maturalne dni, choć czasy to baaardzo dawne. Było kasztanowo, majowo, pachnąco. Szłam dość spokojna, w miarę pewna siebie. Maturę z języka polskiego napisałam jednym ciągiem, prawie na wdechu, w zapale i przekonaniu o słuszności moich tez. "Postawy człowieka w obliczu zagrożenia życia w oparciu o wybrane przykłady literackie". Pooooszło!
Maturę z matematyki... no cóż, połowę napisałam sama, połowę ściągnęłam. Jak się okazało ściągnęłam perfekcyjnie, nota bene to było w moim życiu pierwsze ściąganie. Przeżywałam jak mrówka poród, czułam się niekomfortowo, ale ściągałam. To były czasy, gdzie na maturze ściągała znakomita większość człowieków, a ściągi umieszczane były w kanapkach. Zresztą matematyka mieliśmy fatalnego, w matematykę umiała tylko jedna osoba, która maturę pisała samodzielnie.
Egzaminy ustne to biologia i chemia, do tych egzaminów uczyłam się niewiele, wiedzę miałam z lekcji. Poszło jak złoto, pytania miałam jak pode mnie pisane, dziś już ich zupełnie nie pamiętam.
No i okazało się, że psim swędem napisałam najlepszą maturę w roczniku, średnia 5,0, szóstek nie było. Zaskoczyło mnie to nieprawdopodobnie, albowiem z polskiego pisałam pracę jak na owe czasy totalnie kontrowersyjną, a z matematyki do końca żyłam w niepewności. Miałam głębokie poczucie totalnego niezasługiwania na tę ocenę przez matematykę. Po prostu jej nie umiałam i tyle.
Najlepsze jest to, że dziś te maturalne wyniki nie mają już żadnego znaczenia. Pozostały wspomnienia egzaminacyjnej aury, pamiętam siebie siedzącą w maturalnej sali, pamiętam co czułam, pamiętam majowe zapachy. Pamiętam też, jak ówczesny wicedyrektor, mój ulubiony nauczyciel od biologii przyszedł do mnie do domu i poprosił mnie, bym odebrała ze szkoły jego córkę. Miał jeszcze coś do załatwienia w szkole i... był dość konkretnie pijany. Mój autorytet w czasie maturalnym z hukiem spadł z piedestału!
I tak to :) A jak wasze maturalne wspomnienia? Pisaliście maturę czy też nie? Pięknie i serdecznie zapraszam do komentowania, jestem ogromnie ciekawa tego, co się u Was w te dni działo :)
20 komentarze:
O Boże, kiedy to było i popatrz zapomniałam tematu z polaka! Ale chyba tylko we dwie z koleżanką wybrałyśmy to samo, bo zakuwałyśmy do olimpiad, a trzeba było sporo cytatów znać.
Matma - nie mogłam znaleźć ściągi w toalecie, koszmar.
Ustny z polaka i historii, pierwszy spoko, historia to Krzyżacy i Powstanie Warszawskie, a dzień przed coś mnie tknęło by to powstanie powtórzyć!
Tez juz nie pamietam tematu maturalnego z jezyka polskiego. Za to pamietam jak z tylu siedzacy na maturze kolega stuka mnie w plecy i szeptem pyta: "Kurcze, jak mial na imie Juliusz Slowacki?" :))) Ten sie dopiero denerwowal.
@jotka - czyli Waćpani polonistyczna jesteś do cna! Ściągi w kiblu też były, no paaaacz, zapomniałam!
Dobrze, że powtórzyłaś i że coś Cię tknęło, super :)
Mało pamiętam maturę
Za to bardzo się bałam egzaminów na studia bo musiałam kw zdać bardzo dobrze żeby się dostać na wymarzony wydział a to były czasy, że jakbym się nie dostała to bym rok nie miała co robić. Ale się udało:)
Gratuluję tak zdanej matury!
@Echo - obśmiałam się z kolegi i z jego Słowackiego, dobrze się dziś śmiać, jemu pewnie podówczas do śmiechu nie było :-)
@Rybeńka - no paaacz, ja się na bardzo trudne studia dostałam ślizgiem, ale nie udało mi się tychże studiów ukończyć..
Super, że się dostałaś, zdradzisz, jaki to był kierunek?
Politechnika. Mechanika precyzyjna
@Rybeńka - o ja cieee. Konkretny kierunek.
Nie wiem, czy tylko ja tak miałam, czy to była norma( matura 1974),ale zupełnie się nie denerwowałam- miałam bdb oceny, dlaczego miałabym nie zdać? A rodzice😀 w terminie matur" dostali" wczasy, więc bawili nad ciepłym morzem.A mama przed wyjazdem wypowiedziała niezapomniane słowa: No przecież zdasz, znasz kogoś bez matury?😃No, wtedy nie znałam.
Te wspomnienia już takie blado kolorowe jak popularne wtedy filmy AGFA.
Ogólnie atmosfere - tak, kwitnace bzy no i naukę,ktora mi przeszkadzala w chodzeniu na randki i w życiu towarzysko-koleżenskim.Wielkie wsparcie w domu mieliśmy.
był taki przepis, że jeśli ktoś miał w poprzednich latach bdb ze zdawanego przedmiotu to nie musiał zdawać ustnych i miałam szczęście bo nie musiałam już iść na ustne
pamiętam doskonale egzamin pisemny z historii :-) napisałam bardzo dobrą pracę...błędy ort. mnie pozbawiły najwyższej oceny, także only 4, walnęłam focha i postanowiłam nie iść na ustną i w ogóle miałam wywalone na te maturę...moja profesor wydzwaniała a dyro wzywał matkęJadwige. w końcu mnie jakoś ubłagali :-DDD
o dziwo polskiego nie pamiętam, na szczęście matmy nie zdawałam, bo bym polała te maturę, gdyż ja nie umiałam ścigać...
Nooo
Ciekawy
Nie pamiętam tematu i całej otoczki maturalnej, ale dobrze pamiętam okoliczności. To był stan wojenny i dużo, bardzo dużo się działo.
Serdeczności
Ja też doskonale pamiętam swoją maturę. Na maturę ustną z polskiego wybrałam sobie temat: Pokolenie II awangardy a pokolenie Kolumbów.
I napisałam przemówienie dzień przed bo jakoś wcześniej się nie mogłam zebrać.
Ale udało mi się. Moja wychowawczyni, pani od polskiego, była zachwycona :)
@Basia - niezły pomysł rodziców z tym wyjazdem. Żelazna odporność na stres :)
Twoja odporność taka sama :)
@Ja-Ewa - świetne podejście z nauką, która Ci przeszkadzała w randkowaniu i życiu towarzyskim :)
Mówisz, że Twoje wspomnienia blade? Moje jakoś jeszcze nie wyblakły, ale chyba to tego już całkiem niedaleko...
@Klarka Mrozek - za moich czasów był przepis, że jeśli ktoś napisał egzaminy pisemne na dst i wzwyż nie musiał zdawać ustnych. Czyli matematykę i język polski. Większość miała egzaminy ustne z głowy.
Pamiętam tylko po sześćdziesięciu latach, że cisnął mnie pasek u spódnicy i ciągle go poprawiałam aż wychowawczyni podeszła do mnie i sprawdziła, czy nie mam tam wszytych ściąg. Przeprosiła i było mi wstyd bo miałam je w podszewce żakietu.
Ja też miałam średnią 5 i byłam w biol.-chem. Tylko że takich ze średnią 5 było więcej, bo byliśmy cholernie dobrą klasą w cholernie dobrej szkole. W czasie matur nastąpiła powódź stulecia, komunikacja miejska nie funkcjonowała, woda płynęła wartko ulicami, a ja szłam z egzaminów wesolutka jak szczypiorek na wiosnę, z zakasaną spódnicą, z butami niesionymi w lewej ręce, a bukietem z kasztanowców w prawej i byłam szczęśliwa tym młodym szczęściem, które na wszystko miało nadzieję.
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)