poniedziałek, 30 lipca 2012

Czekam na buziaki:)

Urodziny mam - a co!
Które?
18 + ... doświadczenie życiowe:)

Przyznałam się jednej koleżance pracowej i zakazałam o tym gadać.
Za jakiś czas telefon, że mam się pilnie stawić do szefa.
Poleciałam kurcgalopkiem!
A tam - szefa niet, za to bukiecik z polnych kwiatków z takim oto załącznikiem:





(zdjęcie stąd )

Ależ mię się mordencja uśmiechnęła:))) A trzy pracowe mordki uśmiechały się wespół wzespół:)

A później był telefon od protoplastów - nieźle się dziś czują, odśpiewali gromkie "sto lat":)

No i świętuję podwójnie, bo jeszcze rocznica ślubu! W moje urodziny, a co:)
Która?
A nie powiem:)
Sama nie wiem, jak ja z tym chłopem tyle wytrzymałam...
Żeby nie było - on też mówi, że dawno Nobla powinien dostać!
Idziemy sobie dziś do knajpy na kolacyjkę, a później w chałupie będziemy pić martni & citrone & soda:)))
Oj, będzie się działo...;)


środa, 25 lipca 2012

O tak - właśnie tak, ino w ciuchach!:)


Chyba już umiem i dobrze to robię:)
A post factum - jak nowo narodzona!
Oczywiście nie w dzikim upale, to se ne da.
Zatem na ochłodzenie czekam:)

Polecam najgoręcej - proszę również uważać, to uzależnia!:)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Da się żyć:)

Jakoś ogarniam.
Przecież zawsze może być gorzej, nieprawdaż?
A nie jest:)
Jakoś się mamy.
Ja ozdrowiałam, seniorzy póki co się trzymają - czasem z trudem, ale jednak.
Gotuję im (od czasu do czasu, w miarę potrzeb), sprzątam, biegam z plecakiem pełnym zakupów, działam na dwa domy - da się, no się da.
Nawet teściową w weekend (z wydatną pomocą mój-ci-onego) dałam radę ugościć - ha!

Ogórki i cukinie zgłupiały ze szczętem, nie nadążamy ze zbieraniem.
Dobrze, że cukinia może poleżeć i poczekać na tańsze pomidory - zamierzam "zasłoikować" leczo.
Póki co leżakuje już 10 sztuk, reszta rośnie na krzakach:)
Soki i dżemy wiśniowe zrobione, czarnoporzeczkowe takoż (mniam!).
Małosolnych zeżarłam już 3 kg - całe szczęście nie tuczą:)
Jutro "nastawiam" następne.

No i dzierga się - nawet całkiem sporo, niedługo fotki, obiecuję!
Świeży, dziś ukończony udzierg uszpilon, schnie.
Mię się podoba, może spodoba się i Wam?

Póki co potrzebuję porady.
Mam straszną nieprzemożną chcicę na... jedwab! Pure silk:)
Albowiem z nieba mi spadły niespodziewane piniondze:)
Jedwab ma być biały lub undyed (najlepiej biały) na piękną, dość cienką, "lejącą się" bluzkę.
Macie jakieś doświadczenia?
Podpowiedzcie, który by się nadał, plisss!
To dość kosztowny zakup, nie chciałabym popełnić błędu.
Będę wdzięczna za każdą podpowiedź.

Serdeczności dla wszystkich:*

poniedziałek, 9 lipca 2012

Wczoraj mię się w głowie ulęgła

siercoszczipatielnyja notka.
Wczoraj.
Już miałam skrobać.
A dzisiaj jest dzisiaj, wróciła trzeźwość umysłu - i siercoszczipatielność paszła w pierniki:)

Zapodaję zatem, że:
  1. Nery zdrowe - stan ostry okazał się być stanem ostrym jeno bakteryjnie, za co niech Wszechmocnemu będą dzięki. Bakcyli milionpińcet wytłuczone, wyniki dobre, nery całe, a po nieludzkiej gorączce i silnym bólu pozostało jeno wspomnienie. Przy okazji dzięki serdeczne wszystkim, co mi mądrą radą uratowali żołądek (przed ketonalem znaczy). Tobie Gackowa szczególnie - kupiłam, co kazałaś, żarłam, jak w ulotce stało - dziur w narządzie chyba się nie dorobiłam:)
  2. Robię nadal na trzech etatach, ale już się przyzwyczaiłam i nawet mi z tym nieźle. Ot - człek chyba elastyczna istota jest (u mnie to rzadkość, ale jednak). Drugi etat, ten zaraz po pracy zawodowej bywa całkiem sympatyczny - nie zawsze trzeba ciężko pracować, czasem wystarczy posiedzieć i pogadać, przynieść ze świata najświeższe ploty i interesująco je opowiedzieć ciesząc się jednocześnie uśmiechem, jaki wywołują na twarzach słuchających. Ze wszystkich lekarstw świata najlepsza jest miłość i obecność - stwierdzam jednoznacznie. Oraz poczucie bezpieczeństwa, jaką ta obecność daje tym, którym brakuje sił. Usłyszeć takie słowa - bezcenne i wzruszające. Co wcale nie oznacza, że zawsze jest idealnie:)
  3. Zatem żyję. Ba - nawet dziergam! Odkorkowało mię:) Na razie nieśmiało, rzeczy proste i całkiem niewielkie - jakieś mitenki, jakieś getry, ot taki rozruch po długim przestoju. Szykuję się do zimy (córka się ze mnie nabija:) - tak, pierwszy raz w życiu jestem zapobiegliwa, odświeżam (piorąc) moje dzianiny, dorabiam do nich dodatki, wszak lato to jedynie mgnienie oka i zaraz sobie pójdzie, a ja będę mieć na jesień i zimę wszystko, czego mi potrzeba. Mam jeszcze do wykończenia kilka "ufoków", w tym dwa pilne, dawno obiecane. Jak się rozkręcę to się za nie wezmę i wreszcie będę mieć z głowy, bo wyrzuty sumienia już mi spać nie dają. Jak zrobię coś ciekawszego niż getry i mitenki to sfocę i wrzucę - obiecuję! No chyba, że chcecie takie zwyklaki oglądać to je też obcykam - tylko napiszcie, że chcecie. Ale macie chcieć naprawdę, a nie dla picu!:D
  4. Po okresie dzikich burz (poszedł w kosmos dekoder telewizji cyfrowej) i jeszcze dzikszych upałów, po miesiącu nieobecności (z powodów wiadomych) wylądowałam wreszcie w ogrodzie - a tam... dżungla! Tak dorodnych ogórków, cukinii, szparagowej fasolki, cebuli i innych cudów wianków jeszcze nie widziałam! Dały radę chwastom, owocują jak szalone, ogórki kwitną jak oszalałe i się panoszą, cukinię mam już swoją, o czarnej porzeczce, wiśniach i agreście nie wspominając.  W garze dosmażam czarnoporzeczkowy dżem, pachnie w całej chałupie, jutro - jeśli mój "drugi etat" da mi urlop (wszystko zależy od kondycji moich podopiecznych) - będę warzyć wiśniowe soki.
P.S. Wszystkim, co wzdychali w mych sprawach do Instancji Nadrzędnej bardzo dziękuję. Mam w sercu niebywały pokój i wewnętrzną równowagę, z rodzaju tej, co jej sobie samemu wypracować nie można. A pokój z gatunku tych, co ich świat nijak nie może dać. Tak stoi napisane - i ja to wiem!
Dziękuję.
Niech Wam zostanie oddane - po stokroć!