czwartek, 2 stycznia 2025

Spóźniona

o 2024 roku.

Początek stycznia 2024 wita nas arcyciężką grypą. Pierwszy raz w życiu mam ochotę odstrzelić sobie obolałą głowę. Ból nie daje się uśmierzyć nijakimi prochami. Chorujemy wszyscy, ostatnia zaczyna chorować mama.

Którejś nocy mama przewraca się w przedpokoju, próbuję ją podnieść, lekkie szarpnięcie powoduje silny ból w odcinku piersiowym mojego kręgosłupa. Równolegle Mój-Ci-On nabawia się rwy kulszowej. Pierwszy raz doświadczamy tak silnej niemocy. Nie jesteśmy w stanie zająć się sobą samymi, z trudem możemy pomóc sobie nawzajem. Jeszcze nie wiem, że moje styczniowe doświadczenie przełoży się na coś o wiele większego.

MCO szuka pomocy u lekarzy, otrzymuje ją, ale rwa nie chce się dać opanować. ja też szukam - neurolog, rezonans, opis, znów neurolog. Wstępna diagnoza - świeże złamanie kompresyjne jednego z kręgów piersiowych, stan po wcześniejszym złamaniu innego kręgu piersiowego. Było coś, faktycznie coś było! Ogarnęłam to sama, bolało, ale się zrosło. Neurolog rozkłada ręce, ja już pani nie pomogę, zgadza się z moimi podejrzeniami, że trzeba by diagnozować dalej, w kierunku osteoporozy. Od innego lekarza słyszę, że to może być również szpiczak mnogi. No cuuuuuudnie...

W maju robię densytometrię, stoi jak wół, że mocno zaawansowana osteoporoza, śmieję się jak głupia po  skończonym badaniu, że to nie szpiczak, nie szpiczak, a przecież mógł być.

MCO w międzyczasie odżywa, leczenie przynosi skutek. Ja cierpię na silne bóle ramion, bóle w odcinku piersiowym kręgosłupa oraz w odcinku lędźwiowym. Nie jestem w stanie sprzątać, gotować, robić zakupy, pracować w ogrodzie. Z trudnością przemieszczam się po domu. Jemy obiady zamówione gdzieś na mieście bądź gotowce kupione w marketach, zakupy robi MCO, tak jak umie ogarnia też chałupę. Ogród zarasta. Choroba i jej skutki wybijają mnie z mojego wiosenno - letniego rytmu - kopanie, sadzenie, sianie, zbiory i przetwory. Cierpię z tego powodu bardzo.

W czerwcu 2024 mam wizytę u ortopedy. Wizyta w ramach tzw. programu, czas dla pacjenta - 3 minuty. Na pani pytania nie odpowiem, nie mam na to czasu, wypisuję lek, proszę też brać wapń, do widzenia. Leczenie przepisane przez doktora jest tak agresywne, że obawiam się je rozpocząć. Mogę sobie pomóc, a mogę też zaszkodzić. Mamy w rodzinie kilka tak trudnych przypadków w temacie leczenia konwencjonalnego (mój ojciec, moja mama, mój mąż, ja), że nieufność do tej medycyny zapisała się mocno w naszym rodzinnym DNA.

Zaczynam powoli chodzić na krótkie spacery, głównie z kijami nordic walking. Do tego oczywiście dwie saszetki Nimesilu, bez niego nie daję rady. Bardzo powolutku mój stan się poprawia na tyle, że mogę już czasem coś ugotować i nie umrzeć z bólu. W międzyczasie robię wszystkie badania, wyniki mam dobre. Nowy lek konsultuję jeszcze z dwoma lekarzami - rodzinnym i reumatologiem. każdy mówi "brać"! Ja leku nie biorę. Samo niebranie jednak sprawy nie rozwiązuje. Potrzebuję pomocy. Nieleczenie się nijak mojego stanu nie poprawia. No i w każdej chwili mogę się połamać, choć uważam bardzo.

W listopadzie 2024 jadę do Wrocławia do nowego lekarza na ostatnią już osteoporotyczną konsultację. Jadę do lekarza, który uratował mi brata, który ma do pacjentów podejście holistyczne. Mówię doktorowi, że jest moim lekarzem ostatniego kontaktu, on się śmieje, że ostatni to jest raczej patomorfolog :)

- Doktorze, czy ja mam brać ten lek?

- A czytała pani ulotkę?

- Czytałam.

- I co pani o tym myśli?

- Nie chcę brać tego leku.

- To niech się pani tego trzyma.

Poczułam, jak schodzi ze mnie powietrze. Doktor jak nie doktor - zalecił odpowiednią dietę (w moim przypadku jest to dieta antyhistaminowa), zapisał masę cennych suplementów i witamin, które mają mi pomóc uporządkować metabolizm (jest mnie ździebko za dużo) oraz zacząć mnie odżywiać na poziomie komórkowym. Powiedział, że za około dwóch lat powinnam mieć temat ogarnięty. Widzimy się 10 stycznia, ja już czuję się lepiej (znacznie zmniejszyły się dolegliwości bólowe, lepszy jest również mój stan emocjonalny). Ciekawa jestem kontynuacji mojego leczenia.

18 komentarze:

Rybeńka pisze...

Współczuję takich przejść. I pecha do lekarzy. Seria niefortunnych zdarzeń.
A na co miał pomóc ten agresywny lek?

Ja niestety muszę mieć ciężkie leczenie na stawy, ale staram się ograniczać jak czuję, że mogę.
A na grypę się szczepię od kilku lat.

Rybeńka pisze...

No i dieta. Dieta jest super ważna. Fantastycznue, że lekarz ci znalazl dobrą.
Mnie by na stawy pomogła vege. Ale niestety na jelita by mi szkodziła.
Nie jest łatwo.

Dorothea pisze...

@Rybeńka - lek miał pomóc na osteoporozę. Niemniej wielu osobom nie pomógł, a zaszkodził. Ludzie przez długie lata zmagali się z bólem...
Ja nie szczepię się ani na grypę, ani na C19. No nie i już. Ale szanuję postawy odmienne. Każdy ma prawo wyboru.

Dorothea pisze...

@Rybeńka - no właśnie, te stawy! Co bierzesz? Mój mąż na cholesterol brał statyny i po początkowej poprawie później już było tylko gorzej, w kolanach było gorzej... teraz cholesterol ma niby gorszy, ale kolana już go nie bolą i nie odmawiają posłuszeństwa. Nota bene co do cholesterolu to jego normy są zmieniane co jakiś czas i nie sposób za tym nadążyć.

Teatralna pisze...

D. czyli statyny doprowadziły mnie do bólu stawów? i w zasadzie to rękami aktualnie ruszać nie mogę?? i czeka mnie jednak wizyta u lekarza ortopedy...
oraz bardzo współczuje i to jest dramat. taki zbieg.

jotka pisze...

Oj pechowo! Ale jak ma nie być, gdy trudno o dobrych lekarzy, trudno w ogóle o specjalistów!
O mojej wizycie u neurologa nawet nie chce mi się mówić, paranoja...a odległe terminy na wszystko?
Czasami leczymy się sami, niekiedy jeździmy do znachorki od kręgów, bo lekarz by jej nie polecił.
Dobrze, ze masz choć tego jednego rozsądnego lekarza!

Rybeńka pisze...

Oczywiście, że ma. Ja wolę się zaszczepić niż tak cierpieć. Już swoje wycierpiałam.

Rybeńka pisze...

Ten cholesterol to rzeczywiście dziwna sprawa. Dieta jest tu kluczowa a i tak nie zawsze działa.

Rybeńka pisze...

Ja mam rzs i biorę metarexat

Dorothea pisze...

@Teatralna - jeśli bierzesz statyny to tak, mogły Ci pójść stawy. Bierzesz je z powodu podwyższonego cholesterolu?

Dorothea pisze...

@jotka - no ja musiałam wziąć zdrowie w swoje ręce i zdecydować, komu zaufam. I tak, zdecydowanie dobrze, że jest ten mój doktor.

Dorothea pisze...

@Rybeńka - tak, Ty dużo wycierpiałaś. I niech Ci szczepionki służą jak najlepiej. Rzs jest prawdopodobne u mojego męża. 10 stycznia jedziemy do doktora we dwójkę, mąż będzie się konsultował między innymi w tej sprawie.

Rybeńka pisze...

To trzymam kciuki, żeby zwykłe leki przeciwzapalne pomogły. I dieta wspierała. Rzs to bardzo przykra choroba, ale są różne rodzaje, oby to była lekka postać

Kalina pisze...

To był ciężki rok dla wielu osób. Następny już musi być lepszy. I tego Ci życzę. :-D

Dorothea pisze...

@Rybeńka - dziękuję. Niech to będzie lekka postać.

Dorothea pisze...

@Kalina - dziękuję za życzenia. Dobrze Cię tu gościć. Niech to i dla Ciebie będzie dobry rok :)

Stokrotka pisze...

Też jestem intensywnie leczona i to przez kilku specjalistów. Muszę mieć nadzieję, że się jakoś wygrzebię :-)
Zdrowia życzę.

Dorothea pisze...

@Stokrotka - trzeba mieć nadzieję! Życzę Ci, żebyś była wyleczoną :)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)