piątek, 3 grudnia 2010

Etyka i handel

Na skutek zniesmaczenia spostrzeżeniami z ostatnich kilku tygodni postanowiłam skrobnąć w temacie jak powyżej słów parę.

Ja wiem, że można mieć w ofercie towar jakości przedniej i jakości gorszej.
Można  sprzedawać świeżutką młodziutką wołowinę po wysokiej cenie – kogo stać lub kto w potrzebie ten kupi. Sporo zapłaci za przedniej jakości towar. I będzie tego chciał.

I można sprzedawać lekko śmierdzącą porcję rosołową – z zaznaczeniem, że lekko śmierdząca jest – kto w potrzebie i kogo na nic lepszego nie stać ten kupi. Będzie jednak wiedział, na co się decyduje.

Można też handlować mięsem zupełnie średnim, o średniej świeżości, ot takim dla każdego. Takie mięso kupi każdy przeciętny klient i też będzie wiedział, co bierze i za co płaci. I nie będzie narzekał.

Nie wyobrażam sobie natomiast, żeby lekko śmierdzącą rosołową porcję sprzedawać jako świeżą, przedniej jakości. Żeby ją klientowi zachwalać i polecać. Taki klient da się nabrać raz, no może dwa. Więcej do sklepu nie wróci.

Mięso ma to do siebie, że porcji rosołowej z wołowiną pomylić się nie da.
Cielęciny z podgardlem wieprzowym też nie.
W innej branży takie pomyłki są możliwe…

Jestem klientem.
Nie lubię, jeśli się ze mną gra znaczonymi kartami.
Świeże to świeże, zawsze pytam. Jeśli mi ktoś nieświeże sprzeda jako świeże więcej do sklepu nie wrócę.

Jestem klientem.
Widzę te znaczone karty, rozpoznaję je. Taka karta już mi się trafiła – ba, cała talia wręcz.
Jestem klientem, który dał się nabrać. Z własnej i nieprzymuszonej rzecz jasna woli - decyzję o zakupie podjęłam sama
Który obserwuje, jak nabierają się inni. Bo brak im prawdziwych i rzetelnych informacji.
Szanse, żebym wróciła są małe.

P.S. Uprasza się o niezadawanie pytań.
Kto wie, ten wie.
I niech tak zostanie.

22 komentarze:

Anonimowy pisze...

Meritum...Pozdrawiam ciepło, Ela

Spes pisze...

ooo...łał...ktoś brzydko postąpił.....
I ciekawe, czy wyciągnie wnioski??
Bo pewnie poczyta....zawsze znajdzie sie ten , który uprzjmie doniesie....
Nieładnie, jak zakupy smierdza....nieładnie....

Gackowa pisze...

Czy ta porcja rosołowa była z domniemanej wełny?

scriptoria pisze...

O kurcze, powiało mrozem. Ale ja Cię doskonale rozumiem, też nie lubię owijania w złotko. I choć nie wiem o co chodzi, opis jest na tyle uniwersalny, że można do wielu sytuacji przyłożyć i będzie pasował. Ech... Trzymaj się!

alushka pisze...

hmmmm..... to mnie też może spotkać, bo nie wiem, który to sklep sprzedaje śmierdzące .... i nie tylko mnie.... pocieszenie żadne :(( hmmmm.....

myszoptica pisze...

no teraz to mi zaczęło pikać! stresa mam ... powiedz ze to ja albo ze nie ja... bo nie wytrzymam:)lepsza najgorsza prawda niz banka mydlana
pozdrawiam

bachud pisze...

Oj, szkoda Doro że trafiłaś na liche mięso! Skoro taka Twoja decyzja że nie powiesz w którym mięsnym takie dostałaś - trudno, rozumiem. Ale wiem, że ja też bym nie chciała na takie trafić tym bardziej, że mięso drogie i szkoda kasy wywalać na popsute bo potem się tylko długo czkawką odbija a nawet i do poważnego zatrucia może dojść...
Pozdrowionka cieplutkie ;)

Ata pisze...

Kochana! Jak już powiedziałaś "A" to konsekwentnie pierdyknij resztę alfabetu.
Żeby i inni się nie nabrali.
Ja mam podobną (CHYBA!!) przygodę świeżutką, jak bułeczka z rana, z Allegro z dnia wczorajszego.
Do dziś mi gul skacze!!

Anna pisze...

to na pewno o mięsie? czy o czymś innym, ale chce się mięsem rzucać?

Violet pisze...

Jak się zrażę do oszustów, to potem omijam z daleka i dobre mieso kupuje gdzie indziej. A kiepski handlowiec musi zwinąc interes - nie da sie oszukiwać w nieskończoność. Chyba, że zmądrzeje i wywali kiepski towar i nie będzie kłamał w oczy.

BogaczKa pisze...

...ale o co kaman???

in. pisze...

właśnie, o co?
:(

in. pisze...

hm, i wszyscy zadali pytania, cóz. ja tyż.

Kankanka pisze...

Się dołączę w tej litanii.
Może być na maila.
Ale osobiście uważam, że najpierw próba rozmowy ze sprzedającym, w celu rekompensaty. A jeśli nie daje skutku to wiedzę przekazać dalej. Nikt nie lubi być robionym w konia. Czasem nie ma winy sprzedającego, bo nie można go winić za błąd ukryty.

monisieczka pisze...

Doro, jestem z Tobą całym sercem . Marketing tak ale bez fałszowania faktów. Poza tym mamy demokrację - wolny wybór na szczęście, masarniom stosującym cenzurę mówimy nie.

Anonimowy pisze...

Lucyno, napisałaś : "....zawsze znajdzie sie ten , który uprzjmie doniesie....", dodam, dziury nie zrobi, krew wypije, a sprzedawca założy "czarną księgę".......Elżbieta.

myszoptica pisze...

hej:)
no to już mi opadło:) dzięki:)
spokojnośc mi potrzebna, bo wprawiam się w dekorowaniu pierników, a tu rączka spokojna by musi...

monisieczka pisze...

Kiedy będą gotowe? Mam niedaleko ))))
Buziaki

Dorothea pisze...

A ja mam daleko, ale poproszę pocztą albo kurierem:) Podobno drogi już przejezdne:)))

Dorothea pisze...

Eluś, zaniepokoiłaś mnie.
Ktoś trafił do "czarnej księgi"?
Napisz mi, o co chodzi, proszę.
Może być na maila.

Theli pisze...

A temu mięsu co było? Wyglądało inaczej niż na reklamie? Niedoważone? I czy to wina sprzedawcy, czy farmera, że źle zwierza karmił?

Dorothea pisze...

Było inne, niż na reklamie.
Łykowate.
Niestrawne.
Wina farmera, że ofertę wystawił - jeśli uczciwie mówił co sprzedaje to nie.
Wina sprzedawcy, ze zły towar dobrym nazywał że go kupującym zachwalał - z pewnością. Niejeden raz. I na uwagi zwracane nie reagował.
Gdyby tylko na półkę położył i nic nie mówił inaczej by było...

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)