i Waszych:



Pimposhko - satysfakcja 200%, za próbeczkę w kolorze naturalnym też pięknie dziękuję - wpisuj mnie na następną listę, już mnie wpisuj! Dziś jeszcze odezwę się mailowo, a Was uprzejmie proszę nie rzucać się na Pimposhkową wełnę, ja jestem już stałą klientką i wygryźć się nie dam:)
Dostałam też liścik.
Dostałam próbeczkę.
Wełna była ze śliczną metryczką (może mi się jutro sfocić uda).
Z Pimposhką interesy robi się świetnie - świetny kontakt mailowy, zdjęcia wełenki w tych mailach, coby ocenić, czy czerń wystarczająco czarna, podany termin wysyłki - no po prostu miodzio! Polecam - ale nie rzucać się, już pisałam:)

I jeszcze... jeszcze coś.

Jest taka jedna, tu w tym blogoświecie - albo dzierga, albo filcuje, albo koraliki plecie. Ino patrzeć, jak zacznie tkać i prząść! I paczłorki szyć!
I przysłała prezent Acie - podobał mi się, ale żebym taki chciała czy zazdrosna była to skąąąąąąąądże, no wcaaaaaale!
Mąż mię podaje dziś kopertkę, rozmiarów niedużych.
Ja zdziwiona - bo na nic nie czekam, ale kopertkę otwieram i...





Mam! Zdjęcie ukradłam (pożyczyłam!!!) z bloga Aty, bo teraz nie sfocę przecież, a do jutra jajko zniosę!
Aśka - Fraśka, co ja mam z Tobą zrobić??? Podziękować nie wystarczy! Ja się w życiu nie wywdzięczę, ja nie umiem takich rzeczy robić, ja umiem tylko na drutach albo na szydełku...
Czekaj.
Coś wymyślę!
To potrwa - może kilka miesięcy, ale wymyślę!
Póki co buziak wielki - zawieszka już dynda, a potrzebna była jak mało co - teraz moja nokia będzie jeszcze bardziej moja i z żadną inną nie da się jej pomylić:)

sobota, 19 lutego 2011

Pająk... i pająknica:)

Od kilku dni szukałam natchnienia.
Szukałam, gdzie się dało.
Szukałam w głowie, w książkach, na raverly, podglądałam w sklepach i na straganach.
I nic.

Natchnienie miało możliwość zaistnieć w trzech wymiarach - w każdym osobno lub we wszystkich jednocześnie i dotyczyło:
1. wiśniowosadowego islandika
2. niebieskobłękitnego merynosa
3. owocowotweedowej mieszanki lnu z merynosem
co to je wszyscy już znacie z Kaszmiru, bo się chwaliłam, że mam lub będę mieć.
Wszystkie mam, jedna piękniejsza i ciekawsza od drugiej - natchnienia zero.
Gorzej - poziom natchnienia minus jeden!

Podłamałam się, albowiem dopiero co byłam skończyłam trzecią Estonię, a opcja niemania robótki żywej i aktualnej na drutach dla mnie nie istnieje. Robótka ma być, mam mieć zawsze w dowolnej chwili możliwość wsadzenia w nią łap i odbierania tej porcji endorfin czy serotoniny czy tych innych hajów, co mi rzeczona robótka dostarcza.

Zbadałam głębiny własnego serca i jego ukrytych pragnień. Byłam wobec siebie do bólu szczera. I oto odnalazłam moje natchnienie - żywe, gotowe, spragnione spełnienia. W sumie mogłam się tego spodziewać - że gdzieś głęboko ono jest, jako że nakarmione zostało już dawno stosownymi schematami, setkami obejrzanych udziergów, zakupem najodpowiedniejszej, przez fachowca doradzonej wełny. Natchnienie spełnienia się obawiało, albowiem miało świadomość porywania się z motyką na księżyc. Perspektywa spełnienia jednakże podkarmiała natchnienie cichcem i podstępnie cichutkim, ledwo słyszalnym "...a może jednak... może to już...?"

I stało się - ruszyło!
Księżycem jest aeolian, motyką - lace srumptious fyberspates i druty KP nr 3 drewniane.
Mam już CAŁE 100 OCZEK na drutach, już coś widać, na razie nie klnę - jeszcze!
I mam fotki tych moich początków - wrzucę wieczorkiem.
No i jestem pająk, pająk - bo to, co tkam zaiste pajęczyną jest:)

Jedno wiem na pewno: ZASSAŁAM.
Nieodwołalnie.
Dzierga mi się niełatwo, lace to nie moja bajka, ślipienie w schemat non stop tez nie moja, ale... zaskoczenie wielkie, że jak na razie jest prościej niż przy Estonii!
Jak na razie - zaznaczam, żeby nie było, jak zacznie boleć:)
I se nawet na ravlu napisałam, że początek projektu dzisiaj i wszystko jest teraz zapamiętane jak należy. Się zobaczy, jak będzie szło - raverly prawdę mi powie!:)

P.S. Natchnienie do projektów na pozostałe wełny pilnie poszukiwane - jakby ktoś widział proszę podesłać do mnie!

No to żer dla ócz - psze bardzo, psze państwa - żer skromny wielce, ale jakiś zawsze, umówmy się :)
Żeru jest już ponad 130 oczek - a gdzież do tego prawie-tysiąca, co to ma być!
Damy radę, damy radę:)


 





No i nie wiem, kto się przyczynił,  ale informuję uprzejmie, że:

1. Wena na islandika JEST!
2. Wena na merynosa JEST!
3. Owocowy tweed... spoczywa w pokoju - na razie weny brak:)

No ale trzy weny, trzy MUZY, trzy pomysły - to sporo, nie? Na razie mię wystarczy:)))

środa, 16 lutego 2011

TELEGRAM NR 2!

co miało wpłynąć wpłynęło wczoraj do ostatka stop
co miało wypłynąć ostatnim rzutem wypłynie dzisiaj stop
jeśli komu co nie dojdzie do soboty proszę o maila stop
co zrobię poczcie polskiej za niedostarczenie tego jeszcze nie wiem stop
wkrótce nowe wieści wełniano - robótkowe stop
ściskam wszystkich serdecznie... tu nie ma stop!:)))

Dodane 16.02.2011 godz 17.27:

Ludzieeee, maile mię płyną rzeką wartką, przesyłki docierają!
Jak dotąd nie pomyliłam niczego, niech tak będzie dalej, trzymam się tej myśli jak pijany płotu!:)

poniedziałek, 14 lutego 2011

TELEGRAM!

KASZMIR, KASZMIR, KASZMIR RZĄDZI! 

Dopisane parę godzin później:

A insze cuda tej samej artystki można znaleźć tutaj (klik)!

1. DOSTAŁAM TO:


Aparat kłamie, monitor kłamie, blogi kłamią, wszyscy kłamią!
To jest prawdziwy islandic, to jest cudo, to jest bajka. Kolor piękniejszy i bardziej nasycony, nie mam pytań!

2. DOSTAŁAM PRÓBKĘ TEGO:


Aparat kłamie, monitor kłamie, blogi kłamią, wszyscy kłamią!
To jest prześliczne. To ma inne kolory - odcień ten sam, ale nasycenie inne.
Ja za niebieskim to nie bardzo, ale musiałam!
Już tego w sklepie nie ma, nie szukajcie - kliknęłam, zapłaciłam, opcja "oddam"nie istnieje.
Niech się schowają w ciemny kąt wszystkie co do jednego urugwajskie merynosy!


Ja się z kasy wystrzelam niedługo - to jasne.
Jeszcze ze dwa zamówienia... i będzie przerwa. No... może trzy?:)
Ostatecznie chlebek ze smaluszkiem i jakoś obleci.


Zrozumiałam jedno: te wełny trzeba ZOBACZYĆ, trzeba ich DOTKNĄĆ. 
Bo ich jakość jest najwyższej próby - o tym dobrze wiem.
Nawet już o tym nie będę pisać, bo się robię nudna:)


No to kończę, telegram to telegram.
Wyprzedaż trwa, paczki idą - proszę się nie niepokoić, każdemu to, co mu należne wyślę!


(a Kaszmir póki co wyczyszczony z wełny prawie do cna. Mam cynk, że może dziś się coś nowego pojawi - mam nadzieję nie przegapić:)

sobota, 12 lutego 2011

Wielka wyprzedaż number 2!

Zasady te same - dla przypomnienia!

1. Wszystkie włóczki są fabrycznie nowe. Wszystkie w świetnym stanie.
2. Chętni niech się zgłaszają na maila doro_thea_2@gazeta.pl. Gdyby chętnych do którejkolwiek włóczki było więcej niż jedna osoba obowiązuje zasada "kto pierwszy ten lepszy".
3. Po otrzymaniu zgłoszenia wysyłam potwierdzenie, a wełna otrzymuje status "rezerwacja". W potwierdzeniu podaję numer konta - pieniądze należy przelać, po otrzymaniu przelewu natychmiast wełnę wysyłam. Koszty przelewu pokrywa kupujący. Przesyłka będzie taka, jaką sobie kupujący zażyczy - ekonomiczna, priorytet, polecona. Podam koszty mailem.
4. Kolory na zdjęciach są prawdziwie, gimp i ja się postaraliśmy:) Wszystkie wełny są dostępne w sieci, wszystko można sobie sprawdzić. Również opłacalność transakcji:)
5. Ceny są bez kosztów przesyłki - to ważne, proszę to wziąć pod uwagę!
6. Ceny dotyczą całych zestawów - wełny sprzedaję w pakietach. W pojedynczych przypadkach dopuszczam możliwość negocjacji.
7. Rzecz jasna można się wpisywać w komentarzach, ale to nie jest wiążące - wiążący jest mail.

MERYNOSY - prosto z Urugwaju!

Merino lace 868 metrów w motku - 25 zł
(z jednego motka spora chusta) - SPRZEDANE!


Merino lace ponad 868 metrów w motku - 25 zł - SPRZEDANE
(z jednego motka spora chusta)



Merino lace ponad 868 metrów w motku - 25 zł - SPRZEDANE
(z jednego motka spora chusta)


Merino worsted, 3-ply, 200 metrów w 100 gramach, druty nr 4 - 100,00 zł
(jest 1200 metrów, wystarczy na obszerny sweter) - SPRZEDANE!


Merino worsted, 3-ply, 200 metrów w 100 gramach, druty nr 4 - 45 zł - SPRZEDANE



POZOSTAŁE WŁÓCZKI:

Hamelton tweed, 50 gram, 100 metrów - cena za motek 15,00 zł
(mam do sprzedania 13 motków, nie trzeba kupować całej ilości)



Jasmin Madame Tricote, kolor jeans - cena za 7 motków 40,00 zł - SPRZEDANE



Wełna skarpetkowa Opal, 425 metrów w 100 gramach, cena za motek 22 złote lub 80 zł za całość
SPRZEDANE


 Elian nicky, kolor gołębi, świetna na letnie bluzki, pakiet 500 gram - 30,00 zł - SPRZEDANE



Rozetti first class, z niej robiłam mój strażacki komplet:)
9 motków, 50 gram, za całość 45,00 zł - SPRZEDANE




ŻYCZYMY UDANYCH ZAKUPÓW!

czwartek, 10 lutego 2011

Wielka wyprzedaż!

Tak, kochani - czas się przyznać do zawartości swojej włóczkowej szafy, która się nijak już domykać nie chce. Zapewniam, że to nie jest wszystko...:)

Dlatego ogłaszam wyprzedaż. Wiosna idzie - trzeba zrobić porządki, a włóczki niech idą do tych z Was, którym się przydadzą.

Na początek - zasady:

1. Wszystkie włóczki są fabrycznie nowe. Wszystkie w świetnym stanie - mole wstęp miały wzbroniony i tej zasady się trzymały:) Jeden z motków ma rozerwana banderolkę - zszyłam ją zszywaczem. Wełny z motka nie ubyło.
2. Chętni niech się zgłaszają na maila doro_thea_2@gazeta.pl. Gdyby chętnych do którejkolwiek włóczki było więcej niż jedna osoba obowiązuje zasada "kto pierwszy ten lepszy".
3. Po otrzymaniu zgłoszenia wysyłam potwierdzenie, a wełna otrzymuje status "rezerwacja". W potwierdzeniu podaję numer konta - pieniądze należy przelać, po otrzymaniu przelewu natychmiast wełnę wysyłam. Koszty przelewu pokrywa kupujący. Przesyłka będzie taka, jaką sobie kupujący zażyczy - ekonomiczna, priorytet, polecona. Podam koszty mailem.
4. Kolory na zdjęciach są prawdziwie, gimp i ja się postaraliśmy:) Wszystkie wełny są dostępne w sieci, wszystko można sobie sprawdzić. Również opłacalność transakcji:)
5. Ceny są bez kosztów przesyłki - to ważne, proszę to wziąć pod uwagę!
6. Ceny dotyczą całych zestawów - wełny sprzedaję w pakietach. W pojedynczych przypadkach dopuszczam możliwość negocjacji.
7. Rzecz jasna można się wpisywać w komentarzach, ale to nie jest wiążące - wiążący jest mail.

Zatem do rzeczy, proszę państwa!

Włóczki marki "Jasmin" Madame Tricote:

Butelkowa zieleń - 30,00 zł - SPRZEDANE!



 Ciepły beż - 10,00 zł - REZERWACJA!


 Biały - 15,00 zł - SPRZEDANE!


 Ciepły brąz - 10,00 zł


 Ciepły granat - 20,00 zł - SPRZEDANE!



Jasna oliwka - 25,00 zł - SPRZEDANE




Włóczki marki "OPUS" Polo:

Ciepły beż - 24,00 zł - REZERWACJA


Ciemna zieleń z nutą oliwki -  18,00 zł


Pozostałe włóczki i wełny:

Ciemne bordo - 24,00 zł - SPRZEDANE!


Czarny - mam 6 motków - 30,00 zł - SPRZEDANE


Ciepły brąz - 5,00 zł - SPRZEDANE!


Ecru - 10,00 zł (napoczęty motek dodaję gratis) - SPRZEDANE!


Melanż, kolory prawdziwe, można wierzyć, wełna 100% - 30,00 zł - SPRZEDANE!


Merino 100% fingering, prosto z Urugwaju, 400 m w motku 100 gram - 60,00 zł - SPRZEDANE!


Wełna 100% - 45,00 zł - SPRZEDANE!


Wełna 100% - 50,00 zł - SPRZEDANE!


Powodzenia i miłych zakupów!

środa, 9 lutego 2011

Udziergałam

ino czekam na światło, coby fotki strzelić.
A w tak zwanym międzyczasie (nienacek, zawęgieł i międzyczas strasznie mię wzięli i o śmiechowy ból brzucha przyprawiają, szczegóły tutaj pod tym postem, wiem, nudna jestem, bo ciągle tam odsyłam, ale ubawiłam się przednio:) Znaczy nienacek i zawęgieł już był, teraz doszedł międzyczas:)

No to zanim będzie światło to ja wkleję to, co zwinęłam wczoraj chyłkiem i nocką ciemną z Kaszmiru.
Długo wisiało, się marnowało, a ja na wełnę islandzką chora jestem od dawna, to kupiłam.  O taką:



Zdjęcie małe, ze sklepu Laury ukradzione żywcem, ale się przyznaję, więc siedzieć nie pójdę:) Powiększyć zdjęcia nijak nie mogę - wychodzi nieostre. Można se pooglądać w sklepie. Mam nadzieję, że mi paskuda dziś natentychmiast wyśle - pókim chora mogę podziergać trochę więcej.

Będę wełnę testować. Bo ona ma właściwości niesamowite - ciepła jest i podobno wodoodporna, więc ja to muszę sprawdzić. O tej wełnie się naczytałam u Ingie - artykuł świetny, zainteresował mnie bardzo.
Naoglądałam się tych swetrów, po czym zatrybiłam, czym się różnią islandzkie od norweskich, a podobają mi się i jedne i drugie. Ingie pisze, że wełna na te islandzkie jest droga, jeśli się ją chce sprowadzić żywcem wprost ze źródła - gotową i uprzędzioną. A tu się nagle okazało, że Laura islandika ma, że będę mogła (jak i każdy klient, proszę państwa) zamówić sobie kolory i ona mnie to wszystko kiedyś uprzędzie i taki wzorzysty sweter powstanie - za całkiem normalne pieniądze. To zanim zamówię i będę tym zamówieniem truć to sobie przetestuję wełnę islandzką na wiśniowym sadzie:) Pilno mi do tego testowania jak nie wiem co - w ogóle mi pilno do uczenia się nowych rzeczy. I sobie tę wodoodporność i to nieziemskie ciepło sprawdzę i prawdę najświętszą tu na blogu napiszę:)

(wczoraj Laura wrzuciła nowe wełny, sklepik to malutki i hurtownią potężną nigdy nie będzie i nie o to wszak chodzi, ale coraz ciekawsze rzeczy tam się pojawiają i zaglądam; jantar, wing i owocowy tweed zwinęłabym natychmiast, ale w portfelu przeciąg; a ponieważ ja jestem z tych, co raz zrobione rzeczy lubią, noszą i się nimi cieszą długo to ceny mnie nie odstraszają - po prostu odkładam pieniądze, kupuję rzadko, ale cieszę się długo - jakość wełny i jakość wyrobu nie-do-przecenienia:)

No to teraz fotki - już jest światło:)
Poppy dziergnęłam - zrobili ja już prawie wszyscy, ja zrobiłam prawie na wiosnę:)
Fason jak najbardziej mój - rzadkość, z czapkami nigdy nie było mi po drodze.






Poppy jest cudowna. Jest z Laurowej ręcznie przędzionej i ręcznie farbowanej wensleydale 2-ply, robiona na drutach nr 4 Knitt Pro drewnianych, ściągacz na trójkach, waży... 60 gram:) Zdjęcia pokazują prawdziwe kolory. Druty drewniane, bo wełna się ślizga, jakby miała dodatek jedwabiu, a przecież wiem, że nie ma. Jakby nie patrzeć - wens podbiła moje serce, ślubuję jej wierność:)
Niby wełna przy macaniu lekko podgryza, a na głowie zupełnie nie, nitka puchata i mało sprężysta, dzianina puchata i sprężysta przecudownie, a ciepło czapki bije na głowę wszystkie inne! Na kwiaciora kląć nie będę - klęła Wiola i Tabajka, cholernik w robocie niewdzięczny, ale urody wielkiej.
Jednym słowem: piękny projekt, dobrze dobrana i piękna wełna, wykonanie... hmmm... no też piękne, a co się będę fałszywie skromna na siłę robić:))) Całość bardzo mnie cieszy, lubię, lubię bardzo!

I mam coś jeszcze, co jest jedynie zajawką przyszłej całości.





To również wensleydale, grubsza niż w Poppy, "barwy jesieni". Zdjęcie z błyskiem, inaczej się nie dało, kolory oddane wiernie. Otulacz jest częścią planowanej całości, a całość powstanie, gdy dotrze do mnie już zamówiona i przędziona czekoladowa wensleydale tej samej grubości, co w Poppy. Z czekoladowej udziergam  sweter, dopasowany, robiony zwykłym dżersejem, tak myślę. Będą przydługie rękawy (uwielbiam), będzie najprostszy fason, a na to wszystko trachnę kolorowy jesienny otulacz. I jeszcze chyba do tego dorobię kwiaciora czekoladowego takiego jak przy Poppy, do otulacza, ale pewności jeszcze nie mam, czy mi ten kwiacior będzie do stylizacji pasował.
Jak się w to przyodzieję to nie ma siły, żebym zmarzła tej wiosny, kiedy mi w pracy wyłączą ogrzewanie:)
Albo wtedy, gdy temperatura na zewnątrz pozwoli mi się w rzeczony zestaw wystroić.
Zdjęć na ludziu dziś nie ma - ludź naprawdę niepodobny do ludzi, strach by było odstraszyć potencjalnych klientów zdjęciami dzianin na zaplutym chorobowo ludziu:)))
Jak ludź ozdrowieje stosowne fotki dołączy, coby się polansować nieco:)))

niedziela, 6 lutego 2011

To nie będzie wymuszanie, naprawdę!

Ale się pochwalić muszę, bo się uduszę!
PREZENT dostałam.
Internetowy prezent, ale od żywego ludzia!

Prezent się znajduje o tutaj - trza se kliknąć, coby zobaczyć!
Się wzruszyłam.
Bo ją lubię okropnie.
Tę Edytę znaczy się, bo tę Laurę... no dobra, też lubię:)
A piosenka w rytmach bliskich żydowskim - co zrobię, że też lubię?
A zaraza nie wiedziała nic a nic!
I piosenka z TEKSTEM, bo innych nie lubię...
Ona ma szósty zmysł, ja Wam mówię, ta Laura - niby nie wie, a wie!

To ja jej mówię, że Poppy z wensa skończyłam!
Piękna wyszła, ale foto jeszcze nie mam, uzupełnię!
Słyszy???

Świętuję bez świętowania, w łóżku, bo grypsko.
Ale oj tam!
Mogę świętować w łóżku, jak taaakie prezenta dają!:)))

czwartek, 3 lutego 2011

Ogłaszam zakończenie aukcji!

Aukcja pod hasłem "Ponczo z wielbłąda" została zakończona dziś o północy.
Nic nowego się nie wydarzyło - najwyższą ofertą była oferta w kwocie 450,00 zł.
Do osoby, od której ją otrzymałam właśnie wysłałam maila i czekam na odpowiedź.

Wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób włączyli się w tę aukcję bardzo, bardzo serdecznie dziękuję - możecie już zdjąć banerki z linkami z Waszych internetowych stron. Nie spodziewałam się, że tyle osób się zaangażuje - znajdowałam zdjęcie mojego poncza w zupełnie niespodziewanych miejscach i cieszyłam się jak małe dziecko:)

Raz jeszcze bardzo, bardzo dziękuję!

Kolejna sprawa za mną - zatem teraz trzeba będzie obfocić wreszcie Kankankowe kury, Frasiowe różyczki co je nowe dostałam, Laurową wełnę wensleydale w pięknych jesiennych kolorach - no i poppy, poppy dokończyć, zostało jeszcze zamknięcie oczek i kwiacior.
Obfocę, pochwalę się i wrzucę, a co - niech się Wasze oczy też nacieszą:)

Rozkłada mnie jakieś grypsko, a w pracy po moich nieobecnościach roboty nie brakuje i wszystko terminowe okrutnie. A mnie się marzy ciepłe łóżko i gorąca herbata - ciężko się pracuje, gdy wszystkie mięśnie bolą, głowa pęka, a temperatura przekracza stan ostrzegawczy.

Mam nadzieję się nie dać:)

Dopisane 03.02.2011 o 13.20.

Ku mojej wielkiej radości transakcja się finalizuje - połowę pieniędzy zgodnie z regulaminem mam już na koncie, teraz ja muszę wysłać paczkę za pobraniem:)
Bardzo się cieszę!

I lecę do domu - jutro dzień urlopu i dziś jeszcze dwie godziny przed końcem pracy wychodzę, nie dam rady z ta zarazą co mnie tłucze inaczej, jak tylko w łóżku. Może cztery dni wystarczą, żeby się wyleczyć - spirtowe rady biorę sobie do serca!

wtorek, 1 lutego 2011

Tryton - no wreszcie go dopadłam:)

Kolor dziś uchwycony jest już bardzo zbliżony do rzeczywistego, niemniej jednak naprawdę barwa jest mniej niebieska, a bardziej... trytonowa:)))

Zatem przedstawiam państwu - aestlight z wełny merynos plus jedwab 80/20%, wełna przędziona ręcznie, przecudna, od Laury z Kaszmiru. Zmiłowanie dla ujęć miejcie - fotograf ze mnie cienki, wykrzesałam z siebie wszystko, co umiałam jeśli chodzi o ujęcia:)











Wełna z Laurowego Kaszmiru - merynos z jedwabiem - to wspaniała miękkość merynosa, "lejącość" jedwabiu, delikatność i szlachetność. Nitka niejednorodna, lekko melanżowa, dająca w dzianinie bardzo ciekawy efekt. Wybrałam taki typ chusty, bo zależało mi, żeby pokazać urodę wełny - i chyba w takich chustach rozkocham się na dobre, w tych trzyczęściowych, gdzie jest część gładka, jednolita, później ażur, a na końcu bordiura. Aestlight okazał się dla mnie trudny, wymęczył mnie, ale nie żałuję, że go zrobiłam - podejrzewam, że na jednym się nie skończy:)

Nitka jest piękna. Jest mocna. Ma w sobie ten niesamowity urok ręcznie przędzionej wełny - mam już kilka takich "ręcznych"  motków od Laury, nie da się nawet ich porównać z wełnami fabrycznymi. Nie krytykuję fabrycznych - proszę nie krzyczeć! Po prostu rękodzieło to rękodzieło, w tych motkach jest dusza i tyle. Na tyle mnie wzięło, że się zapisałam na kurs przędzenia, a co! Jadę z Wiolą w czerwcu, popróbujemy, a nuż się okaże, że to dla nas i zostaniemy przędziorkami?:) Strasznie jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. A póki co czekam na kolejne wełny od Laury - mówiła mi, że w drodze są nowe czesanki, więc i nitki się nowe pojawią. Mam tyle planów, że strach się bać:) Chciałabym jeszcze i tego merynosa z jedwabiem, i corriedale (myszoptica dziś o tej wełnie pisze na blogu), chciałabym wensa i kaszmiry i jedwabie i w ogóle wszystko!

Wełnę szczegółowo opiszę później, a na deser mam jeszcze księżniczkę Estonię - obfoconą dziś przy okazji sesji trytońskiej, w wersji wizytowej, z perłami:


Estonia ma wzięcie - właśnie zaczęłam trzecią identyczną:)