zatem rzeczone poczyniam.
Oko całe z lekkim jeno uszczerbkiem - ufff!
Rzeczony opiłek (czy też cokolwiek innego) widziałam u dziecka naocznie.
W okularach - zaznaczam!
Błyszczał po cholerze, w lewym oku siedział.
W źrenicy.
Po czem następnego dnia wziął i się zutylizował!
Znaczy już go nie widziałam.
Znaczy samoistnie wypadł:)
Pan okulistycznie kształcona stwierdziła jeno rankę (na)oczną i ostry stan zapalny.
Zatem uff raz jeszcze i Bogu dzięki.
Oko zdrowieje, dziecko pracuje, ojciec dziecka niespodzianie powrócił na dni kilka w domowe pielesze - wolność panie, wolność!:)
P.S. Łoterloo - czy Ty masz pojęcie, że ten, w którego narodzinach netowo uczestniczyłaś we wrześniu idzie już do zerówki?
Czy Ty naprawdę masz pojęcie?:)
P.S.2 To co powyżej - ok.
Reszta jest do dupy.
(znaczy nie cała... domowa jest ok).
Ale nie będę o tym pisać.
Przeżyję, pozbieram się niczym feniks z popiołów i może jeszcze pożyję.
Łatwo nie jest.
Ale komu dziś jest łatwo...
Serdeczności Wam, ludzieńki:)
5 komentarze:
No to faktycznie ufff...
Dzięki, Beatko! :)
Cud czyli?Jak to dobrze,ze dobrze:)Mój całkiem mój w tym roku do zerówki i nawet piętnaście kilo nie ma:) Jaki głupi układ?!
Dzieci są bezczelne i tyle mam do powiedzenia. Weź sobie takie moje - maturę zdało i inne tego typu okoliczności przyrody. Co to w ogóle ma być?
Mówię do niej: postarzasz mnie! Wyprowadź się do ojca, a ludziom będziemy mówili, że masz pięć latek.
Samo wlazło, samo wylazło, to dobrze - oby się szybko zagoiło. A dzieciaki to się rzeczywiście jakoś tak bez pytania starzeją na potęgę ;-)
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)