poniedziałek, 27 grudnia 2010

Radość, radość!

Ubrać w słowa to, co się wydarzyło - niepodobna.
Po raz kolejny plany okazały się planami, a życie życiem - i to drugie było niesamowite, intrygujące i tak nieprawdopodobne, że sama bym tego nie wymyśliła.

Pisałam, że w wigilię pójdę płakać w poduszkę, pisałam, prawda?
Że w samotności, boleśnie, żeby nikt nie słyszał?
Otóż uprzejmie informuję, że TAK PŁAKAĆ nie miałam powodu ani okazji!
Było tak:

W dniu wigilii, kiedy jeszcze trwał wir przygotowań przyszedł niespodziewany sms.
Zamarłam z wrażenia.
Z logicznego punktu widzenia nie powinno go być.
Pomyślałam, oddzwoniłam.
I od tego momentu zmieniło się całe nasze świętowanie.
I runęły plany...

Płakałam krótko, mocno, wtulona w męża drżącego ze wzruszenia - płakałam z radości.
Dlaczego - zaraz, później napiszę.
Później wir dalszych przygotowań, przepiękna, żywa, pełna śmiechów wigilia, a w niej dwójka maluchów (3,4 roku i 2,5 roku) rozświetlająca wszystko.
Taki skład jaki tam był mógł się zebrać przy stole tylko z woli Najwyższego - skład niespodziewany, liczny, ludzie, których łączą nie tylko więzy krwi, ale On, przede wszystkim On.

A kiedy wszyscy już posnęli... późna, nocna, trzygodzinna rozmowa telefoniczna.
Dużo w niej emocji, wrażeń, przeżyć, rozmawiałyśmy wszak ze sobą pierwszy raz (nie wszystko dokładnie pamiętam, skończyłyśmy o drugiej, musisz mi wybaczyć!:) Nie pytać, z kim gadałam - i tak nie powiem, tajemnica!

Krótki sen, szybkie śniadanie, jeszcze trochę wahania, bo śniegu u nas po pas, a na drodze szklanka, lustro, lo-do-wis-ko!
A skąd wahanie?
Bo był sms, tak?
A później rozmowa telefoniczna, tak?
A z rozmowie ten ktoś, z kim na rozmowę telefoniczną nawet nadziei nie miałam powiedział: "A może byście przyjechali...?"

Jazdę odradzali wszyscy - wyglądało to próbę samobójczą.
Mój mąż, mój asekurancki mąż, który wszystko zawsze pięć razy rozważy, zanim cokolwiek zrobi podjął SZYBKĄ decyzję, że ryzykujemy. Zupełnie jak nie on...

Zrobiliśmy 330 km. 100 km kopnego śniegu na przemian z lodowiskiem, później już w miarę normalnie. Dotarliśmy o 23.30.
A później... ciepły dom, rozmowy do 4 w nocy, kolorowe świeczuszki, pyszne drinki i piwo, delikatna muzyczka.
Wspólny śmiech.
Ja nie pamiętam, kiedy my ostatni raz wspólnie się śmialiśmy...
Roztapianie zmrożonych serc.
Jeszcze nie bliskość, ale już nie chłód.
Jeszcze broń w pogotowiu, ale już nie walka.
Początki zrozumienia.
Przełom - po prostu przełom.
Po największym życiowym cierpieniu jedna z największych radości mojego życia.
Dużo, bardzo dużo muszę się jeszcze nauczyć...

Od wyjazdu do przyjazdu upłynęło 24 godziny, oboje z mój-ci-onym bezwzględnie musieliśmy być dzisiaj w pracy.
Trochę szkoda, bo wszyscy chcieliśmy pobyć ze sobą dłużej, czego też nijak pojąć się po ludzku nie da, bo od lat wspólne przebywanie było dla nas wszystkich tylko źródłem bólu.
Mimo wszystko nie straciliśmy nic, bo to był i jest naprawdę nowy początek!

Nie muszę pisać, że jestem szczęśliwa?
Bardzo, bardzo szczęśliwa.
Nie tylko z powodu tych 24 godzin.
Bardziej z tego, że jest tak, jakby... jakby lekko opadła pięcioletnia mgła.
Jakby po tych ślepych do bólu latach zaczynała być widoczna droga, mały kawałek, krótki odcinek. Kolejny krok. Wiem, jak i gdzie mam go postawić. Wiem to już z mężem oboje.

Jestem szczęśliwa, choć w temacie tak wiele jeszcze przede mną! Jakby nie patrzeć - w bólu czy w radości - ja się nie mam kiedy w życiu nudzić:)
Napiszcie, jak u Was.
I o szczęściu, i o nieszczęściu.
O tym, o czym chcecie.
Napiszcie.

A na koniec - wszak to dziewiarski blog, sama sobie o tym przypominam - kilka fotek tego, co do mnie dotarło ze sklepu "Kaszmir" od Laury. W zachwytach się rozpływać już nie będę, zachwyty nad tymi włóczkami są bezdyskusyjne, oczywiste, gwarantowane i stałe:)))


Wełna wensleydale - połysk, szlachetność, ciepło, piękno, w dotyku... konkret:)






Wełna z merynosów - miękkość, loczki, skrętki, ciepło, piękno:




P.S. Po cichu, po wielkiemu cichu powiem, że czekam na następne:)))
Dzieje się kolejna Estonian Flowers, mam ponad połowę (poprzednią oddałam:), a już dziś na druty pójdzie aestlight z merynosa z jedwabiem (vide poprzednia notka) - święta miałam takie zawirowane, że dopiero dziś zaczynam odpoczywać:)))

77 komentarze:

bachud pisze...

Jak zwykle tajemniczo... Ale skoro w tak optymistycznym tonie to niech i będzie tak! ;))

Dorothea pisze...

Musi być tajemniczo, Basiu - nie wszystko da się tak... tak na wierzchu!:)

moa pisze...

domyśliłam się, że dobrze się zadziało:) bardzo, bardzo się cieszę!
a ja już drugi raz spruję aestlight do jednolitej części...:))) ale już chyba wiem co robię źle;)

Dorothea pisze...

To będę męczyć, a Ty będziesz radzić!:) Maila dostałaś?

moa pisze...

a nawet odpisałam:)

Rene pisze...

... i dla takich Radości warto dzwigać całą tę codzienność, czasami okrutną, a czasami niespodziewanie wspaniałą :)))

Dorothea pisze...

Tabajka - no to, co zrobiłam obrazuje mój stan ogólny dzisiaj:))) Już się poprawiłam:)

Dorothea pisze...

Rene - witam Cię bardzo serdecznie, maila odebrałam w biegu i nie zdążyłam odpisać, ale bardzo dziękuję!
I zgadzam się z Tobą - naprawdę warto!

anust pisze...

No tak znowu paczka chusteczek poooszła, cieszę się, że tak Ci sie poukładały te Święta, bardzo się cieszę. A ja też mam aestlighta na drutach ale ta koronka mie wkurza z podwójnych narzutów i podobnie jak tabajka 2 razy prułam....zaczekam na was:)))

Kankanka pisze...

Dorotko - cieszę się Twoją radością!!!!!

Rene pisze...

Jeśli mogę, przycupnę sobie tu u Ciebie, gdzieś w kącie z wrodzoną skromnością ;)
Babskie pogaduchy, to coś czego mi ogromnie brakuje!

Agnieszek pisze...

cieszę się twoją radością!:)

Frasia pisze...

Bardzo się cieszę, że tak szczęśliwie minęły Ci święta :). Cudnie się czyta tego posta - takie szczęście z niego bije :)). Oby Ci to szczęście towarzyszyło nadal przez długie lata!!!
Moje święta były znacznie spokojniejsze, wręcz leniwe, ale co najważniejsze - spędzone z najbliższymi i wreszcie bez drętwej atmosfery przy stole. To też mały krok ku lepszemu :). Mimo, że bez "fajerwerków" to było mi tak po prostu dobrze :).

scriptoria pisze...

Kurcze, jak dobrze się czyta takie dobre wieści! I oby tak dalej. Już Ty sama wiesz co zrobić, żeby z dnia na dzień było lepiej i cieplej, a ja Ci pokibicuję, bo nic nie napawa człowieka nadzieją tak jak takie wydarzenia. Pozdrowienia poświąteczne!

Dorothea pisze...

Anust - aż całą paczka? To Ty empatyczna jesteś, gadzino, a myślałam, że tylko jęzor masz cięty i dowcip zawsze pod ręką:)

Kankanka - no ciesz się, ciesz, niech się mnoży ta radość!:)

Dorothea pisze...

Rene - przycupaj, przycupaj! Jak się tutaj pogaduchy rozkręcą to różnie bywa, mogą się skończyć nad ranem, wchodzisz na własne ryzyko:)))

Aga - uszczęśliwiają mnie Twoje komentarze, bo to przecie rzadkość nad rzadkościami i wszystko rzadkość:)

Dorothea pisze...

Frasia - dobry i spokój bez fajerwerków, spokój też potrzebny, a drętwota męczy niezmiernie i dobrze, że jej znosić nie musiałaś:)

Scrip - kibicuj, kibicuj, przyda się! Muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć, ale się staram bardzo - w tej sprawie muszę być bardziej bierna niż czynna, a to duży wysiłek:)

fanaberiapraga pisze...

I to jest najlepsza świąteczna wiadomość. Niech ta chwila trwa :)

Dorothea pisze...

No jasne, że tak! I powiem Ci, że trwa!
Kiedy następny konkursik?
Bo tym razem nie wygrałam, jak wiesz!
Muszę mieć drugą szansę:)))

Anonimowy pisze...

Doro, najszczerzej jak to tylko możliwe cieszę się Twoim świątecznym cudem :) Pozdrawiam mago

Violet pisze...

:)))))

Ata pisze...

Cieszę się z Tobą :-))
O moich świętach nie napiszę nic, bo nie i już.

ovillo pisze...

...a jednak w Święta dzieją się cuda...
Przeczytałam "List" i pomyślałam, że mogłabym się pod nim podpisać.
Zwłaszcza pod tym kawałkiem odnośnie łez w poduszkę.
I co?
I też niespodziewanie zadzwonił telefon z daleka.
Cztery minuty, dzięki którym nowej prawdy nabrały słowa "pokój ludziom dobrej woli".

Jeszcze raz dziękuję, Dorotheo. Twoje słowa to jeden ze świątecznych skarbów w tym roku.

twardzielka pisze...

Takie fajerwerki to lubię!!!! I takie przełomy, po których może nie zawsze będzie z górki, ale zawsze jest Ten, który poprowadzi za rękę, przez wody, przez ogień, przez ból.
To coś musiało być dla Ciebie bardzo ważne, tym bardziej i bardziej się cieszę!!! i Życzę Ci cierpliwości, wyrozumiałości i miłości dla tych, którzy wrócili.

Zrobiłam drugą turkusową czapę. Też z głowy, ale nie bardzo na mój łeb ;(( Sama czapa nie jest zła, ale w lustrze znowu widzę straszydło... Spruć??!! Łazić jak straszydło? Operacja plastyczna? A dzisiaj w grzebaku kupiłam 4 nowiutkie motki mięciutkiego, niebieskiego niewiadomoczego - po 80 gr za sztukę. Niech leżą - może znowu coś udziergam do sprucia. Buziaki!!!

Dorothea pisze...

Maguś - wierzę, że się cieszysz i mocno dziękuję, że tę radość ze mną dzielisz!

Laura - no trzeba mieć hyzia.
Do potęgi nieskończonej.
Trudno - miej mnie za wariatkę, biorę na klatę:)))

Dorothea pisze...

Violet - no ta to się tylko uśmiechnęła i poszła, no! I myśli, że to wystarczy, tak myśli? To się myli!

Ata - nie pisz nic, jak nie chcesz. Lepiej tu przychodź i czuj się wolna niż miałabyś przymuszona do zwierzeń wiać, gdzie pieprz rośnie. Ściskam mocno!

Dorothea pisze...

Ovillo - to dzielę tę radość i pokój z Tobą, coby się rozmnożyły! Jak ja rozumiem Twoją radość z tego telefonu...:)

Dorothea pisze...

Asia - o tak, to było coś, Wielkie Coś! I nie zawsze będzie z górki, wiem! Ale przełom to przełom - czuję pismo nosem, wiem, że to nowy początek, jestem pewna:)

Elżbieta pisze...

To była tylko mgła...jak piszesz - lekko już opadła, pokochaj tę mgłę, za chwilę wyjdzie ciepłe słonko... czego Wam życzę.

Dorothea pisze...

Pięcioletnia, Elu! Gęsta, ciężka, lepiąca, nie było widać nic! A co krok to przepaść albo wystające skały - i w łeb...
Jeszcze dużo trzeba czasu, ale jestem dobrej myśli i za dobre życzenia dziękuję!:)

Spes pisze...

.. I .reszta jest milczeniem?
Nie..l nie....po stokroć -nie!!

To :
... modlitwą uwielbienia...
....nieustającej, natrętnej prosby.......
... by wróciło .......
... by Twoje Panie było- choć i tak jest, mimo, że nieświadome...
....i zagubione....

A otulone dobrymi słowami - jak do snu...
Zostawione z miłosnym spojrzeniem...
Nie zapomni....
Wróci...
Na zawsze...
Amen.



Dobranoc:)

Ahrana pisze...

....i TAKIE prezenty świąteczne są bezcenne.......
Cieszę się z Tobą:)

dr.lecter pisze...

:) ...

Dorothea pisze...

Szczeniu - no ja z tym milczeniem to coś ciemna jestem i nie jarzę!
A w ogóle to mię nie rozmiękaj, w robocie jestem płakać mi tu nie wolno... Ty mjuziku prosto do duszy gadający Ty...:)

Ahrana - dzięki serdeczne, bezcenne tak, że radocha ciągła i nieustanna w środku mi siedzi:)

Dorothea pisze...

Dochtór - no padłam i szczęka mię zwisła zobaczywszy Cię tu i gościwszy w mych progach!
Orkiestra, fanfary i w ogóle czuj się jak u siebie:)

Wszystkim tu bywającym objaśniam, że na dochtóry to ja nie lecę szczególnie (tak naprawdę to gatunku nie lubię;), ale na tego jednego to niezmiennie i nieustannie i z atencją i miłością wielką!:)
Bądźcie spokojni - dochtór to baba!:)))

Anna pisze...

aż mi się wzdychneło jak sobie poczytałam, jak mnie wykopiesz to i tak wrócę bo mi lżej jak poczytałam ;) :P
pisać będę mało bo ja z tych mało gadatliwych ;)

Violet pisze...

Wystarczy:) Bo cała ta radość i szczęście i uczucia niewypowiedziane a głeboko w sercu i Ty je znasz:)Brak słów po prostu...:)

Dorothea pisze...

Aniu, a dlaczegóż miałabym wykopać? jeszcze nie podpadłaś:)))
Czytaj, czytaj. Ja też podczytuję innych i miód mi na serce leją i uczę się od każdziuteńkiego.
Tyle, że ja gaduła:)

Dorothea pisze...

Violet, no dobra, niech będzie, że wystarczy:)))
No i niewypowiedziane, no wypowiedzieć się nie da nijak.
Maila posłałam, leć na pocztę:)

Violet pisze...

Odpisałam:)

ithija pisze...

Cieszy mnie Twoja radość!

Dorothea pisze...

No ja też odpisała, Violetko:)

Dorothea pisze...

Lucynko - no mnie też cieszy moja radość i nijak nie chce przejść:)))

Anna pisze...

tak sobie pomyślałam że Ty od razu powiedz jak ominąć blokady, bo ja mogę jakoś tak nieświadomie napsocić jak Ty w tej dziewiarce ;) :) :P

Dorothea pisze...

Aniu - jak podpadniesz to będziesz wiedziała, za co:) Za niewinność:)))
Zawsze można sobie później założyć nowe konto i pod nim się ukrywać:D

Spes pisze...

Zwinęlam z Hamleta...wybacz Shakesperare!!!

Ale tak mi ..podeszło po przeczytaniu Twojego tekstu....nie mówisz do końca...wiadome...ale Ktoś wie...i do Niego całą resztę wypowiadasz..modlitwą...sercem...cała sobą....

Nie ma milczenia....to, że my nie słyczymy...nie znaczy, że jest cisza...

Wiesz co...wyobraz sobie......żyją sobie takie Płaszczaki....cieńsze niż kartka papieru...milion razy ciensze....Widzą tylko tylko tyle co ta milionowa częśc kartki..dookoła....płasko.....Przez oną powierzchnię widzenia przechodzi tęcza....Cudowna...kolorowa....bajecznie piekna....
A co widzą płaszczaki? Tylko dwa punkty...weiścia i wyjścia tęczy....
Biedne one....Nie widzą wspaniałej tęczy..i nigdy nie uwierzą , że cos takiego istnieje w świecie.....

Ale my..my ją widzimy....a ile rzeczy dokładnie tak samo jak te plaskie stworzenia nie postrzegamy...bo zwyczajnie nie możemy tego dostrzec...bo jestesmy zbyt "płascy"?

To, że czegoś nie widzimy..nie słyszymy..nie znaczy, że tego nie ma!!

I dzieki Bogu:))

Spes pisze...

Zapomniałam napisac, że włóczki sa sliczna...a faktura tej czerwonej jest rewelacyjna....

Spes pisze...

...przypomina mi...prowdziwe korale..nie do końca wyrównane...

Dorothea pisze...

Spes - a pamiętasz drugą stronę haftu? I że my wszyscy siedzimy na niskim stołeczku...?
Pamiętasz?:) Właśnie mi się przypomniało!

moa pisze...

miałam Cię kopnąć w kostkę, to kopię:)

Spes pisze...

...na bardzo niskim....

Agnieszek pisze...

a ja tak całkiem offtopicznie:
filmidła pójdą z poczty priorytetem jutro z samego bladego świtu bo dziś na okoliczność mojej reperowanej wczoraj nóżki byłam jeszcze niestety nieczynna ruchowo:/
Tak po cichutku liczę, że a nóż widelec dojdą do piątku... Na razie pójdzie zestaw dla Ciebie ale cały czas intensywnie myślimy nad tym by wybrać też coś dla twojego W.
Uściski i miłego oglądania :)

Dorothea pisze...

Och - offtopicznie dziękuję!!!
Bardzo bardzo! I liczę, że może dojdą...?
Bardzo, bardzo dziękuję!
Już mam chętną na wspólne oglądanie, drugą taką maniaczkę - oj, będzie się działo!:)

moa pisze...

co tak cicho? wszystkie zarobione?:)
czy gdzieś indziej klachacie?:)

Dorothea pisze...

Polazły cholery na inne blogi - zdrada!
A swoja drogą jaku tu nie ma imprezy to watro zajrzeć do kankanki - tam jazdy, że hej, leci po nogawkach:)
I jeszcze u Aty - jak się chcesz pochichrać:)))

Violet pisze...

nową notkę trza dac, to sie będzie dziac;)

Dorothea pisze...

Będzie nowa fotka, będzie!
Jutro będzie - oby tylko sił i światła dobrego wystarczyło.
A fotka będzie nowa - stara - z dedykacją:)))
(wlazłam tylko na chwilutkę, coby se przerwę zrobić i akurat na Cie naszłam:)

Violet pisze...

a od patrzenia na te czerwone fafrocle to mi wątroba zgnije z zazdrości:p

Dorothea pisze...

No daj żyć wątrobie, babo!
Wątroba się trudno przyjmuje - co zrobisz, jak do przeszczepu dojdzie???
Ty nie gnij, ino mi pisz, jak się te farfocle przerabia i na jakich drutach, bo zielonego pojęcia nie mam!

Violet pisze...

Fafrocle na grubych, takich dopasowanych do tych grubych fafrocli. I tam gdzie cienko to bedzie azurowo i ślicznie:)Ale bym sobie machneła wdzianko z takiej zywej czerwonej fafroclowej. Mniam.

Dorothea pisze...

Ale ja mam motek - jeden motek! Wdzianko nie wyjdzie! A czapa wyjdzie?

Violet pisze...

czapa z tego będzie pięęęękna!

Violet pisze...

Bo widziałam takie na ludziach, znaczy podobne i się zachwycałam.
Ech...
Szukam wątroby, kto ma do oddania???

moa pisze...

Violet, ja Ci mogę kawałek dać mojej, za tego precelka:))

Violet pisze...

Dzięki Tabajka:) Za precelka to chyba nie trzeba będzie, bo zasadzam się na pozostałe fioletowe u laury, siedze całymi dniami i pilnuje dwóch motków, coby do wyplaty nie uciekły:)))

moa pisze...

z mojej strony póki co nic Ci nie grozi:))) ale tylko chwilowo, bo obie lubimy ten sam kolor;)

Violet pisze...

uff:)

Dorothea pisze...

O matko, aaale naklachały:)
A ja prawie zawał - nowy bank przelewów nie chciał puścić!
Matko z córką, godzina z życiorysu.
A stan konta pracowego na koniec roku zerowy muuuuuusi być, a tu komp wyglądał jakby się wirusów przyćpał, takiego ekranu to w życiu nie widziałam, później netu nie było, później jeszcze transfer nie chciał nijak iść. No koszmar z horrorem!!!
Ale już dobrze - chyba się muszę dziś znieczulić lekko jakim trunkiem, bo inaczej restart niemożliwy będzie:)

Violet pisze...

Doro, trunki to jutro:) Ja będe trunkowac z drutami i Tuptupem:))))

Violet pisze...

A ja walcze z ludźmi, ich lenistwem i planem urlopów. Też koszmarek:(((
A Tobie współczuję.

Dorothea pisze...

Tuptupa uściskaj tak, że ledwo dychać ma!
Od mię! Oj, będę tęsknić, będę...:)

Violet pisze...

Wyściskam mocno, aczkolwiek ostrożnie, bo mały zachorzał na jelitówke i jak ścisnę tuptupa to tez jej może wyleciec z jednego albo drugiego końca;p

Dorothea pisze...

Twój mały???
No wiesz, żeby tak dziecko już zupełnie żadnego wyczucia nie miało, kiedy chorować, no wiesz...;p

Aaaale się wyspałam - biorę się za udziergi:)

Violet pisze...

No mały i jest coraz gorzej:(((
A ja poppy w kncu dopasowałam idealnie do glowy własnej i teraz smietanke wrzucam na druty - będzie prucia co nie miara i sto poprawek, ale zobaczysz na koncu:)

Dorothea pisze...

Ajajaj - już się cieszę i czekam na efekty!:)
A małemu jakoś do rozsądku przemów, prochami naszprycuj, nooo...
Biedny mały.
Ucałuj od ciotki.

anust pisze...

Doruś no najlepszgo w Nowym Roku:)))

Spes pisze...

Pomyslnego Noweg Roku...wiary w to, że to co wydaje sie niemozliwe jest w zasięgu serca......
Tego i Tobie..i wszystkim tu będącym i bywającym jako i sobie zyczę:))

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)