na zawał albo inny wylew.
Z powodu meczu Polska - Portugalia.
Muszę odwracać uwagę, bo nerwy mam jak postronki.
Tak bardzo życzę naszym zwycięstwa.
I naprawdę mam do tego ważny powód.
Niech im będzie dane - no niech!
Edit:
Było cudnie, było pięknie - pomimo przegranej!
Jestem dumna jak jasny gwint.
Pokazaliśmy się Europie - i jako piłkarze, i jako kibice, i jako POLACY!
Kuba Błaszczykowski - ogromne dzięki i szacunek!
Idę ostudzić emocje.
Może nad ranem zasnę:)
czwartek, 30 czerwca 2016
czwartek, 23 czerwca 2016
Cóż,
dziś osiągnęłam punkt prawie-krytyczny.
Organizm błaga o wolność.
Od pracowego stresu.
Serce bije nierówno.
(zbyt często).
Napięcie sięga zenitu.
Pracować trzeba, a w cholerę się nie da.
Do dobrej pracy potrzebna jest współpraca, a tej niestety nie ma.
Z tymi, z którymi robić to muszę...
Ludzka zachłanność na władzę jest straszna.
Powalająca.
Patrzę na to i niedobrze mi.
Tyłki przyklejone do stołków, odrywane siłą.
Pewność własnej nieomylności (na kompleksach zbudowana).
Niszczenie najlepszych, utrudnianie życia utalentowanym, byle tylko własną "pozycję" zachować.
Kłamstwa.
Manipulacje.
Podkładane świnie.
Nie nadaję się do takiego życia.
Mowa moja jest "tak, tak, nie, nie".
Lawiruję z trudem, bo muszę.
Była nadzieja na lepsze.
Czekaliśmy wszyscy z radością.
Dziś nasza nadzieja uległa poważnemu nadwątleniu.
Jeszcze nie umarła...
Za trzy tygodnie jadę na urlop.
A w sierpniu... jeśli stres osiągnie apogeum, jeśli nie dam rady... po raz pierwszy w życiu pójdę do lekarza i powiem mu, jak jest.
I poproszę o dwa tygodnie dodatkowego "urlopu".
Inaczej zeświruję.
Czuję, że bezwzględnie muszę o siebie zadbać.
W końcu mam tylko jedno życie...
Organizm błaga o wolność.
Od pracowego stresu.
Serce bije nierówno.
(zbyt często).
Napięcie sięga zenitu.
Pracować trzeba, a w cholerę się nie da.
Do dobrej pracy potrzebna jest współpraca, a tej niestety nie ma.
Z tymi, z którymi robić to muszę...
Ludzka zachłanność na władzę jest straszna.
Powalająca.
Patrzę na to i niedobrze mi.
Tyłki przyklejone do stołków, odrywane siłą.
Pewność własnej nieomylności (na kompleksach zbudowana).
Niszczenie najlepszych, utrudnianie życia utalentowanym, byle tylko własną "pozycję" zachować.
Kłamstwa.
Manipulacje.
Podkładane świnie.
Nie nadaję się do takiego życia.
Mowa moja jest "tak, tak, nie, nie".
Lawiruję z trudem, bo muszę.
Była nadzieja na lepsze.
Czekaliśmy wszyscy z radością.
Dziś nasza nadzieja uległa poważnemu nadwątleniu.
Jeszcze nie umarła...
Za trzy tygodnie jadę na urlop.
A w sierpniu... jeśli stres osiągnie apogeum, jeśli nie dam rady... po raz pierwszy w życiu pójdę do lekarza i powiem mu, jak jest.
I poproszę o dwa tygodnie dodatkowego "urlopu".
Inaczej zeświruję.
Czuję, że bezwzględnie muszę o siebie zadbać.
W końcu mam tylko jedno życie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)