będąc w połowie (prawie) pomiędzy pięćdziesiątą a sześćdziesiątą wiosną (jesienią???) życia czuć się (okresowo) tak bardzo zmęczoną?
Wypaloną?
Totalnie bez-silną?
Nie, nie zawsze, ale czasami.
Znaczy coraz częściej... tymi czasami...
Zagląda tu do mnie ktoś taki jak ja?
Odpowie na moje pytania?
Norma to czy patologia?
Jestem po raz pierwszy w takim miejscu. W takim momencie.
Nie znam się, no cholera nie znam się.
Proszę o radę.
Bardzo proszę...
Coraz częściej brakuje mi sił.
1,5 etatu wysysa ze mnie soki.
A kiedy jeszcze dochodzą upały to nie ma mnie już wcale - wentylator, wyrko i zgon.
Piszcie - jeśli wola i łaska.
Bardzo, bardzo proszę.
12 komentarze:
Jak widzę z Twojego bloga to to wszystko PATOLOGIA !
Ja zaglądam i tęsknię za wpisami. Ja w tym roku zaliczam 40 lat, ale też jaka wypalona się czuję. Składam na menopauzę....
Pozdrawiam i siły przesyłam :)
Doro, chyba normalnie, bom prawie równolatka z Tobą, jak widzę, i też coraz częściej tak mam. Więc wychodzi na to, że dopadło nas zmęczenie materiału. Ale mamy źródło siły..... a ta duchowa w moim przypadku ma duże przełożenie na siły fizyczne. Więc uszy do góry! Alleluja i do przodu sobie rano codziennie powtarzam:) I niech tak będzie. Wyciągam za uszy do góry, buziole Iza
Nic po pięćdziesiątce nie jest takie jak wcześniej. Człowiek ze zdziwieniem odkrywa, że szybciej się męczy, nie wytrzymuje tak jak dawniej nieprzespanych nocy i musi je odespać (nie pomoże żadna kawa); zaczynają się różne dolegliwości, a to kolana nie wytrzymują obciążeń (narty), a to oddechu brakuje przy podejściu pod górę (góry).
Człowiek zaczyna się interesować zdrowym odżywianiem i je wprowadza, zdrowym trybem życia (np. trekking, rower).
Po sześćdziesiątce - dalej zdrowe odżywianie i umiarkowana aktywność fizyczna - zaczynają się choroby...
No nie ma optymizmu...
Normalne niestety ....... :(((( chyba..... bo ja 48 mam i od dawna się tak czuję :(( no ale ja już 5 lat po zawale to może mam prawo ? ;) a moja mama skończyła 71 i śmiga, że ja wysiadam w przedbiegach ;) tylko siła z GÓRY pomaga przejść przez życie :))))
Pozdrawiam serdecznie :)
I po co Ci to półtora etatu, no po co?
Sama sobie to robisz.
A może byś tak coś na drutkach wreszcie zrobiła, bo chyba przez te remonty i etaty całkiem już bidule pordzewiały. To przecież naukowo dowiedzione, że robienie na drutach uspokaja, relaksuje, daje wielką satysfakcję. I przypominam na koniec, że to i pożyteczne, i przyjemne. Pozdrawiam jak zwykle serdecznie Agnieszka
Trzeba znaleźć sobie jakąś pasję :). Bo przecież życie zaczyna się po pięćdziesiątce! zamiast dodatkowego pół etatu zajmij się sobą, przypomnij sobie co lubisz robić, spędzaj czas wolny na miłych zajęciach, nie na pracy albo lataniu ze ścierką po domu. Wypalenie, zmęczenie, depresja itd - to się zdarza w każdym wieku. Zamiast się użalać, znajdź sobie nowy cel w życiu, jakieś nowe hobby, albo wróć do starego, na które nie miałaś dotąd czasu...
Przynajmniej wiesz,że żyjesz! serdecznosci.
Rzuć te 0,5 etatu i zajmij się sobą, bo długo tak nie pociągniesz. A żadne pieniądze nie naprawią później zdrowia. Moja siostra jest przed 30 a z powodu pracy wylądowała na oddziale dziennym w szpitalu i musiałam się z nią kłócić o to czy w ogóle wstanie z łóżka czy nie. Teraz jest trochę lepiej, ale już musi żyć na lekach i się pilnować. Oszczędź tego sobie i rodzinie. Bo naprawdę nie warto tego sobie robić.
Moja droga miewam już tak samo , ale wydaje mi sie że to wszystko to wina numeru pesel. wpisali do dowodu te cyferki i poszło. mnie sie wydaje że moge tak samo robić i tyle samo co 20 lat temu. A tu a ku-ku niestety.
Dorko, niestety kalendarz dalej leci. Ja już odczuwam zmęczenie, nadwagę, niechceniemisię.
Tymczasem dokoła mama schorowana, praca, wnuki, moje osobiste plany. Czasem mam dość.
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)