poniedziałek, 25 czerwca 2012

Zaczęło się w środę.

Znaczy ubiegłą.
Coś tam gdzieś tam - wicie, rozumicie... tu szczyknie, tam zaboli, jeszcze gdzie indziej 37 na skali..
Trza się było trzymać, bo rodzice.
Bo już lepiej, bo rana się goi, gorączka spadła, mama odetchnęła pełną piersią - a Pacjent dostał pozwolenie na prowadzenie auta!
Ameryka, Kanada i Unia, hej!

We czwartek jeszcze im wypucowałam do prawie-błysku chałupę i wracając do siebie poczułam to dziwne COŚ. COŚ kazało zalegnąć natychmiast i odpocząć.
Noc była ciężka. Licznik Celsjusza dobił do 39,2 (ja-nie-z-tych-mnie-się-nie-zdarza), poleciałam po południu do lekarza. Oprócz czaszki rozpadającej się na strzępy i bardzo wysokiej gorączki innych objawów nie było.
- Pani D., obstawiam stres, daję leki na wzmocnienie, no dobrze, dam też antybiotyk... ten trzydniowy, no dam skoro pani się upiera, ale na razie proszę nie wykupywać, ja nie widzę potrzeby.
No bo po prawdzie OBJAW GŁÓWNY był jeszcze ukryty. Więc na rodzinnym mię psów nie wieszać - nie pozwalam!

Doczołgałam się go chaty wykupiwszy wszystkie leki, na wszelki słucziaj - i około 18 pojawił się OBJAW BÓLOWY GŁÓWNY. W piątek! Nosz jasssny gwint! Ćmienie w lewych plecach przeszło w tępy ból, tępy przeszedł w ostry i tak se zamiennie ze mną pogrywali. Nery, panie - nery! Ja to znam, to już było! Ćpnęłam antybiotyk, ćpnęłam zapisanego przeciwbólaka... w sobotę rano na termometrze zobaczyłam równiutkie 40,00! Celsjuszów. Zważywszy, że startową to ja mam 35,5 (no tak mam, cicho być!) - to było 41! No i ból, ten cholerny ból. Trójobjawowa passskuda...

Jakże ja dziękowałam Bogu za ten wykupiony antybiotyk, za wykopany spod ziemi ketonal setkę (tylko on sobie z gorączką i z bólem radził)!
Dziś polazłam do wracza.
Pedział, że tamten kilkudniowy się uwalnia i mię leczy i na razie nic innego, że 5 dni w wyrze i ani mru mru (no leżę bykiem od piątku!), że w czwartek na badania moczu, a w piątek decyzja, co dalej. Paniki nie ma, tendencja jest właściwa.

Ja od lat mam coś z nerkami.
Takie małe coś.
Znaczy się zapalać czasem lubią - one i okolice.
I muszę chlać na umór - czylitry dziennie. Jak nie wypiję to kaplica.
A muszę pić na mózg, bo często aż takiego pragnienie nie mam.

Jak tato chorował nie piłam. Nie było głowy, ni było (z przeproszeniem) czasu na szczanie po krzakach ani okolicznych kiblach. Teraz chleję, pomiary robię, obserwacje poczyniam.
Około środy se muszę przyćpać ketonal chyba podwójny i do roboty na dwie godziny pójść - koleżanka na urlopie nad morzem, no muszę.

Rodzice poskładani.
Ojciec pocina autkiem, ino gwizd!
Ja z trudem dycham, ale się nie daję!
Mój-ci-on ogarnia - och, jak ogarnia kuwetę.
Ino nie gotuje, ale ojtam, kto by się czepiał.

I tylko pies.
Od piątku odkąd leżę uwala się pod moją sofą i nie daje się stamtąd ruszyć.
Opiekuje się...?
Myśli, że se nie dam rady?
Smyranie zwisającą łapą pani ma w pakiecie:)

20 komentarze:

Gackowa pisze...

Do Ketonalu Prazol jakiś zalecam serdecznie.
Bo będzie drugi ból, wyżej i bardziej z przodu.
zdrowiej :-)

Dorothea pisze...

Ty mie nie strasz, kobieto!
Wątroba znaczy...? Żołądek???
Wiolka już straszyła...
Ide guglać prazol!

Dorothea pisze...

A bez recepty ten prazol dadzom?
Gackowa - jesteś tam???

Dodgers pisze...

ja też odradzam ketanol- żołądek Ci może rozwalić, więc uważaj! chorych nerek nie zazdraszczam- nawet sobie nie podziergasz z taką gorączką :( dzielna bądź i zdrowiej szybko :)

aniam1009 pisze...

Oj to się narobiło :(( Na żołądek polecam jeszcze Helcid, zdaje się że to też prazol, ale pod inną nazwą. Jest jeszcze Lanzul S. A z nerkami to musisz baardzo uważać na dawki leków. Jeśli zdarzy Ci się mniej wypić, to dawkę koniecznie zmniejsz, bo całkiem wysiądą. Te przeciwbólowe wszystkie walą po żołądku, dla mnie w miarę przyjazny był Aulin (nimesil w tabletkach)
Zdrowiej :))

Dorothea pisze...

Dzięki, dziewczyny:)
Teraz piję mnóstwo, jak tylko nie śpię, piję wszystko schłodzone, żeby gorączka spadała, a ketonal raz - no max dwa razy dziennie.
Nimesil znam, w saszetkach, ale póki co nie przyszło mi do głowy, że on jest też przeciwgorączkowy, kojarzyłam go z przeciwbólowym.
Jak będę u lekarza to może poproszę o zamianę, a póki co jutro rano pożebrzę w aptece o prazol.

Niewydolności najmniejszej póki co nie widzę, obieg płynów jest niezły, sprawdzam.Nno i rzecz dotyczy tylko lewej nerki - prawa nie daje objawów.

persjanka pisze...

trzymaj sie dziewczyno...zdrowka zycze...a wypoczynekci sie nalezał...pozdrawiam ania

Mar pisze...

Witam, pierwszy raz komentuje, choć odwiedzam już czas jakiś i podglądam.
Gorączka okropna. Trzymam kciuki, żeby jak najmniej ketonalu było, za to jak najwięcej płynów i żeby nerki przestały się już obrażać i gniewać.
(A blog już jakiś czas temu odkrylam i podziwiałam za bogactwo wszelakie tu obecne) - do podczytania, zdrooooooowia! Dla Ciebie no i Taty, co autkiem już śmiało pomyka. Mar

artesanka pisze...

Dużo zdrowia :)

Dorothea pisze...

Spłonęłam żem rumieńcem, niczym panna na wydaniu.
Serdeczności, Mar!

jutta pisze...

Dorotko duzo zdrowka Ci zycze ! Trzymam kciukasy, bedzie dobrze !

Gackowa pisze...

Prazol jest bez recepty, bierz koniecznie z Ketonalem, bo Ci się dziury w żołądku porobią.
A ten lekarz Ci nie może Tramalu dać? Będziesz mieć humorek lepszy.
Zapalenie pęcherza też masz?

Dorothea pisze...

Dzięki - mąż zaraz poleci po prazol. Dziury w żołądku, o matko z córką!
Pęcherz się na szczęście nie zapalił.
Za to łba pozbyłabym się natentychmiast - boli jak durny i NIJAKA farmakologia nie pomaga.
A Tramal... hmmm, jakbym dobrze poszukała w archiwach domowych... ino ja się go trochę boję.

ovillo pisze...

Posyłam serdeczności i życzenia zdrowia!

Gackowa pisze...

Na bolący łeb cuda działa zwykła aspiryna.
Albo to na co Goździkowa umarła. A jak nie działa - do wracza biegiem

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

To się namęczyłaś. Ale już lepiej mam nadzieję. Drapnij tego psiaka też odemnie troszeczkę:) Zdrówka!!!

ossa pisze...

To pijmy razem! Moze założymy Klub Nieanonimowych nawadniaczek? Grupę wsparcia...? Bo jak też zapomnę się nawodnić w ilości nadmiernej to kiepsko kończę. To zdrówko!

Anonimowy pisze...

Dorotko zdrowia.,. Cały czas czytam i odwiedzam, choć nie zawsze piszę. Ja po Nimesilu miałam zgagę stulecia (a nie miewam nigdy) ale chyba mniejsze zło trzeba wybierać. Pomodlę się za zdrówko. Oj masz się kobieto...

Betsypetsy pisze...

Czasem zaglądam do Ciebie bo lubię ten blog :)
I tu nagle czytam o czymś co i mnie własnie dotyczy ;/ Ból nerkowy znam bo własnie po takim zapaleniu jestem ale się zmartwiłam bo 1,5 miesiąca minęlo od leczenia (bezantybiotykowe bylo) a od wczoraj nerki znowu przypominają mi o swojej obecności :/ chyba wymusze jutro na lekarzu jakies antybiotyki w końcu wrrrr
teraz pozostaje mi wlewać w siebie hektolitry wody

Zdrowia życzę !

Kankanka pisze...

Ożmatkojedyna..... to ty zdychasz a ja cię nie nawiedziłam???? Zdaje mi się,ze ja w swojej liście blogowej to też mam dziury....cza porządek zrobić.

Tego psa to wygłaszcz, połowę ci zabrał.

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)