czwartek, 3 października 2024

Nie myślałam,

że jeszcze kiedyś będę coś robiła pierwszy raz i że będę miała z tego powodu superradochę 😀 Otóż mój stan zdrowia nie bardzo pozwala na długie stanie, a co za tym idzie - gotowanie posiłków. Ratujemy się na różne sposoby, lecz obojgu nam brakuje domowych pyszności.

I otóż Mój-Ci-On umyślił, że on ugotuje obiad, pod moim kierownictwem. DZISIAJ. Ha! Nie bardzo w niego wierzyłam, a on chęci miał duże. Na szczęście nie pokazałam mojego niedowiarstwa, zaordynowałam zakup mięsa z nogi kurczaka (2 opakowania) oraz ziemniaków. Monsz przytargał rzeczone dobroci do chałupy, rozpakował, po czym o instrukcje poprosił.

Zatem ja - Szef Kuchni znaczy 😀 pokierowałam mężczyzną mym jedynym tak, że obiad przepyszny ugotował, wieczorkiem, obiadek ten na jutro i nie tylko. Mięsko w fazie zaawansowanej obróbki wyglądało tak:


ziemniaczki jakie są, każdy wie. Gotowanie poszło mężu tak sprawnie, a ja ze wspólnie spędzonego w ten sposób czasu miałam przyjemność tak wielką, że oto jesteśmy umówieni na dużo wspólnych gotowań, a nawet i na ciast pieczenie. Wszystko razem powoduje, że zamiast nurzać się w ciemnościach okrutnych listopadów i grudni będziemy się cieszyć obecnością wzajemną, pochyleni nad kolejnymi wytworami rąk naszych w kuchni.

(Monsz poszedł na chwilę do sąsiada, ja dałam nura do kuchni... miałam tylko spróbować, zamiast tego pożarłam 1/4 kuraka oraz tyle samo ziemniaczków - no palce lizać, mówię Wam, palce lizać! Do grzechu się mężu przyznałam, kary uniknęłam 😆😆😆).