niedziela, 18 września 2011

Pierwszy etap

za nami. Demolka przeszła wszelkie wyobrażenia, takiej syflandii jeszcze w tym domu nie było.
Zabezpieczenia foliowe okazały się skuteczne, sprzątania było mnóstwo, jeszcze do dziś smugi pyłów snują się po domu. Dajemy radę:)

Okna piękne.
Jedna szyba lekko pęknięta w transporcie, serwisant nam ją wymieni na dniach. To nie problem.
Za to jest problem z innej beczki.

Panowie pracowali pięknie.
Okna obrobili ślicznie.
Byli kulturalni, przyjaźni, pracowali uczciwie, dostali jedzonko i kawę.
Myślałam, że słabego punktu nie będzie żadnego - do czasu, gdy na horyzoncie nie pojawił się zięć i nie zasiał poważnej wątpliwości. Panowie do zewnętrznej i wewnętrznej obróbki okien używali tego samego materiału - knauffa... do obróbki tylko wewnętrznej służącego. Zięć chciał ich postawić do pionu, mąż nie dowierzał i nie pozwolił.
Robotę odebraliśmy, zapłaciliśmy, ale wątpliwość pozostała.

Od soboty drążymy temat.
Czterech niezależnych budowlańców (włączając zięcia), dobrych fachowców w swojej branży potwierdziło, że taka obróbka zewnętrzna to dyskwalifikacja dla firmy. Ponieważ przez tynk gipsowy będzie się powolutku, niezauważalnie sączyła woda. Ściana będzie tę wodę piła. Za kilkanaście miesięcy lub kilka lat będziemy mieli cudnego grzyba w całym domu. To jest więcej niż pewne.

Wiecie, dlaczego panowie zastosowali tynk wewnętrzny na zewnątrz? Bo taka robota idzie szybko i jest efektowna. Kiedy na zewnątrz tynkuje się zaprawą właściwą, cementową zabiera to o wiele więcej czasu, bo jest trudniejsze, wymaga precyzji, jest mało komfortowe. Mimo tego, że zaprawa którą zastosowali jest dwa razy droższa od tej właściwej.

Konkluduję, że szefowi mimo wszystko bardziej się opłaca ładować kasę w droższą zaprawę - pracownicy pracują szybciej, efekt wizualny jest śliczny, a klient... no cóż - klient detaliczny o zaprawach stosowanych do obróbki okien rzadko ma pojęcie i w przyszłości nie powiąże efektownego grzyba w każdym pomieszczeniu z wcześniejszą procedurą wymiany okien. Perfekcyjny kant, nieprawdaż? Ciekawe, jak czują się ludzie, którzy tę pracę wykonują i wiedzą, że robią źle. Bo przecież materiały do obróbki kupuje im szef (tak mniemam), a oni na nich pracują. Przecież właściciel firmy musi być świadomy, że gdyby ludzie użyli właściwej zaprawy to nie zdążyliby sześciu okien zrobić w dwa dni. Okna okazały się wyjątkowo trudne, pracochłonne. A panowie u nas pracujący (w czwartek i piątek, cały dzień) na sobotę mieli już nagraną przez szefa kolejną pracę.

Pracujący u nas panowie mówili, że szef bardzo dba o wizerunek i markę. Sam szef przy podpisywaniu umowy powiedział, że pracuje tylko dla klientów detalicznych - w przetargi i pracę dla firm nie wchodzi. Trochę mnie to zastanowiło - wszak na takich zleceniach najwięcej się zarabia. Nie zrozumiałam, o co chodzi. Dziś się domyślam - tak kosi się kasę szybciej. Przy zleceniach dla firm najczęściej jest powołany inspektor nadzoru, on czegoś takiego nie przepuści. Wiem, bo pracuję w firmie, gdzie miedzy innymi takie zlecenia są zamawiane. Zawsze jest protokół odbioru robót budowlanych - i nie ma opcji, żeby właściciel pozwolił sobie na coś takiego.
Firmę wybierał mąż(ja byłam za inną, rozwód wisiał na włosku:), więc on będzie teraz te sprawy dopinał. Taką mamy umowę.
Ja sama też chętnie zadzwonię do Pana Właściciela i powiem mu, że ma problem, spory problem. Bo ja tego tak nie zostawię. Albo pokryje koszty poprawek wykonanych przez kogoś innego, albo przyśle pracowników, żeby ZA DARMO poprawili to, co jest źle zrobione. Najpewniej czeka nas skuwanie zewnętrznych przyokiennych tynków. Które jeszcze dobrze nie zastygły. Już mi słabo...

A dlaczego Pan ma spory problem? Szkoda mi ludzi, którzy ucierpieli tak jak my - i nic o tym nie wiedzą. Ilu klientów zostało w taki sposób potraktowanych? Ilu z nich za kilka lat będzie mieszkać w zagrzybionych chałupach? Moi rodzice też są wśród nich - ta sama firma wymieniała im okna pół roku temu. Dlatego nie można w tym temacie odpuścić. Niech już żadna osoba nie da się na to nabrać.

Nie pojmuję.
Nie jarzę, jak można pracując dobrze, sprawnie, zostawiając świetne wrażenie i estetyczne wykończenie zadowalające nawet najwybredniejszych - tak spieprzyć finał.
Tak oszukać ludzi...

Ja sama czasem robi coś dla kogoś - najczęściej z branży dzierganej.
Staram się bardzo, wykańczam starannie, pilnuję, aby to, co było przez kogoś noszone nie sprawiło mu kłopotu przez lata. Instruuję, jak o dzianinę dbać, jak ją prać.
Nie należę do perfekcjonistów, ale nie mieści mi się w głowie, że mogłabym wziąć pieniądze za coś, co jest niedopracowane. A gdyby ktoś z moich dzianinobiorców zwrócił mi uwagę, że coś zaniedbałam naprawiłabym to natychmiast. Przecież wiecie, jak ważna jest wykończeniówka - a Panowie właśnie wykończenie zrobili po partacku...

Ech.
Będziemy się jeszcze upewniać, choć czterech konsultantów już nasze wątpliwości potwierdziło.
Jest mi przykro i czuję się oszukana - i nie pojmuję, no nijak...

P.S. W kwestii dziergadeł - oba już skończone, jedno idzie do obfocenia we wtorek (szykuje się dobra pogoda), drugie wkrótce trafi na szpilki i obfocę je później. Jesli tylko wszystko pójdzie sprawnie zdjęcia pierwszego dziergadła będą we wtorek:)
Zapraszam!:)

37 komentarze:

martuuha pisze...

o fachowcach można by długo i brzydko, nie będę się rozpisywać, każdy ma w zanadrzu takie historie...niestety :/

powiedz mi jednak Pani, JAKA duża jest chusta, hmm? to bardzo zasadnicze pytanie... i nie mów mi ile oczek :P

vipek pisze...

Przeczytałam to co napisałaś i otworzyły mi się oczy.5 lat temu wymieniałam okna w domu.Od 2 lat walczę z pojawiającym się pod oknem grzybem w jednym pokoju i do chwili obecnej nie miałam pojęcia dlaczego.
Dzięki za ten wpis z opisem.
U mnie panowie w ciągu 2 dni wymienili 7 okien, była to zima i robota szybko im szła....

Dorothea pisze...

Duuuuża!
A jaka duża to się okaże, jak ją uszpilę.
Co będzie miało miejsce we wtorek - środę;)
Info w cm zapodam.

martuuha pisze...

czy aby na pewno większa niż zazwyczaj? ;)

Dorothea pisze...

Vipek - bardzo się cieszę że wpis sie przydał, może to to samo co u mnie i będziesz wiedziała, gdzie szukać.

Dorothea pisze...

Martuś - a ma być większa?

martuuha pisze...

no umawiałyśmy się na duuuuuuużą ;))

Dorothea pisze...

Będzie OGROMNA - spoko wodza, odetchnij:)
Będzie, jak ja uszpilę - a to już niedługo:)

Basia pisze...

O, to jednak fachowcy wszędzie tacy sami :((( myślałam, ze tylko my mamy pecha.mimo wszystko- miłego dnia, Dorotko!

Juta pisze...

No to Dałaś dużo do myślenia.Ale bardzo dobrze że napisałaś o tych problemach. Oczywiście fatalnie że spotkało to akurat Ciebie. No ale gdyby nie fachowe wsparcie, żyłabyś w nieświadomości jak zapewne wiele z nas. Oczywiście że nie możecie sprawy odpuścić.Potwierdza to niestety przykrą rzeczywistość. O zwykłą ludzką uczciwość coraz trudniej:(((
Pozdrawiam serdecznie

Frasia pisze...

:((( Przykre to.
Fachowcy, którzy wiele lat temu u mnie zmieniali okna (przysłani przez Spółdzielnię) nie sprawiali tak dobrego wrażenia. Wręcz przeciwnie - trzeba było ich pilnować przy robocie, bo starali się robić "na skróty". Na szczęście jeszcze żaden grzyb nie wyrósł mi na ścianie :).
Wychodzi na to, że aby nie zostać oszukanym trzeba się znać niemal na wszystkim :(. Dobrze, że o tym napisałaś. Trzymam kciuki za szybkie i pozytywne załatwienie tej sprawy!

Kankanka pisze...

Pani Szanowna - pracowałam w firmie współpracującej z budowlańcami i znam te kanty na wylot!
Np uwielbiają tacy spece używać malutkiej 80 kilo zagęszczarki, która służy do WYRÓWNANIA płyt cementowych jako zagęszczarkę mającą ubić podłoże na 20 cm!!!!!
W innej firmie nałogowo kupowali właśnie takie tynki wewnętrzne do stosowania na zewnątrz.

Kiedy u mnie wymieniali okno, chcieli je pianką osadzić w murze!!!!!!!!
Mąż milczał bo się nie znał, ja kazałam na kotwy i osobiście sprawdzałam ile ich umocowali i jakie. Spojrzenia jadowite strzymałam, zapłaciłam po odbiorze swoim mistrzowskim.

Wiesz Doruś, ludzie wstydu nie mają!

Ata pisze...

Dorota - zapłacone? No to życzę powodzenia w walce z wiatrakami :-/

Anonimowy pisze...

Myślę tak jak Ata. To nie pan ma problem, tylko Wy, jak widać nie pierwsi i nie ostatni. Masz gwarancję na piśmie? Jeśli nie, to może zagrożenie ulotkami rozklejonymi na całym mieście, opisującymi praktyki tej firmy, coś pomoże. ulach

Ata pisze...

Ula :-DDD Dobre! Tylko, że wtedy do już zdecydowanie Dorota będzie mieć kłopoty - za pomówienia ;-)

Anonimowy pisze...

A czy to będą pomówienia? Może pan fachowiec się wystraszy i poprawi, co spie... Trzeba być stanowczym, to może się uda bez ulotek. ulach

Dorothea pisze...

No to mamy niezły pasztet.
A odpowiem Wam hurtem, bo dziś gorący dzień i czasu mi brakuje: w momencie kiedy płaciliśmy nie byliśmy jeszcze pewni, że fachowcy robią źle. Człek jak idiota mierzy innych swoja miarą i podejrzliwości aż takiej w genach nie ma.
A żeby kogoś stawiać do pionu trzeba mieć pewność.
Wydaje się, że już ją prawie mamy - dziś jeszcze konsultacje wieczorne z moim bratem i dokładne sprawdzenie zapisów zawartych w umowie, po czym stosowne decyzje; jednostką decyzyjną w temacie będzie mój mąż.
Jeśli nie uda nam się wyegzekwować od firmy stosownych poprawek to zrobi je nasz zięć - będzie to kolejny wydatek, ale robota będzie wtedy naprawdę dobrze zrobiona.
Jak to dobrze, że całą resztę remontu będzie robił właśnie on...

fanaberiapraga pisze...

Dorotko, jeśli okaże się, że firma wykonała swoją pracę niezgodnie ze stosowaną w takich sytuacjach praktyką, z brakiem profesjonalizmu i należytej staranności jakiej oczekuje się od podmiotów ( firm, spółek, osób fizycznych wykonujących działalność gospodarczą) a do tego będziesz dysponowała opinią ( na piśmie) rzeczoznawczy, co zostało źle zrobione, możesz i powinnaś dochodzić swoich praw w sądzie, choć może sama rozmowa ze „ specjalistami” wystarczy . Nie musisz znać się na pracy, jaką zleciłaś – staranności ma dochować podmiot proponujący usługi. A najlepiej niech zaprzyjaźniona Radczyni prawna wyśle pismo do usunięcia usterek w Waszym imieniu.

Dorothea pisze...

Lauro - bo nie mieli pewności i na budowlance się nie znają. A zadymy bezprzyczynnie robić nie chcieli.

Basiu - wiem, mam świadomość, że takie prawo mamy. Opinia rzeczoznawcy to nie jest problem. Radczyni pomoże bardzo chętnie. Problem leży... w oporze materii. Mąż ma już tak dość, że brak mu sił do walki. Trochę się nie bardzo czuję z tym, że obnażam go publicznie. A temat wyboru firmy wziął na siebie, ponieważ mieliśmy ostre starcia na samym początku. Ja znam firmę, która robi okna świetnie i profesjonalnie, jest najlepsza w okolicy, kilkukrotnie byłam świadkiem wymiany okien. Chciałam właśnie tę firmę, ale ona mała droższy montaż. Już wiem, dlaczego.
Mąż dokonał wyboru i to on powinien się z konsekwencjami tego wyboru zmierzyć. Mogę, owszem, wywalczyć sobie prawo do zajęcia się tym tematem, ale wtedy będę miała w domu totalny opór bierno - agresywny. A wolałabym porządną jawną bitwę zakończoną lizaniem ran i pojednaniem.

Ata pisze...

Zaraz, zaraz! Co to znaczy Mąż ma już tak dość, że brak mu sił do walki.
Co on za przeproszeniem mimoza, czy miliarder??
No sorry! Ale gehenna remontu dopiero się zaczęła i ma walczyć o SWOJE! Chce zbierać grzyby na własnej ścianie bez wychodzenia do lasu za parę lat??
A bitwę to i tak będziesz miała - jak Wam się okna sypną po dwóch sezonach deszczów i mrozów :-/

Dorothea pisze...

Okazuje się, że gwarancja jest - na 5 lat.
Jeśli tynk nachla się wody to po zimie odpadnie. Do tego czasu wilgoć się raczej do środka nie dostanie. Tako rzekł mój brachol - bezwzględnie fachowiec.
Jeśli zaś tynk odpadnie skorzystamy z gwarancji i przywleczemy tu firmę za wszarz.
Osobiście dopilnuję:)
Taki jest plan.
Nie odpuszczę, nie ma opcji.
Póki co - uważajcie, kto i za ile robi Wam okna.
I jakiej używa zaprawy zewnętrznej...
W tym kraju trza się znać na wszystkim!

Ata pisze...

Dorota - to może dla pewności sama lej ten tynk wodą.
Tak dla pewności, żeby tynk odleciał, a gwarancja zadziałała ;-)

martuuha pisze...

ja bym się bała, że jak firma nierzetelna, to i za 5 lat śladu po niej może nie być.

Dorothea pisze...

Laura - w razie "W" kuć z zewnątrz, nie wewnątrz.
Na szczęście.
A w głowie się nam dalej nie mieści, nijak.
Za to wiedzy na temat okien nabywamy w tempie ekspresowym.
Szkoda, że post factum.

Dorothea pisze...

Ata - pomysł lania podoba mi się niezmiernie! Nic tylko zainstalować stosownego węża i świtkiem bladem codziennym polewać:)
A jak zacznie się DZIAĆ zgłosić roszczenie wespół z żądaniem:)

Dorothea pisze...

Martuś, siejesz mi wątpliwości...
Choć po prawdzie firma druga w okolicy co do ilości zamówień, polecana przez klientów (wiem, wiem, oni nie mają pojęcia o tym tynku zewnętrznym).

Najgorsze jest to, że takich firm w branży budowlanej jest mnóstwo.
A w tym najgorszym dobre jest to, że w najbliższej rodzinie mam dwie, które mogą teraz pomóc (oknami się nie parają, a szkoda). Bo jakby mnie jeszcze brat i zięć zrobili w trąbę to znaczy się koniec świata bliski:)

martuuha pisze...

sieję, bo o tym też trzeba pomyśleć i wziąć ryzyko pod uwagę.

Dorothea pisze...

Ano trzeba.
A jak kto tu zajrzy to informuję uprzejmie, że zdjęć niestety dziś nie będzie - nie ma dobrego światła. Umówiłam się z modelką na jutro, upraszam cierpliwości:)

martuuha pisze...

a ja właśnie przyszłam zapytać, upewnić się, że zdjęcia ponczka będzie można dziś popodziwiać i co? i pstro!

Dorothea pisze...

No nie do mnie żale, że słoneczka nie ma!
No weeeź.
Ja się przygotowałam, jam niewinna!:)

makramka pisze...

Powiem tak: też mam dom i to starszy i najlepszą firmą na wszelkie remonty jesteśmy ja i mój mąż, bo gdy usłyszeliśmy od fachowca,że jak trzaśnie bramką wychodząc to już po gwarancji to wolę mieć pretensje tylko do się lub męża.A z tym tynkiem , no cóż trzeba się liczyć,że będzie kolejny remont.

Dorothea pisze...

Makramko - liczę się.
Mąż działa, interesuje się tematem, się nie wtrącam.
On remontów nie trawi, z trudem znosi te, które ktoś robi, a jemu samemu te klocki nie leżą. Zatrudnianie fachowców jest więc dla nas koniecznością - ten remont to nie fanaberia (wybacz, Basiu:), naprawdę w takich warunkach jak teraz już dłużej nie da się żyć.
Musimy przez to przejść. Na szczęście zięć jest bardzo uczciwy i dokładny, będzie u nas pracował jak firma, z normalnym wynagrodzeniem jakiego zażąda(inaczej sobie nie wyobrażam), już dalej powinno być dobrze i bez stresu.
Już remont u nas robił, byliśmy bardzo zadowoleni.

martuuha pisze...

jak nastroje dziś? a jak pogoda? :)

Dorothea pisze...

Pogoda dobra.
Sesja zrobiona - fotki wieczorkiem!
Fuksja idzie na szpilki:)))
Mówię Ci, jest śliczna:)

martuuha pisze...

no ja myślę!:)

Anonimowy pisze...

No, ja już też nie mogę doczekać się fotek. Alem niecierpliwa :-))) ewa

Dorothea pisze...

Jeszcze trochę, dziewczynki:)
Się pracuje, się skończy, się wrzuci.
Jeszcze trochę:)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)