poniedziałek, 18 lipca 2011

Poznałam ją mniej więcej...

... mniej więcej sześć lat temu.
Średniego wzrostu, ciemnooka. Była bardzo smutna. Bardzo małomówna.
Wyglądała jak zastraszona dziewczynka.
Dorosła dziewczynka...

Po kilku tygodniach jej bywania u nas dowiedziałam się, że nie ma pracy. I że jest po studiach prawniczych. Po niej samej widać było, że wiele przeszła. Bardzo mało było w niej życia... I bardzo chciała pracować, ale praca nie chciała się dać znaleźć. Koneksji żadnych, żadnych znajomości. I żadnych ofert.

Udało jej się zaufać jednej z nas, przed tą osobą otworzyła się całkowicie. Mnie udało się zbliżyć do niej na tyle, że mogłyśmy od czasu do czasu porozmawiać i nawet czasem się pośmiać. Cieszyłam się z tej bliskości. Leżała mi na sercu ta dziewczyna, czasami miałam wrażenie, że ból który w sobie nosi rozsadzi kiedyś jej serce, a samotność wewnętrzna nie pozwoli żyć.

I dane było mnie, nam wszystkim oglądać na własne oczy, jak przemieniany jest człowiek, uzdrawiane jego serce, przywracana, a właściwie budowana na nowo wiara, że jest się kimś i że przez sam fakt człowieczeństwa jest się wartościową  istotą. Bo poczucia własnej wartości nie daje nawet kilka ukończonych elitarnych kierunków ani też mnogość tytułów przed nazwiskiem. Najgłębsze poczucie własnej wartości ma się tylko w Nim...

Zmieniała się z miesiąca na miesiąc. Po pewnym czasie znalazła się też praca - miejsce dla niej tak dobre, że szyte prawie na miarę. Po jakimś czasie za namową swojego szefa postanowiła spróbować zdać egzamin aplikacyjny. Ten, który zdawali ongiś jedynie ludzie mający wiadome rodzinne koneksje. Nie miała w sobie wiary, że ma choćby cień szansy.
Spróbowała.
Zdała...

Mocno szwankowało jej zdrowie, a w perspektywie były studia aplikanckie, 3 lata i 6 miesięcy bardzo ciężkiej pracy. Wyjazdy, praktyki. Pracowała z całych sił mając jednocześnie świadomość, że po ludzku nikt za nią nie stoi. Że jest zdana na siebie - a jednocześnie nie tylko na siebie... że jest krucha emocjonalnie, wrażliwa... Często mówiliśmy jej, że kiedy zabiera głos, kiedy w trakcie dyskusji nad trudną sprawą postanawia się wypowiedzieć to jej dwa zdania tchną taką precyzją, że nam wszystkim opadają szczęki. Nigdy nam nie uwierzyła...

Studia aplikanckie pomyślnie skończyła okupując każdy egzamin potężnym stresem.
Niecały miesiąc temu podeszła do ostatniego, najważniejszego egzaminu, pisałam Wam.
Cztery dni po sześć godzin, dzień po dniu.
Dziś dostałam sms-a następującej treści: "Zdałam!!!! Boże, zdałam!"

Wzruszenie trzyma mnie już długo.
To kolejna z ludzkich historii, którą znam i która zapiera mi dech w piersiach.
Za kilka dni ją przytulę i uściskam - Panią Radczynię, która o własnej wartości, tej najpierwszej, tej ludzkiej dowiedziała się od Najwyższego, a której wartość zawodową potwierdziła Najjaśniejsza Komisyja wydając werdykt: "Nadaje się! Może radzić!":)

P.S. 1. Jak to dobrze mieć znajomego radcę prawnego:)))
P.S. 2. Nie mogłam się oprzeć, żeby tego nie napisać! O dzierganiu też JESZCZE będzie, następnym razem:)

19 komentarze:

Green pisze...

Dziwnie znajomy ten opis.
I happy end.
To daję siłę, szczególnie mnie, bo ja nie wierzę w trwałe happy endy.
Pozdrawiam

Dorothea pisze...

Buźka, Green!
Teraz już musisz wierzyć, prawdę napisałam:)

Green pisze...

Ehhhhhhhh....

Dorothea pisze...

I znam więcej takich historii - chcesz???

Green pisze...

Ja sobie i tak koncertowo nie daję rady. Żadne argumenty nie trafiają. Do mnie teraz jak grochem o ścianę.
Niestety.

Dorothea pisze...

Się zaraportuje Komu Trzeba.
Wrócisz do się, Green.
Wrócisz.
Rzekłam!

Green pisze...

Taaa...

Sylwka35 pisze...

Uściskaj ode mnie tą dzielną Istotę. Takich nam potrzeba, jako wzór i świadectwo :-)

Frasia pisze...

Pięknie to napisałaś ...
Uściskaj i pogratuluj serdecznie Pani Radczyni :).

Anonimowy pisze...

WIEDZIAŁAM I CZUŁAM, ŻE JESTEŚ DOBRA, MĄDRA I PRAWDZIWA(dlatego chciałam tu być). Buziaczki Dorotko.
@ Green - Ściskam :-)
ewa.

Anonimowy pisze...

Podobno jestem osobą nadwrażliwą.Ale to jest niezależne ode mnie.Może to i głupio się przyznać,ale przy doczytaniu do "Zdałam!!! Boże, zdałam!"wzruszenie wyszło mi oczami w postaci łez.
Pozdrawiam i jestem pewna że będzie tylko dobrze:))))))
Juta ta od sznurków:)))))))

Kankanka pisze...

To tak piękne...... rozmarzyłam się..... bo u mnie jakby w dół ciągnie więcej. Ale się nie dam!

Dorothea pisze...

Sylwia i Frasia - no jasne, że uściskam, uściskam najmocniej, jak się da:)

Dorothea pisze...

Ewuś, no z tą dobrocią i mądrością to przesada, no coś Ty!
A prawdziwa staram się być, choć blog zawsze się wiąże z nieświadomą nawet autokreacją. W każdym razie naprawdę się staram.
Buziaki:*

Dorothea pisze...

Juta, mnie z nadwrażliwcami jest bardziej po drodze, niż można by było się spodziewać:)
I wcale nie głupio takim być, tylko się trochę trudno z tym żyje.
Ściskam ciepło!

Dorothea pisze...

Kankanka - po takim haju jaki miałaś w ostatnich dniach dziwne by było, gdyby nie nastąpił zjazd:)Odbijesz się lada moment, zobaczysz! I pisz posta jak było, bom ciekawa strasznie!

jutta pisze...

Uściskaj Ją ode mnie ! wiem jak ciężko uwierzyć czlowiekowi we wlasna wartość - uczyłam tego Anię. Udało się :)

Anonimowy pisze...

Nic nie przesadzam Dorotko. POTWIERDZAM, co powiedziałam. I się nie kłóć ze mną :-)))
buziaki :-) ewa

trikada pisze...

JAK ŁADNIE NAPISAŁAŚ, TAK PO LUDZKU SZKODA TAK "PIĘKNEJ OSOBY"

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)