czwartek, 28 lutego 2013

I nagle przychodzi.

Taka wiadomość.
Jednym telefonem przyniesiona.
Że już, że nagle, że nigdy więcej.
A wczoraj jeszcze nie zapowiadało nic, wczoraj się rozmawiało. Wczoraj się było i dotykało.

A dziś już nie.
Już nie bije serce.
Po prostu nie i już... i jest się półsierotą, tak od razu, po prostu, choć lat się ma niemało...

Ona nie była przygotowana.
Ból i rozpacz straszna.
A ja jestem w grupie ryzyka tych, co taką wiadomość mogą dostać w każdej chwili.
A może za pięć lat.
A może za godzinę, pół dnia, jutro.
Mnie się wydaje, że jestem przygotowana...

A może mi się tylko tak wydaje...?
Czy można... czy można się przygotować...?

poniedziałek, 25 lutego 2013

Co myślicie...?

"Abdykacja to mistrzowskie posunięcie Benedykta XVI. Wg Prawa Kanonicznego cała Kuria watykańska żegna się wraz z nim ze stanowiskami. Fora ze dwora iluminaci, ateiści, zdrajcy, malwersanci, handlarze, złodzieje, agenci KGB i Stasi oraz mordercy JPI i zamachowcy maczający ręce w zamachu na JPII! Kapitan zdecydował, że tym razem jego statek zatonie. I to jest jego wola! Współczuję samotności tego wielkiego człowieka. Jak bardzo nie miał do nikogo zaufania skoro o terminie abdykacji wiedział tylko jego rodzony brat. Nikt nie chciałby być szefem takiej firmy w której w każdej chwili czujesz się jak na polu minowym pod bombardowaniem".

Powyższy cytat to komentarz autora o nicku Dynamo na wp.pl.

czwartek, 21 lutego 2013

Spowiedź powszechna:)

Taka jedna (klik!) bierze mię na publiczne spytki!
Jakby zaraza jedna wszystkiego o mnie nie wiedziała:P



Ok - będę śpiewać jak z nut prawdę i tylko prawdę.
Mam już takie jedno wyróżnienie, ale nie dopełniłam wtedy wszystkich warunków z braku czasu.
Zatem nadrabiam:)

1. Który okres w swoim życiu uważasz za lepszy - obecny, czy czasy młodości.

Obecny. Najlepszy! Z młodości ocaliłabym tylko zewnętrzne atrybuty:)

2. Jedna miłość na całe życie, czy też "każda miłość jest pierwsza"?

Jedna na całe życie. Po wielu młodzieńczych zakochaniach:)
Jedna. Nie idealna, nie wzorcowa, ale moja - i do grobowej deski.
Na dobre i na złe.

3. Morze, czy góry - gdzie lubisz wyjeżdżać na wypoczynek?

Morze w górach albo góry w morzu:P
Kocham jedno i drugie.

4. Domatorka czy globtroterka - czyli relaks we własnym ogrodzie czy podróże sprawiają Ci więcej radości.

No przerobiłam się na globtroterkę (wersja "mini"), normalnie jak nic! I jest mi z tym świetnie.
Alaska, Himalaje i Karaiby jeszcze przede mną:)
Ale po wojażach uwielbiam wracać do własnych kątów:)

5. Nowinki techniczne czy przywiązanie do tradycji - gonisz za gadżetami, masz najnowszego notebooka, jesteś przyssana do FB, czy też wystarcza Ci stary model komórki, sprawdzony wysłużony aparat fotograficzny i nie lubisz uczyć się obsługi coraz to nowszych programów komputerowych?

Hmmm... za gadżetami nie gonię, ale notebooka mam bardzo przyzwoitego, a komórka to jeden z najnowszych wypustów (pierwszy raz w żyyyyciu!).  Kocham ją:)
Lubię informatyzację, a nowych programów po prostu muszę się uczyć, taka praca:)

6. Kawa na mieście z przyjaciółką czy spotkanie w domu przy ciachu i w fotelu?

Aaaaach - i jedno i drugie, byleby w doborowym towarzystwie:)
I jeszcze może być na basenie:)
Ciacho do kosza - walczę!


7. Politykę omijasz z daleka, czy też lubisz wiedzieć, co w trawie piszczy?

Kiedyś byłam biegła w temacie, dziś mam ją w ... no.
Zajmuj, się tylko tym, co ode mnie zależy, co pozostaje w moim kręgu wpływu.
Czasem lubię pogrzebać głębiej, ale to się na spowiedź nie nadaje:)

8. Powieść czy poezja - co lubisz bardziej czytać?

Jedno i drugie. Była recytatorka poezję kochać będzie zawsze:)
A czytać uwielbiam!


9. Rock czy poezja śpiewana - czyli jaka jest Twoja ulubiona muzyka?

Jeszcze niedawno napisałbym, że poezja śpiewana, że rock nigdy w życiu.
Ale niedawno odkryłam U2. I "Kołysankę" Dżemu.
I różne inne rockowe i rockopodobne.
I zobaczyłam, że mają treść i sens.
I słucham.
Słowny przekaz w piosence jest dla mnie bardzo ważny.

10. Grzeczna i poukładana, czy szalona i nieprzewidywalna? Jaka jesteś?

Przez lata grzeczna i poukładana. Teraz o wiele bardziej szalona i mniej przewidywalna - i aaaach, jak mi to smakuje!!!

11. Praca na etacie, czy sama wolisz być sobie szefem?

Nie znam wolności biznesmena - jestem najemnikiem i już chyba tak zostanie:)

Dobra.
To połowę już mam!
Resztę zadania "odrobię" wieczorkiem - znaczy ułożę pytania i wybiorę ofiary:D:D:D

środa, 13 lutego 2013

Nie piszę,

albowiem pochłania mnie życie realne, pochłania ze szczętem!
Praca.
Dom.
Drugi dom.
Trzeci dom.
Dziś zleciałam na chatę około 21.30 - wystartowałam o 6.00 z rańca!
Tyyyle się dzieje:)

Wizyty lekarskie z Najbliższymi, pilnowanie Młodego (bo chory).
Pływanie w błękitnej ozonowanej wodzie - mniam!:)
I narty - niezmiennie narty, w sobotę kolejna runda - wychodzę ze żłobka, idę do przedszkola:)))

Och, jak mi smakuje życie - jak smakuje!
Wybornie:)
I tylko tęsknię za Violet-ką i za naszym wspólnym Dusznicko - Zieleńcowym wyjazdem.
Było cudnie!
To jej zawdzięczam nartowanie - i będę wdzięczna do grobowej deski!

Na koniec dowcip - urżałam się dziś po pachi, dowcip przywleczony z roboty:

Mąż i żona idą na zakupy.
Żona zagaja do męża:
- Kochanieee, kuuup mi stringi!
- Nie kupię.
- Dlaczego???
- Bo w stringach będziesz miała d**ę jak kombajn!

Po zakupach i wieczornej krzątaninie oboje lądują w łóżku.
Mąż teges - śmeges zaczyna się z lekka przystawiać do żony, na co ona odwraca się do niego i mówi:
- Dla jednego marnego KŁOSKA nie zamierzam całego KOMBAJNU uruchamiać!

Kurtyna:)

środa, 6 lutego 2013

Dziś świętuję:)

Znikłam, zanikłam - albowiem jam ci Dorothea, znaczy po polskiemu Dorota - znaczy dziś imieniny mam! Albowiem 6 luty to moje święto)
Dzień miałam cudny, niespodziankowy, przepona mnie jeszcze ze śmiechu boli, albowiem nadwyrężoną została:D

Najmilszy prezent dostałam dziś od pracowych kolesianek - palmę dostałam, taką półmetrową.
A załącznikiem do palmy był komentarz, że skoro półtora miesiąca temu nauczyłam się pływać, a dni temu ze trzy jeździć na nartach to w darze otrzymuję PALMĘ, coby mię osobiście nijaka więcej palma nie odbiła, cobym nie zaczęła jeździć na ten przykład na snowboardzie!:D:D:D
Póki co nie planuję:)))

Końcówką dnia była planowana wcześniej "Drogówka" Smarzowskiego, zaprosił mię w ramach świętowania mój-ci-on.  Kaliber filmu ciężki, trawić go będę jeszcze pewnie kilka dni. Wyszłam z multikina w stuporze bezdźwięcznym.
Aczkolwiek mimo wszystko warto, polecam, ino co bardziej wrażliwszym zalecam zabrać foliowy woreczek.
W celu wiadomym.

Jakby się jeszcze komu chciało można mię jeszcze całować, ściskać i pożyczać samego najlepszego - nie obrażę się:))) Jutro też jeszcze można!:)
A jutro względnie pojutrze opiszę wrażenia narciarskie - jest tego całe mnóstwo!
Było obłędnie.
Jeżdżę!!!
I jeździć będę - to jasne jak słońce:)
Wiola z rodziną została jeszcze w Dusznikach i pocina ze stoku dzień w dzień (pięknie jeździ, pięknie!
 A my zez Ślubnym już w chałupie, a za dnia w robocie.

Pozdrawiam ciepło bardzo - i do napisania, postaram się jak najprędzej!
:***

poniedziałek, 4 lutego 2013

Pierwsza lekcja okazała się orką na ugorze. Ćwiczony pełną godzinę pług okazał się być pługiem ręcznym połączonym z  bronowaniem.
Glebodupność królowała niepodzielnie.
Leciałam na instruktora równo i nierówno. Bezwzględnie i absolutnie. Na płasko i na sztywno.
Na szczęście instruktor był dłuuuugi - i takoż się nazywał:)
Rzeczony pod koniec pierwszej lekcji był wstrząśnięty i niezmieszany, a raczej podłamany.
Albowiem uczennica okazała się być na praktyczną wiedzę narciarską mocno oporną.