piątek, 27 maja 2016

Moje dziecko

jest zdrowe.
ZDROWE.
Jak dwie ryby i trzy rekiny razem wzięte.
Tako rzeką wyniki badań.
Takich wyników byłam (prawie) pewna.

Lekarzowi, który o nowotworze córce mojej mówił i który ją nim straszył najchętniej... natrzaskałabym.
Na tym etapie diagnostyki nie powinno się używać słowa "rak".
Powinno się po prostu badaniami rozwiewać własne medyczne wątpliwości, zapewniając jednocześnie pacjentowi jak najwięcej spokoju.
O raku się mówi, kiedy ma się w dłoniach DOWODY na jego istnienie.

No.
To by było na tyle:)
Cudna wiosna, cudny maj - chce się żyć!
(Z córki zeszło trzytygodniowe potworne napięcie i czuje się dziś jak flaczek, ale jej też bardzo chce się żyć:)))

11 komentarze:

Alex pisze...

Ooooch... jak dobrze, jak się cieszę, kamień z serca... Zdrowia, zdrówka dla wszystkich.

Dorothea pisze...

Dziękuję:)
W tzw. międzyczasie mieliśmy inne medyczne zawirowania, ale - na szczęście - dobrze się skończyły:)

Anna pisze...

znam to uczucie - tez przez to przeszłam, a potem okazało się że córka ma polipy - ja takiego lekarza bym od razu wysłała z łopata do kopania rowów ;)
pozdrawiam

Lusia pisze...

Mówiłam :-)! super :-). Córce współczuje takiej diagnozy, sama kiedy usłyszałam to samo bez żadnych badań, wyników i to z ust dość szanowanego "specjalisty". Więcej do niego nie poszłam.

Dorothea pisze...

@Anna ciekawe, czy umiałby te rowy kopać...:P

Dorothea pisze...

@Lusia - ten "specjalista" też już raczej na nas nie zarobi:)

Ania M. pisze...

:*

Dorothea pisze...

@Ania M. - :***

Szaman Galicyjski pisze...

Oj, bab... kobiety, kobiety. Jedna by natrzaskała, druga wysłałaby do łopaty...
@Anna: przyszedł pacjent do doktora, bo miał "coś w nosie". Doktór zbadał, powiedział, że to prawdopodobnie polipy, ale dla pewności proponuje pobranie wycinków. Umówił zabieg, ale pacjent nie przyszedł, bo to tylko polipy. Trzy miesiące temu wylądował na szamanowym stole i okazało się, że nowotwór, jak wolicie RAK, nacieka już kości podstawy czaszki i opony mózgu.
@Lusia: Nie dziwię się, że lekarz mówi "rak", bo to jest ta najgorsza z opcji i ją właśnie trzeba wykluczyć. A niestety, pacjenci wcale nie garną się do, czasem bolesnej i czasochłonnej, diagnostyki kiedy słyszą o pierdołach. Jak usłyszą, że to rak, to nagle mają na wszystko czas, nie ignorują koniecznych badań i w ogóle są dużo bardziej zdyscyplinowani.
I proszę, nie mówcie mi, że "my byśmy i tak", "że my to rozumiemy" i "jak możesz, Szamanie!" Za długo pracuję i za dużo deb..., sorry, lekkomyślnych pacjentów widziałem, żebym nie mówił z doświadczenia.
I choć to na pewno politycznie niepoprawne, to powiem Wam jedno: same się trzaśnijcie, najlepiej tą łopatą do kopania rowów.

Dorothea pisze...

@Szamanie - no dobrze, nic nie powiem:) Ty wiesz swoje (szacunek), zrypkę przyjmuję opinię Twoją wnikliwie rozważę. Aczkolwiek gdybyś znał okoliczności i szczegóły sprawy spodziewam się, że podzieliłbyś moje zdanie.

W kolejnym poście masz prezent:)

Anna pisze...

każdy kij ma dwa końce i każdy przypadek jest inny, każda z nas wypowiada się na podstawie swojego przypadku i niestety każdy z nas ma rację ;)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)