niedziela, 7 lipca 2013

Jeziora i jeziorka

Raptem dwa dni i to niepełne.
Ujkędowe.

Dnia pierwszego - jeziorna motorówka.
Wow!
Pierwszy raz w życiu.
Wrażenia niezapomniane, szczególnie podczas zakrętów:)
A później  żagle.
A właściwie żagielki:)
I wieczorne ognisko, znaczy wspólne żarcie przepysznej kiełbachy (jednak ogniskowa lepsza od grillowanej) pifffkiem zapijanej, przerywane tłuczeniem komarów.
Wszystkich nie zarąbałam - mam na ciele ukomarzenie jedno na drugim.
Ot - zarazy jedne.
Drapię się okrutnie.

Dnia drugiego - górska wycieczka, znaczy górki niskie z pięknymi jeziorkami.
Długa spacerowa trasa z lekką podgórką (Vi wie, o co chodzi, choć wtedy chodziło chyba o niegórkę?:)
Kompanija przednia.
Na koniec głodomorską ekipą wpadliśmy do całkiem miłej knajpki i pożarliśmy obiad, po czem podzieliliśmy się na podgrupy i ruszyliśmy każda w swoim kierunku.
Domowym znaczy:)

Zresetowanam.
Przynajmniej z letka.
Mój-ci-on takoż.

No i niespodzianie zlecenie dostałam!
Od młodej panienki.
Będę dziabać na drutach czy te innym szydełku suknię dla... Barbie!
I muszę się sprawić, obowiązkowo.
Jakieś sugestie lub podpowiedzi?
Będę wdzięczna bardzo:)


1 komentarze:

Aniaha pisze...

pikny łykend, bardzo mily
a co do sukienki dla Barbie... krotka i wydekoltowana, i z falbanka

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)