miałam w październiku. Płodne w posty - niekoniecznie dziergane:)
14 notek - no szok dla mnie samej:)
Nie macie przesytu/niedosytu/poczucia pisania o niczym (niepotrzebne skreślić)?
Bo ja nie:)))
Spora część październikowych udziergów czeka na pokazanie, bo ciągle fotkom czegoś jeszcze brakuje.
Listopad za to jest płodny w dzierganie.
W ciągu siedmiu dni dziabnęłam ponczo - takie jak chustkowe, dziś skończyłam, już na plaskacza leży i schnie, fotek jeszcze nie posiadam, dwie godziny temu uszpiliłam i ułożyłam.
Jeszcze czapka i mitenki i sesja na modelce - i będzie git:)
Kiedy zaczynałam pisać tego posta w głowie miałam zdjęcia, które chciałam dziś pokazać.
Zdjęcia dawnych udziergów, a właściwie mixu udziergów - pięknie udrapowane na manekinie dwie chusty, estonia i tryton, do tego perły, efekt wyszedł obłędny (jak dla mnie). Ciekawa byłam, czy podzielicie mój zachwyt co do tego połączenia.
W trakcie edycji dotarło do mnie, że zdjęć NIE BĘDZIE, bo być nie może!
Sieć domowa się wypięła na mojego kompa, albo mój komp wypiął się z sieci, karta sieciowa udaje, że jej nie ma, a ja nadaję z mężowskiego lapka, co oznacza, że dostępu do zdjęć nie mam, bo one są na moim!
I znowu będzie jeno drętwa gadka:)))
A w ogóle zaczynają się SCHODY.
Moja pracownica brała udział w autokarowym wypadku, bliskie spotkanie z naczepą tira, cudem ocalone życie 30 pasażerów dzięki przytomności kierowcy autobusu, kierowca tira zbiegł. Do domu wróciła, do pracy na drugi dzień przyszła, bolał trochę kręgosłup. Wywaliliśmy na siłę do lekarza, zrobiono badania - złamany krąg lędźwiowy! Kobieta niemłoda, żywa jak srebro, jak rtęć, teraz zakuta w gorset... a ja samiuśka z całą finansową pracową kuwetą! Przed końcem roku. No miodzio po prostu. Latam na wysokości lamperii, bo wychodzi na to, że mam swoje półtora etatu, a wykonując jej robotę mam jeszcze jeden cały, co razem daje dwa i pół! Zaiste czeka mnie żywot cyborga:)))
Dam radę, muszę.
Ona musi wyzdrowieć i mieć na to czas, musi do roboty wrócić (baaardzo chce!), ja drugiej takiej nie znajdę:)
A w chałupie od poniedziałku trzeci etap remontowej rozpierduchy - tym razem miesięczny.
Rozważam wyprowadzkę do pracy - jakąś matę, kołderkę, będzie mi tam lepiej niż w totalnie zasyfionym domu, co nie? Gdyby te alarmowe czujki udało się jakoś wyłączyć, bo jak nie to zaczną wyć, jak się będę na drugi bok przewracać...
Się dzieje. Ciesze się jak dzika norka - miesiąc cyrku, a później już tylko pięknie... w części pomieszczeń, w tym w kuchni. Wytrzymam, żebym miała zdechnąć.
Mój-ci-on gorzej to znosi, ale cóż - te typy tak mają, nie zamierzam się tym przejmować!
W końcu to mnie nazwał LOKOMOTYWĄ REMONTOWĄ, tak?
A ja nie jestem lokomotywą - ja jestem co najmniej SZYNOBUSEM, a kto wie - może i EUROCITY...:D:D:D
54 komentarze:
Obiecałaś być dzielna dzika norko :) To chyba jakiś ogólny czas rozpierduchy dla Dorot- tu remont i praca, blog obok firma, u mnie magosterka, publikacja + grant- chyba na prawdę musimy popierniczyć wszystkim krasnoludki :)
Musimy bezwzględnie!
Niech popylają na umowę o dzieło - na ZUS-y nas nie stać:D:D:D
To może zawalczymy o jakiś sponsoring? A może fundusze europejskie na to są?
Po prawdzie na krasnoludki to funduszy nie widziałam! Ale na badania biologiczne na pewno są - dla krasnoludków sie uszczknie:D
O i gra gitara, ja jutro się popytam, może jakiś grant by był, to się rozpisze- a we środę zawładniemy razem z martuuhą światem :)Dobrej nocy i do jutra :)
Pa!
Przesytu w czytaniu Twoich postów absolutnie nie mam - jak dla mnie, możesz pisać częściej :). Mam jedynie lekki niedosyt zdjęciowy :(. Tak ciekawie napisałaś o tych swoich udziergach, że teraz mam ogromną ochotę je zobaczyć :). Nie mogłabyś jakoś tych zdjęć przetransportować ze swojego kompa na pracowego i wrzucić na bloga? Tym bardziej, że niemal grozi Ci zamieszkanie w pracy ;).
Życzę Ci jak najspokojniejszych dni w pracy i jak najszybszego powrotu do zdrowia dla koleżanki :). Bo coś mi się zdaje, że początek roku w Twojej pracy wcale nie jest łatwiejszy niż jego końcówka.
Trzymaj się! Uściski :)
Czekam z niecierpliwością na nowe Twoje nowe dziergadełka, nie prowadzę bloga ale Twój czytam regularnie i podziwiam.Pozdrawiam.
Post przeczytałam prawie bez oddechu, oj dzieje się dzieje...ale ten ciężki czas i tak minie i wszystko powróci do normy, trzymam kciuki. Przesytu nie czuję bo Ciebie można czytać i czytać...hmmm może jakaś książka? Pozdrawiam
Dasz radę! Jesteś niesamowita kobita! pozdrawiam i czekam na jeszcze hel
dodgers - ja w sprawie środy i zawładnięcia światem - czy Ty nie powinnaś na tę okoliczność bloga założyć? A może masz, a tylko ja nie mam o tym pojęcia, hę?
A rzuć to w cholerę i urwij się na wagary. Do miłego miasta z dobrą kawą i przynajmniej dwiema takimi co z nimi możesz pogadać.
Dorota - zostawiłam Ci komentarz u egzegezy. Nie lubię Cię dziś.
Martuuha Ty też będziesz mnie blogiem męczyć? Umówiliście sie czy co? Ja nie wiem co będzie z tą środą, ale jak będzie taka jak ten wtorek, to ktoś ucierpi, jak mamusie kocham (a kocham mocno).
Doro- ile krasnali już podpierniczyłaś? Ja żadnego jeszcze- po zmroku robię polowanie :)
dodg - z planów opanowania świata - nici. właśnie mi powiedzieli, że jutro siedzę w robocie cały dzień bez prądu. o jak miło, doprawdy :(
Martuuha chomika zamontuj z tą karuzelą i podłącz do prądownicy :) Albo wyruszaj z nami na podpierniczanie krasnali, niech robią za Ciebie :)
Dorothea- ile potrzebuję motków Limy dropsa na sweter rozm. 40? orientujesz się może?
Pisz , bo tłumy uwielbiają Cię
czytać
rozmawiać
śmiać się
płakać (jak potrzeba)
ja Cię very lofff :):*
i ubóstwiam Cię czytać :)
alem Ci nasłodziła! styka!
p.s. nie zapominaj o badaniach bo zabijem!!!:*
Doro,ja jestem zawiedziona...brakiem zdjęć. Nie masz w domu pena,żeby przenieść na mężowego ,pliiiiis
Jedyny pozytywny akcent w tym co piszesz to to że jesteś w stanie dalej się trzymać i tak pisać.No i co jak Cię po tak napisanym poście pocieszać.Trzymam kciuki abyś to wszystko jak najszybciej miała za sobą.
Pozdrawiam tak od serca:))
No, to masz urwanie nie tylko głowy. Bierz piesa i via wschód się kieruj. Przyjmę, ugoszczę, przetrzymam :-) Robotę zdalnie pociągniesz.
A strasznie ciekawa jestem Twoich chust, bo kupiłam sobie straszną cieniznę z zamiarem udziergania. Ale. Nie mogę zdecydować się na wzór. A chcę taką właśnie jakąś estońską. No, i nie wiem, czy podołam. Bo owszem ażurów robiłam całe mnóstwo, ale nie chusty.
Jak Ty masz tak płodne dni (w robótki) w trakcie remontu i bez pracownicy, to aż się boję co to będzie, jak wszystko wróci na swoje tory ;-)
Tym co lubią to pisanie odpowiadam hurtem - naści, a na zdrowie wam:)
Tym, co im udziergów brakuje - cierpliwości, mam sporo w zanadrzu, ino nie ma kiedy wrzucić albo sfocić. Niedługo będzie wysyp:)))
Laura - pakuj walizki za około miesiąc i jedź do mię - dobrze zapłacę! Skoro tak kochasz poremontowe sprzątanie... no kurde nie każ mi tego rozumieć:)
Ciekawe swoją drogą, jak tam Martuuha bez prądu... przeżyje? Jak myslicie?
Kurde - ani neta, pewnie zimno, nosz jasny gwint... chyba sie martwię!
i nawet mi nie napisze, żebym się nie martwiła, bo PRĄDU ni ma!!!
A czemu Ona tego prądu nie ma. Toć już zimno, i długo nie będzie ? Wczoraj jeszcze u siebie o ok. 23 pisała - pod Hey-em. czytałam.
Ewa - ona pisała, że nie będzie elektryki, ale dlaczego to nie wiem.
Laura - nie kuszę! Ja mówię poważnie!
przeżyła, ale LEDWO!
Rano jeszcze przez chwilę był, tyle, żeby herbatę zaparzyć, a potem już nic, ni ma, nie donieśli.
Póki się dało to markowałam pracę, ale przecież nie będę w egipskich ciemnościach udawała, że dokumenty czytam, nie?
Więc - 16:13 - jem obiad! (ten sam od trzech dni, ino coraz rzadziej trafiam na mięso :()
Ja też od 3 dni jem krokiety :) poza tym mam niezłą głupawkę- nadwychałam się troszku eteru hi hi :)
dodg - jak się ma świat pod Twoją jurysdykcją? Wygląda, że nie gorzej niż przedtem, ale DLACZEGO WYŁĄCZYŁAŚ SŁOŃCE?
Trzymaj się Dorothea! Skoro latasz na poziomie lamperii to wnioskuję, że właśnie dostałaś skrzydeł. Podziwiam i oddaję sprawiedliwość takim remontowym EUROCITY. Póki mogę unikam jak ognia wszelkich tego typu rozpierduch. Trzymam kciuki!
A wiesz, że sie udało porządzić- jako jedyna byłam w stanie namówić prof. na wypierniczenie tony notatek sprzed 30tu lat :) To już wiesz, "gdzie jest słonko kiedy śpi..." (z Domowego przedszkola, jak ktoś nie pamieta/nie wie skąd cytat).
dod - ja jestem stara/młoda, ale nie aż tak, żeby domowego przedszkola nie pamiętać! ;)
ale wyrzuciłaś? Czy zagłabałaś dla siebie mówiąc - to ja wyrzucę po drodze? ;>
Nic nie wyrzuciłam :)Jutro wróci :) a prąd Ci Martuuho oddadzą? Czy się znowu obijasz, a całe rządzenie na mojej głowie?
Komenty moje wywala...?
No!
Bo już się wściekłam!
Marta - czy dzień dziś pojaśniał mimo braku słońca?
U mię niebo było lazurowe:)
Dodgers - to po tym eterze miałaś taki zbawienny wpływ na Autorytet?:)
Harapatko, no chyba mam skrzydła!
Latam jak nakręcona, dziergam, pół godziny na siłowni coby mięśnie kręgosłupa wzmocnić, jutro babskie cudne tańce, pojutrze całodzienna impreza:)
No i w pracy te lamperie:D:D:D
Też unikałam remontów.
Chałupa doszła do stanu agonalnego.
Mam w rodzinie cudnego fachowca i nie odpuszczę - do ostatniego maźnięcia pędzlem, położenia glazury i terakoty, do ostatniej złotówki i kropli kwi! Żebym miała rok żyć w sajgonie - nie odpuszczę, zaparłam się:)
Dorota - mojego komentarza też zżarło, pewnie był po prostu głupi ;)
To napisz następny!
Durne google, durny blogspot, noooo!
nie piszę. dziś imprezuję na fejsie. ALE CO WY TAM WIECIE :P
Mój przyjaciel ze swoim przyjacielem robią wieczorami za DJów online. Kilka czubków się zbiera i imprezuje. Muzyka, śpiewy, hulanki, alkohol. Wiem, to trudno ogarnąć, no ale... ;)
aha - kartagina musi zginąć, balcerowicz musi odejść, a dodgers musi założyć bloga. howgh!
Wy się na prawdę umówiłyście z tym blogiem? Jak ja mam pisac bloga, jak ten kiep zjada moje komenty? Proponowałam herbatę, cistko, jogurta mojego najulubiońszego chciałam oddać, ale nie, on chce moje komentarze!! A po eterze nie ma sie na nic wpływu Doro :D przecież to starodawna pigułka gwałtu :D
Jedni już omprezują, inni będą a mnie zeżarło... nie komentarz ale z zazdrości. A -niech Wam kobiety na zdrowie te balangi.
Ja też wzmacniam kręgosłup raz dziennie pół godziny i niedługo będę mieć lepszy kaloryfer niż mój małżynek :)
oświadczam, że się nie umawiałam. no... w każdym razie nie w sprawie bloga ;) Dodg - bo ja bym Cię czasem chciała spotkać na Twoim poletku, a nie jedynie w gościach.
Harapati - podziwiam! To nie dla mnie ;)
Martuuha - imprezujesz, znaczy dobrze jest:)
A ja nie istnieję, mnie na fejsie nie ma:)))
Tylko się nie uchlaj doszczętnie!
Dodgers - nie umawiałyśmy się!
To wyszło niezależnie - widać takie Twój los:)
Czekamy na bloga!
No i nie jesteście Maupy? Ani trochę?
Harapatku - a czemu Cię żre? Czemu Ty nie imprezujesz??? Choćby na fejsie, jeśli innej perspektywy nie ma?:)
Kaloryfery fajna sprawa:)
Mię jeszcze daleko, ale kto wie, kto wie!:)
Niby co z tymi pawianami, hę?
no dobra, maupą jestem. bywam.
ale to nie ma związku ;)
Dorothea - nie wyciągaj pochopnych wniosków ;)
Ja nie kumam pawianów? Nie no kochane jesteście, cudowne nasze no, cacy :)
pawian to maupa, a Ty o nas, że maupy, i to MY nie wiemy o co chodzi.
I dzie ten blog, ja się pytam, a?
Może się nawet podzieje- a potrzymam Cie martuuho w niepewności :)
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)