poniedziałek, 18 marca 2013

Doigrałam się!

Na wyjeździe narciarskim z Vi (tydzień temu) w pewnym momencie przywaliłam nieźle w stok. Spotkanie "na szczycie"  dotyczyło moich prawych żeber.
Zabolało jak jasny gwint.
Tego dnia dość często się wywalałam, a każdy upadek potęgował wcześniejszy ból.
Z jazdy na jazdę byłam coraz bardziej zmęczona.
W końcu zrezygnowałyśmy z dalszego jeżdżenia i doczołgałyśmy się do bazy (dosłownie!).
Zastanawiałam się, czy żebra nie są czasem pęknięte, ale gdyby były to pewnie ból byłby nie do zniesienia, a z tym co czułam jakoś dało się żyć.

Zełknęłam ketonal setkę.
Zakupiłam bandaże i się owinęłam.
Następnego dnia poszłam jeździć:)
Udawało się jeździć bez wywrotek, bo gdybym znów parę razy zaryła w stok nie dałabym rady jeździć dalej.

Później nastąpił kolejny tydzień.
Co miało boleć bolało, ból męczył, utrupiałam go czym mogłam, do pracy łaziłam i jakoś obleciało.
Po czym nastąpił kolejny atak zimy - i poczułam ZEW.
Vi była już daleko u siebie, ale udało się zmontować ekipę - zatem przedwczoraj hajda na stok, na modrą, do Harrachova!
Jeździłam 8 godzin.
Owinięta bandażami i na ketonalu - ale jeździłam i było fantastycznie.
Po powrocie w domowe pielesze okazało się, że jakby z lekka boli bardziej.

W niedzielę olśniło mnie, jak szybko się dowiedzieć, co mi jest.
Bo gdybym zaczęła od lekarza rodzinnego pewnie stałabym w kolejkach do specjalistów.
Poleciałam więc rano na SOR.
Puściutko było!
Przyjęto mię natentychmiast, piernikiem zrobiono zdjęcie, fotka poszła via net na kompa do medyka i zostałam przezeń przyjęta pół godziny po zgłoszeniu się na oddział.

- Boli panią? - zapytał dochtór.
- Boli po cholerze! - odrzekłam byłam.
- I będzie bolało jeszcze miesiąc albo i więcej, oj będzie... - odparł medyk.
- Złamanie? Pęknięcie??? - pytam.
- Nie, aż tak to nie. Ale bardzo silne stłuczenie żeber, o tu, widzi pani?
(no jasne, wszyyyyystko widzę:)
- To czemu aż tak długo będzie bolało?
- Bo TO tak boli. Po prostu!

Pani dostała świzdek stosowny, informację, że w poniedziałek piernikiem do rodzinnego i że tego się nijak nie leczy inaczej jak tylko przeciwbólakami.
Tudzież wypoczynkiem i oszczędnym trybem życia.
Pani do rodzinnego poszła.
Pani dostała 2 tygodnie medycznego urlopu zwanego powszechnie ZLA oraz:
1. Trosicam
2. Doretę
3. Fastum żel.

Trosicam wygląda rozsądnie, fastum to pewnie każdy zna, ale ta doreta.. ona mię niepokoi z lekka. To mieszanka tramadolu z paracetamolem, ulotka zawiera takie rarytasy, ze pomimo silnego bólu mam wątpliwości, czy toto wciągać.

Brał ktoś z was tę doretę?
Wchodzić w to czy odłożyć na półkę i zastąpić ketonalem?
Które zło mniejsze?
Jakby się kto podzielił informacjami będę wdzięczną niezmiernie.

P.S. Stłuczenie żeber raz obity tyłek i udo totalnie nie stanowią demotywatorów do jeżdżenia na nartach w kolejnym sezonie:P

23 komentarze:

Rybeńka pisze...

oj oj
na lekach sie nie znam, nie doradze, raz mi na bol nogi cos z narkotykiem przepisano i wolalam cierpiec, bo wzielam raz i mialam taki odlot ze wiem, ze sie na narkomanke nie nadaje.
Generalnie im mniej lekow tym lepiej
ale pewnie od czasu do czasu tabletka nie zaszkodzi
No i bardzo dobrze rozumiem postawe w ostatnim zdaniu :PPP

Dorothea pisze...

No właśnie tego odlota się boję, Rybciu!
No i to zrozumienie, to zrozumienie ostatniego zdania - mniam!
Bo niektórzy mówią, że jestem wariatkom:P

Rybeńka pisze...

witamy w gronie wariatek narciarskich
niektorzy lubia te odloty, ja nienawidze
ale mozna wziac na noc, na dobry sen, w nocy nie odczuwalam stanu narkotycznego

Violet pisze...

Nie wiem jak reagujesz na tramal. Ja zaliczyłam raz zejście prawie smiertelne i nie tykam.
Nic nie doradzę.
A sama jade na mydocalmie i olfenie, niestety na ZLA nie moge sobie pozwolić.
Ale jak siedze to nie widać, że nie mogę sie wyprostować...

Dorothea pisze...

Rybciu - z przyjemnością będę gościć w tym gronie:)

Dorothea pisze...

Vi - no właśnie to Twoje śmiertelne (prawie) zejście mnie powstrzymuje.
Kurczę, idź do lekarza, wiesz, że to nie żarty...

ossa pisze...

coś mi się to z zawrotami kojarzy..

Dorothea pisze...

Ostre - tramalskie pochodne?
Alemasz czaderskie szpile, ja cieeee:)

Violet pisze...

Nie pójdę. Na razie spróbuje sama. jak się nie da, to trza kase wyłożyć i zrobić szybką rehabilitację.

teraz to mnie wygania a ja od tygodnia prosiłam o prześwietlenie żeber i co?????
:ppp

Dorothea pisze...

No i wyprosiłaś i zrobiłam!
Daję Ci równiutki tydzień na spełnienie mojej prośby:P:P:P
I nie rozśmieszaj nie łajzo, bo nie mogę się śmiać!:*

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

Nosz to masz ci babo placek. Kochana na stoku mnie nie mogłaś spotkać bo ja byłam 10 km od ciebie w rokytnicach i jeździłam na łysej górze. Było cudnie, a w zamian za to leczę się na plecy, które przeciążyłam przed wyjazdem. A narty spędziłam na opokanie i nie czując bólu pogorszyłam stan swych lędźwi :))) może za rok spotkamy się w tym harachowie. Tak bliskoś a tak daleko :)

Ewa pisze...

ketonal uszkadza mocno żołądek.
Na tramal każdy reaguje inaczej, w połączeniu z paracetamolem można użyć mniejszych dawek, a więc mniej powikłań, za to efekt dobry. Ból w klatce piersiowej nie jest korzystny, dlatego na początku leczenia dobrze z tym bólem powalczyć. Potem możesz brać mniej leków. Jeśli będziesz się źle czuć po dorecie, po prostu nie będziesz jej brać, ale jedną dawkę ja bym spróbowała. :))
A poza tym twarda z Ciebie sztuka :))))

Dorothea pisze...

Anko od mniości - a gdzież ja byłam???
W Ryżovistem, zaiste!
Zatem umawiam się za rok, o ile wcześniej nie spotkamy się we WrocLove:)

Dorothea pisze...

Ewa - o ketonalu wiem, wątrobę ponoć uszkadza niemniej.
Spróbuję z tą doretą, skoro Waćpani radzisz.
Może przeżyję:P
A sztuka z mię (po mientkiej) coraz twardsza!
I to jest to, co cieszy najbardziej:)))

Gackowa pisze...

Tego tramadolu w Dorecie jest co kot napłakał. Bierz na noc i już. Aby uzyskać efekt odlotowy, trzeba tego zjeść naprawdę sporo.

Dorothea pisze...

Gackowa - buziak!
Dzięki, dziabnę jedną tabletunię na noc.
Dzięki stokrotne, mój doradco medyczny:)))

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

No to jedzilas w harachowie tak ? Tam gdzie sa skocznie ? bo j w rokytnicach horni domky. Czyli nie jezdzilysmy tym samym wyciagiem tak? Bo juz sie zgubilam :)))

Dorothea pisze...

W Harrachovie, tam gdzie skocznie, ale na lewym wyciąg, w Ryżoviste.
A skoro Ty w Rokytnicach to znaczy, że byłyśmy baaardzo blisko, ale jednak na innym stoku:)

Mar pisze...

Ty to jesteś zawodnik! No masz:)
Dobrze że na SOR poszłaś i żeberka prześwietliłaś, ale to Ci trzeba przyznać - odporność a ból masz sporą:):) (w każdym razie równie silną jak miłość do nartek!)

Dorothea pisze...

Mar - paradoksalnie próg bólu mam niski, serio!
No chyba, że o czymś nie wiem:P

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

No tak na innym :) doszłyśmy do tego :)

Kankanka pisze...

Czekam cierpliwie jak po stłuczeniu zaraz oskrzela Cię dopadną...bo jesteś nienormalna z tymi wypadkami!
Mimo zjadliwości powyżej to ja Ci bardzo współczuję, serio. Martwią mnie te przypadki.

Dorothea pisze...

Tyyyy! Ja oskrzeli jeszcze nigdy w życiu! Nie strasz mię, gadzino -i się nie martw, póki co planuje dalej żyć:)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)