środa, 4 maja 2011

Sami chcieliście,

dzianin nie pokażę, fotek nie mam - za to mam WRAŻENIA.
Z podróży wczorajszej mam!

Podróż? Spoko! Śnieżyca prosto w pysk (czytaj: w szybę auta), śnieg na autostradzie i letnie opony na tym śniegu, ale spoko.
We Wrocku już było mniej więcej jako tako, planowaliśmy szybką herbatkę u teściowej i w długą na chałupę mieliśmy piernikiem ruszać, po czym dojechawszy:
1. odebrać od rodziców psa;
2. grzać w piernatach zmarznięte kości, aż się wreszcie wygrzeją na amen (mieliśmy podejrzenia, że to nie jest możliwe, stopień wyziębienia członków albowiem był znaczny).

Ale jako że u nas paliwo osiąga ceny kosmiczne, a bak się powoli był opróżniał kierowca zdecydował, że czas tankować. Rzeczone tankowanie poczynił, po czym powozem czterocylindrowym ruszył. Ujechał może pięćset metrów, nausznie odebrał niepokojące bodźce dochodzące z silnika, po czym silnik dziad współpracy odmówił na całego. Coś jakby jeden cylinder szwankował (tak mówił mój-ci-on, ja tam mu wierzę). Zaiste cierpliwość nasza była na totalnym minusie... Na szczęście paszczęki udało nam się zamknąć i nie kląć w głos, na szczęście dwuipółletnie auto (salonowa nówka, no!) raczyła na kilka minut zatrybić i pod dom teściowej się doczołgała.

Teściowa zziębniętych podróżnych przygarnęła, napoiła i nakarmiła, ja podzwoniłam do ludzi różnych informując o niespodziewanej zmianie planów. Zwierzyłam się też Laurze z naszych kłopotów, ta mi przysłała sms-a pytając, czy jest może jaki święty od silników (podejrzewam, że chciała nawiązać z nim łączność!). Odpisałam, że owszem jest, na imię ma Asistance i właśnie mamy z nim dobry i intensywny kontakt:)))

Zatem autko odjechało na lawecie ("świętego" od silników dobrze wymyślono, sprawa została załatwiona w pół godziny od zgłoszenia), my odjechaliśmy w bety śpiąc snem sprawiedliwych. Po długim śnie W CIEPLE mój-ci-on pojechał dziś rano do szpitala dla pojazdów, choroba okazała się ciężka, diagnoza trudna do postawienia, auto czeka w kolejce do elektryka - i jeszcze poczeka, to nie chirurgia przecież. Ja ruszyłam do domu szynobusem objuczona niczym osioł, mąż po utracie ostatnich złudzeń ruszył do chałupy pięć godzin później objuczony niczym muł. I wreszcie wylądowaliśmy w wymarzonych domowych piernatach! Po długich i ciężkich cierpieniach:)

Podsumowanie:

1. Violetowa z przyległościami dotarła bezkolizyjnie - ona swoje przygody z pojazdami zaliczała PRZED majówką, więc jakby miała już odrobione te lekcje.

2. Wszystkie spotkania udały się nadzwyczaj, niestety w układzie czasowym zajeżdżało... malizną! Mało, mało i jeszcze raz mało! Spotkania były trzy, każde trwało mniej więcej trzy godziny, a czas płynął w tempie kosmicznym.

3. Jedwabie, wensy i kołowrotek - mniam! Namacałam się, napatrzyłam, uściskałam Laurę, z którą jak dotąd jedno mailowo i telefonicznie mogłam się kontaktować. Już tęsknię. Mało było, no mało!

4. Żurawinowa finlandia jest smaczna i świetnie rozgrzewa, natomiast żołądkowa gorzka jest paskudna i daje po łbie, co niektórych pijących przyprawia o głupawkę, na którą zapada natychmiast cała reszta otoczenia patrząc na zarażona głupawką osobę:))) Pamiętajcie - jak się grzać to finlandią, jak urżnąć - to żołądkową!

5. Wszystko, ale to wszystko byłoby super gdyby nie to &*^%#$@*&% ZIMNO!!! Nie można było przed nim uciec, długo będę tę zarazę pamiętać.

6. Proszę o dobre sprawdzone pomysły, jak sobie poradzić z dwoma osobnikami płci brzydkiej, którzy nocami trenują gorliwie piłowanie na częstotliwościach uniemożliwiających reszcie stada spokojny sen! Jestem niewyspana, oburzona i w ogóle sfrustrowana. Nawet wieczorne pompowanie w gardła pilarzy środków roboczo zwanych "antychrapami" dawało skutki tak mizerne, że nad ranem moja żądza mordu sięgała zenitu. Pojedynczy osobnik się nawet teleportował na jedną noc do pomieszczenia, w którym było gdzieś około 2 stopni pana Celsjusza... I nie uświerkł na amen, wyobraźcie sobie! Nawet nie był sztywny:) Szkołę przetrwania trenował, chcąc nam umożliwić spokojny sen. Ale umówmy się - to nie jest wyjście! Proszę pięknie o sprawdzone rady - następnym razem panowie będą w niebezpieczeństwie, a i życia mogą nie ocalić... z mojego powodu! Bo to JA nie mogłam spać! A jak przez kolejne noce nie jest mi dany spokojny sen to lepiej mi zejść z drogi - oj lepiej zejść:)

22 komentarze:

Marzycielka pisze...

Jesteś nareszcie! Ale się martwiłam tym Twoim milczeniem. Próbowałam sobie tłumaczyć, że może prądu w Was nie ma, albo neta u Was nie ma, albo...
ale ja z gatunku tych martwiących się...
No ale dobrze, że już jesteś :)

Dorothea pisze...

Ano jestem:)
A u teściowej netu rzeczywiście nie ma.
Zaraz lecę sprawdzić skrzynkę, ale napiszę już pewnie jutro, bo padam!
Buziaki serdeczne, Aniu:*

fanaberiapraga pisze...

Matko, ale się wydarzyło!

Ponadto pragnę poinformować, że rozgrzewa, upija i chce się tańczyć po śliwowicy - nie siać mi tu wódkowej propagandy :)))

Spotkań zazdraszczam, ale nadziei nie tracę :)

Chrapiących albo nie poić " wódkom" albo odchudzić o 10 kg :)))

Dorothea pisze...

Basiu - chrapiące nie takie grube i nie chlały, słowo!
Śliwowicę zapamiętam - trza będzie od górali nabyć i na stosowne okoliczności przechować:)
A propagandy nie sieję, no coś Ty! Ja tylko piszę, jak sobie radzić w ekstremalnych warunkach:)))

Na spotkanie nadziei nie trać, jako i ja nie tracę! A widziałaś wełnę uprzędzioną przez Violet??? Mówię Ci - ona z tych szybko uczących się, Laura mi mówiła, że jeszcze kilka podejść - i poszłaby w kołowrotkowe tango jak nic!

;) pisze...

Oooo, to widzę nie tylko nas "pobłogosławiono" w ten weekend... choć żadna to pociecha:(
Myśmy skasowali dwa autka, jeden szyjny kregosłup (na 6 tygodni w kołnierzu), jedno podudzie(dzięki Bogu tylko mocno stłuczone) i jak się jeszcze, już w domu okazało jedną przepuklinę(zakwalifikowaną do pilnego zabiegu usunięcia pępka z wszyciem siatki)...
Zważywszy na możliwośći niezaszłe (za autkiem w które trzepliśmy jechał tirek... za nami jechał bus, który jechał na tyle daleko i wolno... że zdążył skrecić na pobocze zanim i jego po obrocie i wjechaniu spowrotem na nasz pas nie skasowaliśmy-albo on nas...)... bilans wyszedł i tak na nasza korzyść...
Pozdrawiam ze swego unieruchomienia:)

Frasia pisze...

Noooo, tego długiego weekendu to z pewnością długo nie zapomnisz ;)). Spotkań zazdroszczę ogromnie, całej reszty zdecydowanie nie!
Dobrze, że już wróciłaś :)

Dorothea pisze...

Millu - to ja już będę siedzieć cicho, moje "przygody" to pikuś w porównaniu z Twoimi!
Dobrze, żeście życie ocalili... że ten tir i ten bus jednak Was nie tknęły. Wracaj do zdrowia najszybciej, jak się da!

Dorothea pisze...

Frasiu, wierzę, że nie zazdrościsz:)))
Na szczęście wespół wzespół jakoś łatwiej takie zimno znieść, a samochody jak to samochody - no psują się, jakżeby inaczej!
Ale żeby aż tak? To dla mnie nowość. Kiedyś (przy poprzednich samochodach) mąż puknął, stuknął, świecę albo inne koło wymienił i było git. Teraz w pełni sprawne auto nagle kołkiem staje i rżnie głupa! I NIE JEDZIE! A może przecież to być tylko jakaś banalna elektryka albo inna elektronika i trzeba zaraz Asistance i lawetę i cuda wianki! Strasznie jestem ciekawa, co jest temu samochodu, strasznie!

Agata pisze...

cóż by to był za wyjazd bez przygód ;)

żurawinowej finlandii nie degustowałam, trza by nadrobić :P

Ata pisze...

Mocnych % nie przyswajam.
A na przyszłość stopery polecam. Przetestowałam w szpitalu i działały! 6 chrapiących na raz starszych pań nie dało im rady :-D

Dorothea pisze...

Agata - degustuj, a jakże!
Choć ja nie dla smaku, ino dla rozgrzewki polecam:)

Dorothea pisze...

Ata, no ja też!
Ale jak cholerne zimno skręca mi łapy i mrozi palce u stóp to wtedy przyswajam w małych ilościach:)
Finlandia to był mocniejszy łyk - i pół godzinki ciepełka, znów łyk - i znów ciepełko, a żołądkowa... brrr, nawet wspominać nie chcę!
Stoperów próbowałam, ale się przyzwyczaić nie mogę - przeszkadzają mi te korki w uszach jak cholera.
Muszę chyba potrenować!

tkaitka pisze...

A mój ślubny twierdzi, że nie ma jak dębowa lub osobiście przez ślubnego robiona porterówka. Jestem za porterówką.
Już po wszystkim stwierdzisz, że nie ma to jak przygody - dzięki nim wyjazd w dwójnasób staje się niezapomniany:)

anust pisze...

nio cuzammen do kupy, to nawet fajnie mieliście:)a mójcion:)) nie może spać na wznak bo wtedy po garach daje, na boczku, tylko na boczku:)

martuuha pisze...

dobrze, że cali i zdrowi jesteście :*
ale gdzie te dzianiny ja się pytam! ;-)) (a finlandia dobra, dobra :D)

Dorothea pisze...

Tkaitka - dębowa, mówisz? Obaczym przy kolejnej ciężkiej zimnicy (oby jak najpóźniej)! Bo o porterówce nie słyszałam ani nie piłam, ale ja mało trunkowa jestem:)

Dorothea pisze...

Anust - no gdyby nie to, że cuzammen to by się nijak przetrwać nie dało. No i gdyby nie spotkania wszystkie trzy, na których się zapominało o zimnicy upierdliwej:)

Dorothea pisze...

Martuś, słonko, ja Ci będę dziesiąty raz to samo tłumaczyć??? No taka kształcona, a cóś zatrybić nijak nie może:D

Dzianina nieskomplikowana to taka, przy której za wiele nie trzeba myśleć, paniała? Przy Twojej nie myśleć się nie da - cierpliwości się uprasza, mówiłam, że nie będzie szybko!

martuuha pisze...

oj,oj, kształcona :P
mówiłaś, że skomplikowana, ale mówiłaś też, że zabierasz fuksję na weekend ;-)

Dorothea pisze...

Zabrałam! Ba - świadków mam, że zabrałam.
Ino mózg mię w tem zimnie pracował cienko i nowych tematów poruszać nie był w stanie.
Widzisz - nawet naszemu samochodu zimno i wilgotność zaszkodziły (jak mniemam:), a co dopiero mojemu mózgu? I organizmu całemu??? Ty wiesz, ileż on wydatkował na samo przetrwanie? No mówię Ci! Na inwencję twórczą już mu sił nie wystarczyło nijak.

(poczuła się usprawiedliwiona i rozgrzeszona i poszła... szukać fuksjowej weny:)))

twardzielka pisze...

Uchachałam się po pachy! Ale współczułam szczerze! Na zarazę chrapiącą mam tylko jeden skuteczny sposób - budzić!! Co prawda potem i tak chrapie, ale przynajmniej rano też niewyspana - tyle z tego mojego...
No i przyznam się bez bicia, że też zazdroszczę...oprócz śniegu - ten miałam własny - przysypał mi niezapominajki.
A krupniczek próbowały??

Dorothea pisze...

Nie próbowały - a sprzedawca polecał! Ech, było wziąć, no widzisz?
Też dobrze grzeje???
I uchachałaś się, paskudo, no wiesz!:)
Budzenie nie pomaga. Wtedy nie śpimy oboje.
Postanowione: kupuję korki w uszy! Będę trenować. Aż się nauczę z nimi spać i przestaną mi przeszkadzać!

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)