Byłam dziś na uczelni dopełniać kolejne zaległe formalności (50+ to nie jest dobry czas na studiowanie, bo jest wtedy bardzo dużo życia w życiu i sił jakby mniej, już to wiem, z autopsji).
Szukać wykładowców, zbierać wpisy.
"Wisiał" mi jeszcze jeden nieszczęsny niezaliczony przedmiot (warunek), ja z tych co to kiedyś przed laty wszystko miałam do przodu, a teraz pozaliczali wszyscy, a ja z tym warunkiem zostałam. Na sam koniec studiów.
I z kompletną niemożnością zaliczenia tego przedmiotu - ze względu na osobę prowadzącą zajęcia.
Mogę śmiało tak pisać, bo wszystko w ciągu sześciu semestrów mam pozaliczane i dobrą średnią z całego okresu studiów.
Były liczne skargi na tego człowieka, na jego totalny brak umiejętności przekazywania wiedzy przy ogromnym potencjale intelektualnym i tytule prof. dr. hab.
Dziś w dziekanacie zupełnie nieznany mi mężczyzna słysząc o moich problemach, jeden z senatorów uczelni powiedział mi, że ten pan już tu nie pracuje.
Z powodów, jak powyżej...
Że mogę zaliczać u kogoś innego.
I że on mi pomoże, już teraz, natychmiast.
I zaliczyłam i mam wpis!
Po tym zaliczeniu obrona to pikuś. To właśnie tamtej sprawy nie umiałam przejść, to ona nie dawała mi żyć.
Jeszcze jestem w stuporze, naprawdę... jeszcze nie wierzę, że to już za mną...
Jeśli przed człowiekiem od dwóch lat stoi potężny problem, jeśli nie widzi szans na pomyślne rozwiązanie sprawy (z prof. dr. hab. układać się nie można było, był do bólu proceduralny, a większość z nas miał za tumanów i dawał temu wyraz upokarzając nas często) - i jeśli ten problem zostaje załatwiony ot tak, pstryk i już - to stupor jest absolutnie wytłumaczalny.
Zaliczenie miałam o 13.00, jeszcze do tej pory muszę sobie uświadamiać, że mi się to nie śniło:)
Chętnie napisałabym więcej, ale tym razem nie mogę:)
Zostało mi jeszcze:
- Zebranie 4 wpisów (zaliczenia mam wszystkie)
- Dokończenie pracy, ocena i recenzja (za tydzień)
- Cała papierologia związana z obroną, którą znacie i o której wiecie
- Obrona.
Wracam do życia! Tym co pamiętali serdecznie dziękuję za wszystko.
Mam teraz urlop szkoleniowy (tydzień), który łączę z opieką nad pooperacyjnym szkrabem.
Minuta po minucie, godzina po godzinie schodzi ze mnie stres.
Lada dzień na swoje wyprowadzają się dzieci, a ja odzyskuję niepodległość:)
Planujemy wymianę okien, remont całej chałupy (jest potrzebny), nowe meble w pomieszczeniach, które tego potrzebują. Haracz płacony uczelni będzie teraz szedł na konto oszczędnościowe i z niego będziemy finansować domowe przedsięwzięcia.
Tak, wracam do życia.
Nie wiem, co mi ono przyniesie, nie myślę o tym.
Będę grzebać się w ziemi (uwielbiam), jeździć na rowerze, łazić po górach.
W sierpniu mam urlop nad jeziorami.
I jak znam siebie zaraz rzucę się... na druty! Choć odrobinkę, choć tyciuteńko:)
Dla czystego relaksu!
Nie macie pojęcia, jaką ulgę czuję.... Nie macie pojęcia!:)))
23 komentarze:
Dokończę len z merynosem Kankankowy, a potem to już Martuuhowe zamówienie, bo mię dzioucha zlinczuje:)))
Kąpiel w źródlanej wodzie... ale to są źródła termalne, zimnych nie lubimy!:D
No to gratuluję!!! A teraz odpoczywaj i relaksuj się bo zasłużyłaś na to :). Bardzo już jestem ciekawa Twoich nowych dzierganych dzieł.
Dzięki, Frasiu kochana!
Choć gratulować nie bardzo jest czego, bo to wszystko jakby... poza mną:)
Ale jest ocena (bdb!), jest autograf, najgorsze za mną!
A dzieła będą - pewnie nieprędko je sfinalizuje, ale będą:)
Buziaki!
Już dawno miałam zostawić komentarz i tym razem się odważę :) Świetnie się Pani wpisy czyta, poważnie :) zwłaszcza z kupkiem kawy przed kolejnym egzaminem- odkładam na bok myślenie o dehydrogenazie pirogronianowej i innych cudach enzymologicznych i mam chwilę relaksu.
Pozdrawiam ciepło- dziergająca imienniczka z Poznania :)
Nie "przezywaj" mię Dorotko droga od "pań" - tu jesteśmy po imieniu:)
Zapraszam częściej, komentuj, ile wlezie!
Cieszę się, że mogłaś odpocząć przy moich wypocinach, a ja zaraz sobie sprawdzę z ciekawości, co to są te Twoje dehydrogenazy pirogronianowe, biologią mi zajeżdża, a temat sercu bliski, bo kiedyś tam biochem kończyłam i na AM rok studiowałam, więc sentyment został. Idę sprawdzać - i serdeczności ślę!:)
kochana, no to tylko uściskać Cię (tak jak na sabacie, tylko radośnie) wypada i cieszyć razem z Tobą! :)*
Ściskaj, ściskaj - lubię:)))
I na uszko poszeptaj swoim cudnym głosem, też lubię... Twój tembr głosu, taki wyjątkowy - uwielbiam!:)
Szeptaj, komórkę masz:)))
To jak bajka- tak piękne, że aż brzmi niewiarygodnie, wywalili wykładowcę z uczelni.Jeśli to możliwe, idź za ciosem, po co odkładać na wrzesień, nie można jeszcze teraz obronić pracę?
Nie mam ochoty się spinać.
Nie spieszy mi się.
Wrzesień będzie dobry:)
Kim jesteś, anonimowy?
Przedstaw się, lubię znać choćby z nicka swoich gości:)
Jestem ulach, bardzo bliska koleżanka Gackowej. Jak wpisuję komentarz, to gdy wybieram profil, komentarz znika. A kilka razy był długi. Tym razem, żeby nie zniknął, kliknęłam anonimowy. Może wiesz, co powinnam zaznaczyć?
Bardzo się cieszę i szczerze Ci gratuluję. Ja do 24 sierpnia muszę oddać dwa rozdziały, muszę bo potem jadę na wakacje a po wakacjach te dwa rozdziały będę musiała 'obronić'. Po tym będę znow miała troszkę luzu.
doro, za późno już na dzwonienie do Ciebie - mama by mnie zjechała za nachodzenie ludzi o tej porze ;)
Cieszę się razem z Tobą i gratuluję z całego serca!
Jak najwięcej takich niespodzianek "niemożliwe staje się możliwe" w życiu :))) Dla wszystkich tu zaglądajacych... i nie tylko...
Ten huk słyszany to ten kamień z serca,który Ci spadł ?!Gratuluję i pozdrawiam - ela
Jak ja lubię Ciebei czytać. łykam wszystko zachłannie apotem poczytuję komentarze, bo na Twoim blogu prowadzi się wyjątkowe dyskusje. Tak fajna atmosferka i tacy fajni tu ludi ze, że aż żal opuszczać tę stronkę.
Moja prawie Pani Magister - widzisz jak szczęście puszcza do Ciebei Oko ? Na pewno mu się spodobało u Ciebie i już zostanie.
:*** Ale się cieszę:)
Wiesz, jak bardzo, tak?:)
I dla mnie to też wielka ulga:)
no to ufff po raz kolejny :)
czy ja wyglądam na zdolną do linczu? no proooszę Cię! ;)
Podpisuję się pod wszystkimi gratulacjami, ale głównie pod komentarzem Krysi i Uli-koleżanki Gackowej. Ja też tu lubię zaglądać (to już graniczy z uzależnieniem). Pozdrawiam gorąco znad morza. Marzena
super! Napisałaś to tak, że nawet mi jakoś ulżyło, choć żaden nawiedzony prof.dr hab. nad głową mi nie wisiał ;)
podrutuj trochę :)
a w kwestii siły, to ja i tak wiem swoje - na podstawie tego, co u Ciebie czytam :)
Dorotko gratuluje ! masz dobry wplyw na ludzi to i ludzie odwdzieczaja sie tym samym dzieki czemu egzamin u calkiem obcego wykladowcy zaliczony ;)
Nie chcesz za jednym zamachem i obrony w lipcu zakończyc ? mialabys juz calkiem z glowy nauke !
Przytulaski ogromne !
To pięknie!
Ja osobiście czekam na postępy aeoliana :)
trzymam kciuki za szczęśliwe zakończenie tego galimatiasu, a już niedługo będziesz wolna :-)
cieszę się razem z Tobą! :)
uściski :)
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)