umarła.
W niedzielę o 12.00.
Wczoraj był pogrzeb.
Ja - żyję, dalej przetwarzam, tworzę, działam, planuję...
Do czasu, kiedy podzielę jej los.
Jak każdy z nas zresztą.
... myślicie o swojej śmierci?
Że przyjdzie, kiedy przyjdzie, jaka będzie?
Że każdemu taki sam koniec...?
Czasem myślę,
że to jedyna sprawiedliwość na tym świecie.
Albowiem nikt się nie wywinie.
I każdy odejdzie zostawiając wszystko.
Oby nam dane było odchodzić bez niepotrzebnego cierpienia...
10 komentarze:
jest już bezpieczna...
Mam nadzieję, że nie cierpiała...
Myslę o smierci często... w sumie chyba mam już bliżej jak dalej, już za półmetkiem. I zastanawiam się, czy tej połówki życia nie zmarnowałam i co zrobić, żeby nie zmarnować reszty...jak wykorzystać pozostały czas.
Kiedyś wydawało się, że śmierć jest taaaaaka odległa... ze zdziwieniem zauważam, że jest tak blisko....
no niestety
od prawie dwoch lat mysl o smierci towarzyszy mi ciagle
Czy myślę? Tak, przecież to część życia...
Ostatni rok tak bardzo mnie doświadczył, że myśl o smierci bywa ukojeniem... W każdym razie od listopada juz się aż tak jej nie boję... Był czas, że bardzo jej pragnęłam. A teraz? Cieszę sie każdym darowanym dniem i choc wiekszego sensu w nim nie widzę, to jednak zaczynam znow kochac życie...
Pozdrawiam serdecznie,
Susan
śmierć nie ma względu na nic, ani na wiek, ani na stanowisko, ani na bogactwo czy urodę... wszyscy w końcu do niej należymy...
Spoczywaj w pokoju Danusiu.
Myślę, i staram się być przygotowana. Nie chciałabym być niedołężna w jakikolwiek sposób. Chciałabym wyparować po prostu.
Poruszyłaś bardzo trudny i ciężki temat. Dopóki ludzie są zdrowi i silni, nie myślą o śmierci. Dopóki nie widzą ogromu cierpienia na twarzach ludzi w szpitalach, nie chcą przyjąć do wiadomości, że oni też są śmiertelni.
Moim zdaniem należy żyć dniem dzisiejszym, nie planować nic na za dziesięć czy dwadzieścia lat, bo to nie ma sensu.
Kiedyś usłyszałam, że "jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz Mu o swoich planach".
Więc może lepiej iść na żywioł, a czasami tylko zastanowić się, co by było, gdyby mnie raptem zabrakło... Gdybym rozpłynęła się niczym pył...
Pozdrawiam
Maryśka
Od nagłej, niespodziewanej śmierci, wybaw nas Panie, mówimy w modlitwie. Chciałabym odchodzić przygotowana, tzn. pojednana z Bogiem, z ufnością w Jego Miłosierdzie. Doświadczyłam też tego, że cierpienie zbliża do Boga, a On daje nam pokój.
Napisalam. Nie wiem, czy dotarlo. Na gmail napisalam.
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)