piątek, 26 lipca 2013

Spływam potem... i przedtem też:)

Ja bardzo poproszę to:


zamiast tego:






33 stopnie w cieniu to masakra.
Szczególnie w pracy.
Papiery kleją się do rąk, dłonie spływają potem, zlasowany mózg odmawia współpracy.
A laptop się przegrzewa.

W tej chwili jest 23:33.
Na zewnątrz 25,5 stopni.
W niedzielę i poniedziałek u mnie ma być 38...

Odżywam wieczorami - kiedy biorę prysznic i ląduje pod "klimą".
Znaczy domowym wiatrakiem:)
Od kilku dni to mój najlepszy nocny przyjaciel:)

Jak znosicie tę kanikułę?
Czy jeszcze ktoś razem ze mną czeka na śnieg?:)

5 komentarze:

Basia pisze...

A, śnieg i narty w Harrachowie :))nieee...jeszcze trochę się wygrzejmy ! w Wielkopolsce tez upał, ale wieczorem- całkiem, całkiem...

in. pisze...

absolutnie nie. wreszcie jest taka pogoda, jaka powinna być latem.
no cóż poradzę na to, że KOCHAM upały, i 30+ stopni to to, w czym czuję się najlepiej? i w końcu mogłam skorzystać z tej pogody, poopalać, wykąpać w nieodległym akwenie...bateryjki przed kolejnym tygodniem pracy naładowane!

Ewa pisze...

nie czekam na żaden śnieg. Jeśłi chodzi o mnie, to te upały mogłyby się utrzymać do wiosny

Dorothea pisze...

Basia, Inka i Ewa - no ja nie wiem, czy Was jeszcze lubię, no nie wiem... siedzę pod wiatrakiem i płynę.
Na szczęście jest nadzieja na poranne burze.
Czekam z utęsknieniem!

Justyna pisze...

Śnieg znaczy się że narty? No, narty fajna rzecz :-))))) ale u nas lato takie króciutkie a potem pół roku pluchy i syfowej pogody...:(( Tez siedze w upalnym biurze i mi gorąco, a na dworze jeszcze lepiej :/ Ale wolę to, niż słotę i zawieruchę :)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)