poniedziałek, 26 grudnia 2011

Nosz jasny gwint!

O tyle o ile da się jeszcze na gruzowisku funkcjonować w codzienności, o tyle świętować się nie da. Nie i już!
I właściwie nie tyle o samo świętowanie chodzi, co o niemożność... znalezienia AZYLU!

Ja bardzo lubię ludzi.
Uwielbiam z nimi być - śmiać się, gadać, szaleć i płakać też.
Ale muszę mieć azyl.
Od jakiegoś czasu muszę.
Muszę mieć możliwość wypoczynku, kiedy ten jest potrzebny, ciszy - kiedy jest niezbędna, samotności absolutnej (choćby godzinnej) - też muszę.
A tu nie ma!
4 metry kwadratowe wyra plus odrobina jako tako czystej przestrzeni dzielona z mój-ci-onym nie wystarcza - no nie i już!

Wigilia była wspaniała, pełna śmiechu i radości, ale bardzo długa i bardzo hałaśliwa (małolaty).
Azylu! - zawołało moje wnętrze po paru godzinach - azylu!!!
Wróciliśmy na gruzowisko.
Opatrzyłam uszy stoperami.
Słyszałam WSZYSTKO.
Bez kitu - wszystko!

Mija doba totalnego wewnętrznego wścieku.
Leje. Wieje. O spacerze czy choćby nordic walking nie ma mowy.
Mam gdzie pójść, ale wszędzie gdzie pójść mogę są LUDZIE! I GADAJĄ!!!

Muszę do nich pójść, muszę.
Taki świąteczny obowiązek.
A później jeszcze parę godzin i do pracy.
Tam nie będzie łatwo, ale tam w 90% jestem SAMA. I myślę.

A później jeszcze parę dni i koniec gruzowiska.
Koniec niemocy.
Wreszcie sprzątanie poremontowych syfów - wreszcie będzie można coś robić!
Później Sylwester. Tańczący :)
A za pół roku... za pół roku drugi etap remontu stulecia.
Idę o tym zapomnieć!

P.S. A tak w ogóle czy ktoś mię ROZUMIE???

25 komentarze:

Sylwka35 pisze...

Ja nie rozumiem, bo ja nawet jak czytam, to lubię mieć hałas wokół siebie, ale jestem nienormalna, więc proszę się mną nie przejmować ;-) Ale współczuję, skoro masz problem z poczuciem się u siebie jak u siebie - tym bardziej życzę zakończenia pobojowiska i wreszcie świętego spokoju :-)

Dorothea pisze...

Nie rozumiesz, ale próbujesz zrozumieć - klepnięte, przyjęte:)))

3nereida pisze...

Moja rodzina taka jest,ze po wspólnie spędzonym czasie,każde zaszywa się w swoim kąciku i wypoczywa po swojemu,czytając dziergając drzemiąc,gapiąc się w tv co kto lubi.
Na szczęście jak piszesz to już końcowa ,dasz rade .

Frasia pisze...

Rozumiem :). Też tak czasem mam, dlatego życzę Ci abyś jak najszybciej znalazła ten azyl dla siebie. Chociaż na chwilę :). A później znowu z radością będziesz mogła "iść do ludzi". Buziaki :**

art-glass-ak pisze...

Ja! Ja Cię rozumiem doskonale! Chwila ciszy w ciągu zabieganego dnia musi być, bo inaczej czuję się jakbym była zamknięta w klatce, choć lubię posiedzieć i pogadać z ludźmi...

Violet pisze...

Rozumiem, tez potrzebuję ciszy i azylu. W moich warunkach domowych trudno o to, dlatego często snuje się w ncy po domu, gdy wszyscy już śpią. Wtedy mam ciszę i spokój i robie co chcę, wyciszam się...
Nie wyobrażam sobie Twojej sytuacji, ale rozumiem potrzebę.

Elusiek pisze...

Mam dokładnie tak samo. Lubię ludzi i tęsknię do nich, ale kiedy chcę być sama, to nic mnie nie zatrzyma przed poszukaniem azylu. W sezonie wiosenno-letnim to są przejażdżki rowerowe. Wspaniała ucieczka, a jeszcze jak się jedzie pod górę... Polecam! Taki gruntowny remont miałam kilka lat temu i naszym mieszkaniem był rozłożony narożnik. Nie wspominam tego z rozrzewnieniem i kiedy czytam Twoje posty, zwyczajnie mi Cię żal. Na szczęście czas tak szybko leci. Trzymaj się, przyjdzie czas radochy.

Dorothea pisze...

Trzymamsietrzymamsietrzymamsie... powtarzam sobie że się trzymam.
Poszłam do ludzi.
Zasnęłam na fotelu!
Nie wiem kiedy.
W trakcie rodzinnej kolacji.

Zdaje się, że robię sobie stary znany numer - jestem nieludzko zmęczona, rzeczonego zmęczenia nie rozpoznaję i nie czuję, jadę na pustym baku - i takie są skutki.

Dobra.
Rozumiecie.
Żal mię Wam!
Już mi lepiej:)
Pełnię stanu oddaje fakt, że nie mam siły nawet robić na drutach!
Ostatnie stadium...:)

Dodgers pisze...

ja też!! matko myślałam, że kogoś zabiję, jak usłyszałam "a nie możecie zostać do jutra?" bosh ja już nerwicy dostawałam, tak brakowało mi ciszy i spokoju!! teraz mój-ci-on sobie odsypia, ja nalałam sobie lampkę wytrawnego i siadłam do laptoka. nawet tv wyłączone- cisza i ja :D ale nie, że robię nic- doprowadziłam pazury do porządku, będę przepisywać przepisy, które dostałam od starszych rodu, a potem pewnie druty :) a zasypianie w fotelu jest świetne- jak się ma odpowiedni fotel :D

Dodgers pisze...

czy ja coś pisałam o ciszy? właśnie Onemu się załaczyło chrapanie...niech no ja dorwę jakiegoś kapcia...utłukę normalnie!!

Dorothea pisze...

Zasypianie w trakcie wizyty? Jest fajne? Aaaaleś wymyśliła!:)

Nie tłucz onego!
Stopery kup - 1,80 PLN, na Discovery nie działa, ale na chrapanie i owszem:)

Dodgers pisze...

moja mama jest miszczem w zasypianiu u ludzi na imprezach zaliczyła w ten sposób około 90% i nikt jej jeszcze glowy nie ukręcił z tego powodu :)
onego bić nie będę, już sie przyzwyczailam, może piłować do woli :) a jak brzuchy? bo mój siedzi obok i czyta posty razem ze mną :)
a propos discovery- tata zawsze przy tym lektorze z discovery zasypiał, skubany budził się, jak się przełaczyło na cokolwiek innego, mimo że cichutko telewozor grał :D

*gooocha* pisze...

Klapki na oczy, uszy, myśli i tylko cel nich Ci się jawi - ten błogi, poremontowy :)

Ata pisze...

Ja jako i Sylwia: nie rozumiem! Zawsze muszę mieć tzw tło. Inaczej miałabym wrażenie, że żyjąc siedzę w grobowcu. Lubię gadulstwo, lubię ludzi, lubię słyszeć i słuchać.
Jak jestem sama w domu, to gra radio albo włączam płyty, albo gadam z kotem, albo sama ze sobą.
Milczeć lubię też - ale nie po cichu.

Alicja pisze...

Ojojojoj jak ja Cię doooooooobrze rozumiem... gruzowisko i odpoczynek się nie da, a przynajmniej nie w 100% Trzymaj się! dasz radę, wiesz? ;)

makramka pisze...

rozumiem i nazywam to "ludziowstręt"

Dorothea pisze...

Pospałam od ostatniego wpisu.
Nieee, to nie ludziowstręt!
To "bodźcowstręt".
To brak swojego miejsca.
To od półtora roku mieszkanie nie-po-mojemu (rok z dorosłym potomstwem, a później zaraz remont).

Dodgers - brzuchy ok, mało jadłam (10 kg poszło w cholerę, nie mogę zmarnować, za to pies rzyga jak kot:)

Ata - widać wy z Sylwką "po jednych pieniądzach":) Ja raczej żyję w ciszy, jeśli coś gra to w sposób zamierzony i od-do, inaczej jestem zagłuszona i nie posiadam kontaktu z samą sobą;

Tafcik - wiem, wiem, że rozumiesz - kto jak nie Ty! Dla mnie jesteś teraz nie tylko mistrzem tańca, ale również mistrzem cierpliwości, jak bum cyk cyk! A musisz jeszcze być mistrzem TAJEMNICY!

Makramka - odpowiedź dla Ciebie wyszła mi w pierwszym zdaniu:)))

Dorothea pisze...

No i proszę - jutro 9 stopni i słońce, pojutrze 8 stopni i słońce... pojutrze to już kuj w ucho, bo tańce, będę szęśliwa i tak:)
Nie mogło być dzisiaj? Nie mogło, jasny gwint???
Jutro polatam na kijach.
W końcu dziś odsypiam (zaraz znów idę w kimono), jutro przy plus 9 zatoki powinny cicho być:)

in. pisze...

azyl być MUSI. nie wiem, w kibelku się zamknij, z książką, drutami. ja czasem idę się alienować pod prysznic, i siedzę tam godzinę na przykład.

na zatoki weź Theraflu (rano i wieczorem po saszetce, przez 3-4 dni), a do tego Marimer hipertoniczny kilka razy dziennie. dwa razy w grudniu mnie dopadły, i dwa razy w ten sam sposób wygoniłam.

Dorothea pisze...

O, orange... pełnia zrozumienia, 200% empatii.
Dzięki. Bardzo bardzo dzięki!
Wyspałam się wieczorem, teraz rządzę:)

Theraflu - sprawdzę, czy nie mają pseudoefedryny, jeśli mają, to se ne da. Pikawa nie lubi.

Nie wiem też, czy Theraflu zadziała po ostrym antybiotyku, jaki pożarłam.
Generalnie chodzi o to, żeby się nie odnowiły.
I żebym na kijach mogła jutro i w czwatrtek ostro polatać z godzinę - i żeby się nie odnowiły.
Formę na tańce noworoczne muszę szykować! Mam zamiar nie odpuszczać do rana. Zez tańcami.
Może to już ostatni taki szał - bez nijakiej przesady. Rodzice słabują...

Ściskam:*
Czekam na maila.
Czekam cierpliwie.

Alicja pisze...

nie umiem ustawić czasu, próbowałam, a tam AM i PM a niech to, szczęśliwi czasu nie liczą ;)

Dorothea pisze...

Napisałam u Ciebie, jak to zrobić - dasz radę:)

bachud pisze...

Oj powiem Ci, że aż za dobrze wiem o czym mówisz ;) I tylko czekam żeby sie przy najbliższej okazji gdzieś głęboko schować he he
Życzę spokoju!

Anonimowy pisze...

O, jak ja Cię rozumiem... Mię od razu nerw bierze, jak nie mam ciszy i spokoju, kiedy jej potrzebuję. A potrzebuję często - jako odskoczni od mojej trójcy. Zasypiaj, jak masz potrzebę, choćby i w trakcie wizyty. U mnie w rodzinie takie chwyty są normalne. Jak ktoś pada to pada i już. Nikt i nigdy nie ma pretensji.
Trzym się! Już niedługo...

Anonimowy pisze...

ja Ciem rozumiem :-)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)