środa, 28 września 2016

Życie

się żyje.
Dobrze się żyje.
Pełnią, radością, pokojem serca.

Nic to, że choroba (chwilowo) zmusza do leżakowania.
Mus to mus - przejdzie.
Nic to, że roboty huk.
W łóżku przy laptoku też da się pracować.
Bo mimo, że się musi, to pracować się chce.
Och, jak bardzo się chce.
Żeby zrobić jak najlepiej, żeby nie zawieść.
Taka motywacja.

Rodzinnych wizyt pełnia.
Pogaduchy, wspomnienia, zdjęcia, filmy, śmiechy.
Konfiguracje odwiedzających wszelakie.
W perspektywie wspólne jesienne wyjazdy.
Radość bycia w stadzie.
Radość przecudna.

Kocik dalej chory.
Staphylococcus aureus +++ w uszku ani myśli odpuścić.
Zwierzątko w trakcie pobierania autoszczepionki.
Jutro trzeci zastrzyk.
Czekamy na przełom.
Na szczęście forma kocika dobra, apetyt takoż.
Tylko leczenie już ponad półroczne.
Jakby trochę długo.

To idę popracować.
W tym łóżku.
Bo terminy, bo trzeba.

Bardzo mi ostatnio moje życie smakuje.
Bardzo:)

poniedziałek, 12 września 2016

Nożyce Golicyna

Książka poniżej już w drodze, w niej znajdę to, czego od wczoraj (i nie tylko) szukam.
Najciekawszy jest podobno rozdział "Plotka i dezinformacja".
Sprawdzę.
Przeczytam wszystko, co do słowa, do ostatniej strony.
Książkę można kupić tutaj.




"Jak przypomina tygodnik "W sieci", sowiecki major KGB, Golicyn, który w latach 60-tych uciekł na Zachód znany jest z "nożyc Golicyna", zwrotu, jakiego użył do opisania dezinformacyjnej strategii propagandy Sowietów.

Nożyce mają dwa ostrza, jedno służy do produkowania głównego kłamstwa, drugie do tworzenia kłamstw pomocniczych, służących jako kontrast dla pierwszego. Technikę tę zastosowano do tworzenia kłamstwa smoleńskiego, rozpowszechnianego następnie przez wybrane media.

Pierwsze ostrze uruchomiono natychmiast po katastrofie, by je implantować jako pierwsze w umysłach niecierpliwych odbiorców. Pierwszym motywem był motyw "błędu pilotów", który, po zadomowieniu się, poddany został utwardzaniu przy pomocy motywów pogłębiających jak motyw "nacisków Błasika". Po "naciskach Błasika" uruchomiono dalsze sekwencje takie jak "braki w wyszkoleniu kapitana Protasiuka" a następnie "kłótnie między Błasikiem a Protasiukiem". Potem na tak przygotowanym gruncie zamontowano raport MAKu i raport Millera. Widać wyraźnie jak płynnie i logicznie rozwijała się ta konstrukcja narracyjna.

Ale przejdźmy do drugiego ostrza nożyc, które służy do powielania zupełnie fantastycznych wersji, których celem jest uprawdopodobnienie, prawem kontrastu, wersji implantowanej jako pierwsza. I tu pojawiły się rozmaite hipotezy, takie jak maskirowka, rozpowszechniane przez internet dla wywołania męczącego szumu informacyjnego. Rzeczą oczywistą jest, że w obliczu takich fantazji łatwowierny umysł z tym większą łatwością akceptuje kłamstwo pierwotne.

Ale nożyce Golicyna same nie działają. Potrzebni są rozmaici fryzjerzy, którzy ich używają. A co zostali tu zaimplantowani w r.1944 i w latach kolejnych. Ale to już temat na inną notkę".


Jak przypomina tygodnik "W sieci", sowiecki major KGB, Golicyn, który w latach 60tych uciekł na Zachód znany jest z "nożyc Golicyna", zwrotu, jakiego użył do opisania dezinformacyjnej strategii propagandy Sowietów.
Nożyce mają dwa ostrza, jedno służy do produkowania głównego kłamstwa, drugie do tworzenia kłamstw pomocniczych, służących jako kontrast dla pierwszego. Technikę tę zastosowano do tworzenia kłamstwa smoleńskiego, rozpowszechnianego następnie przez wybrane media.
Pierwsze ostrze uruchomiono natychmiast po katastrofie, by je implantować jako pierwsze w umysłach niecierpliwych odbiorców. Pierwszym motywem był motyw "błędu pilotów", który, po zadomowieniu się, poddany został utwardzaniu przy pomocy motywów popogłębiających jak motyw "nacisków Błasika". Po "naciskach Błasika" uruchomiono dalsze sekwencje takie jak "braki w wyszkoleniu kapitana Protasiuka" a następnie "kłótnie między Błasikiem a Protasiukiem". Potem na tak przygotowanym gruncie zamontowano raport MAKu i raport Millera. Widać wyraźnie jak płynnie i logicznie rozwijała się ta konstrukcja narracyjna.
Ale przejdźmy do drugiego ostrza nożyc, które służy do powielania zupełnie fantastycznych wersji, których celem jest uprawdopodobnienie, prawem kontrastu, wersji implantowanej jako pierwsza. I tu pojawiły się rozmaite hipotezy, takie jak maskirowka, rozpowszechniane przez internet dla wywołania męczącego szumu nfrmacyjnego. Rzeczą oczywistą jest, że w obliczu takich fantazji łatwowierny umysł z tym większą łatwością akceptuje kłamstwo pierwotne.
Ale nozyce Golicyna same nie działają. Potrzebni są rozmaici fryzjerzy, którzy ich używają. A co zostali tu zaimplantowani w r.1944 i w latach kolejnych. Ale to już temat na inną notkę.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/2581/nozyce-golicyna-a-klamstwo-smolenskie-0

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Jak przypomina tygodnik "W sieci", sowiecki major KGB, Golicyn, który w latach 60tych uciekł na Zachód znany jest z "nożyc Golicyna", zwrotu, jakiego użył do opisania dezinformacyjnej strategii propagandy Sowietów.
Nożyce mają dwa ostrza, jedno służy do produkowania głównego kłamstwa, drugie do tworzenia kłamstw pomocniczych, służących jako kontrast dla pierwszego. Technikę tę zastosowano do tworzenia kłamstwa smoleńskiego, rozpowszechnianego następnie przez wybrane media.
Pierwsze ostrze uruchomiono natychmiast po katastrofie, by je implantować jako pierwsze w umysłach niecierpliwych odbiorców. Pierwszym motywem był motyw "błędu pilotów", który, po zadomowieniu się, poddany został utwardzaniu przy pomocy motywów popogłębiających jak motyw "nacisków Błasika". Po "naciskach Błasika" uruchomiono dalsze sekwencje takie jak "braki w wyszkoleniu kapitana Protasiuka" a następnie "kłótnie między Błasikiem a Protasiukiem". Potem na tak przygotowanym gruncie zamontowano raport MAKu i raport Millera. Widać wyraźnie jak płynnie i logicznie rozwijała się ta konstrukcja narracyjna.
Ale przejdźmy do drugiego ostrza nożyc, które służy do powielania zupełnie fantastycznych wersji, których celem jest uprawdopodobnienie, prawem kontrastu, wersji implantowanej jako pierwsza. I tu pojawiły się rozmaite hipotezy, takie jak maskirowka, rozpowszechniane przez internet dla wywołania męczącego szumu nfrmacyjnego. Rzeczą oczywistą jest, że w obliczu takich fantazji łatwowierny umysł z tym większą łatwością akceptuje kłamstwo pierwotne.
Ale nozyce Golicyna same nie działają. Potrzebni są rozmaici fryzjerzy, którzy ich używają. A co zostali tu zaimplantowani w r.1944 i w latach kolejnych. Ale to już temat na inną notkę.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/2581/nozyce-golicyna-a-klamstwo-smolenskie-0

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
Jak przypomina tygodnik "W sieci", sowiecki major KGB, Golicyn, który w latach 60tych uciekł na Zachód znany jest z "nożyc Golicyna", zwrotu, jakiego użył do opisania dezinformacyjnej strategii propagandy Sowietów.
Nożyce mają dwa ostrza, jedno służy do produkowania głównego kłamstwa, drugie do tworzenia kłamstw pomocniczych, służących jako kontrast dla pierwszego. Technikę tę zastosowano do tworzenia kłamstwa smoleńskiego, rozpowszechnianego następnie przez wybrane media.
Pierwsze ostrze uruchomiono natychmiast po katastrofie, by je implantować jako pierwsze w umysłach niecierpliwych odbiorców. Pierwszym motywem był motyw "błędu pilotów", który, po zadomowieniu się, poddany został utwardzaniu przy pomocy motywów popogłębiających jak motyw "nacisków Błasika". Po "naciskach Błasika" uruchomiono dalsze sekwencje takie jak "braki w wyszkoleniu kapitana Protasiuka" a następnie "kłótnie między Błasikiem a Protasiukiem". Potem na tak przygotowanym gruncie zamontowano raport MAKu i raport Millera. Widać wyraźnie jak płynnie i logicznie rozwijała się ta konstrukcja narracyjna.
Ale przejdźmy do drugiego ostrza nożyc, które służy do powielania zupełnie fantastycznych wersji, których celem jest uprawdopodobnienie, prawem kontrastu, wersji implantowanej jako pierwsza. I tu pojawiły się rozmaite hipotezy, takie jak maskirowka, rozpowszechniane przez internet dla wywołania męczącego szumu nfrmacyjnego. Rzeczą oczywistą jest, że w obliczu takich fantazji łatwowierny umysł z tym większą łatwością akceptuje kłamstwo pierwotne.
Ale nozyce Golicyna same nie działają. Potrzebni są rozmaici fryzjerzy, którzy ich używają. A co zostali tu zaimplantowani w r.1944 i w latach kolejnych. Ale to już temat na inną notkę.


Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/2581/nozyce-golicyna-a-klamstwo-smolenskie-0

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.

wtorek, 6 września 2016

Oddycham głęboko,

szczypię się w co tam mam pod ręką, przecieram oczy - i nic.
Nic.
Nic się nie zmienia, ciągle jest cudnie, jest pięknie:)
Ludzie zasuwają jak motorki, bo wreszcie traktowani są jak ludzie.
Mojej szefowej dałam ksywkę: saper!
Rozbroi każdą "bombę", a metody ma totalnie niekonwencjonalne.
Mówi człowiekom, że umią, wiedzą i że dadzą radę.
I człowieki w to wierzą - i to się dzieje!

A jaaaaa....
Ja wstaję każdego ranka z bananem na twarzy.
- Co Ci jest? Co się tak cieszysz? - pyta mój-ci-on, do radosnej porannej miny nijak nie przyzwyczajony.
-  Do pracy, do pracy idę! - odpowiadam.
- Zwariowała, normalnie zwariowała... - mówi.
Wychodząc do pracy cicho dopowiada:
- Wiesz... też bym tak chciał...

Dziś zupełnym przypadkiem w nagłym przebłysku geniuszu wymyśliłam rozwiązanie trudnej sprawy, z którą szefowa boryka się od początku swojego urzędowania.
Natychmiast przekazałam jej to rozwiązanie.
Ucieszyła się jak dzika norka.
Po czym elegancko i z gracją delegowała mnie do realizacji tudzież pilotowania całego pomysłu!
Będę zatem żeglować po wodach dotąd mi nieznanych, bez koniecznych po temu kwalifikacji, ale z nią to ja mogę nawet na Marsa, już - tak, jak stoję:)))

P.S. Mój-ci-on zapytany, czy to szczęście moje się kiedyś skończy odpowiedział, że tak. Przyzwyczaisz się do nowego - powiedział.
Hmmm.
Myślę, że wątpię:)))

niedziela, 4 września 2016

Jest pięknie!

U mnie nadal jest pięknie, choć roboty w robocie tyle, że nie ma kiedy taczki naładować:)
Ale chce się, chce się strasznie, nie pamiętam, żaby tak się chciało...
Weekend przeobfity w atrakcje maści różnorakiej, napiszę, opiszę niedługo.
I napiszę też o SSS, czyli Spuściźnie Starego Szefa.
Będzie się działo...