czwartek, 11 sierpnia 2011

Mniam:)

Składniki:

Główka sałaty lodowej
Półtorej łyżeczki miodu
Dwa ząbki czosnku
Oliwa z oliwek
Ocet winny
Szczypta soli

Sałatę poszarpać na małe strzępki, wrzucić do miski.
Miód rozpuścić w małym garneczku. Podgrzać tylko tyle, żeby był płynny.
Dodać rozgnieciony czosnek.
Wymerdać.
Dodać oliwę z oliwek.
Następnie ocet winny.
Merdać, aż się zagęści.
Dodać szczyptę soli.
Spróbować, czy sos smakuje.
Sprawdzić, czy jest go odpowiednia ilość - jeśli nie  dodać oliwę i ocet winny i merdać dalej:)
Powinien być dość ostry, kwaskowaty i słodki - wszak ma "dosmaczyć" całą główkę sałaty lodowej.

Polać sosem sałatę, wymieszać, wciągnąć.
Właśnie skończyłam - pycha! Wprawdzie jutro będę z lekka capić czosnkiem, ale ojtam. Jem takie coś całe tegoroczne lato, wszystkie przeziębienia poszły w cholerę, podniebienie ukontentowane.
Pani inżynier technolog żywienia - mam nadzieję, że TO jest zdrowe?:)

P.S. 1. Proszę mnie nie umieszczać w kategorii "blogi kulinarne"!
To tylko jednorazowy wybryk:)

P.S. 2. Pani inżynier technolog żywienia!
Od wtorku  (16.08.2011) mam urlop i zgodnie z obietnicą we wtorek Waćpanny chusta ląduje na drutach, ok?

P.S. 3. Jako że natura nie znosi próżni coś tam się w nielicznych wolnych chwilach dziergało i dzierga - jak będzie kolejna wolna chwila i dobre  światło pokażę zajawki:) Póki co mam robótki dwie, trupów w szafie brak, trzecią rozpocznę 16 sierpnia. Pani magister inżynier technolog żywienia okaże zrozumienie, Plisssssssssssss:)

Aaaależ pyszna ta sałata!
Jeśli kto ma dobry pomysł na zdrowy i lekki sos do sałaty (najlepiej na oliwie) to proszę uprzejmie o komentarz z przepisem w zamian za mój  - szukam nowych inspiracji!:)

Serdeczności dla wszystkich tu zaglądających:):*

37 komentarze:

Frasia pisze...

Przepis bardzo apetyczny, chociaż biorąc pod uwagę aktualną temperaturę za oknem (9 stopni C - brrr) wolałabym coś bardziej rozgrzewającego ;)). Czosnek bardzo lubię, więc przepis z przyjemnością kiedyś wypróbuję :).

theli pisze...

Do tego sosu dodaj jeszcze nieco, tak z pół łyżeczki, musztardy, a po wymerdaniu z sałatą posyp uprażonymi na suchej patelni płatkami migdałów :)

Juta pisze...

Już spanikowałam że to jakieś słodkości.Na szczęście okazało się że nic z tych rzeczy.No to chyba spróbuję pomerdać:))))

Juta pisze...

Co do sosów nie bardzo mam się czym chwalić.Ale mogę Cię namawiać na sałatkę grecką z "Kuchennych pogawędek".Naprawdę wspaniała:))))))

martuuha pisze...

iżynier od żarcia się nie obraża, ale, do cholery - pokaż coś w końcu!!! :D
ja niedziergająca, ale przez Was, gadziny jedne, polubiłam podziwiać i co to ma być, że blog dziergający i bez udziergów.

ps. zdrowe, choć po cholerze monotonne ;) podobny sos, z sosem sojowym, cynamonem i chiiiiiili robię do sałaty lodowej z krewetkami :))) uwielbiam! i prażone nerkowce. cudo!

ps2 16 sierpnia niedługo, prawda? :)))

in. pisze...

łyżka miodu, łyżka musztardy francuskiej, łyżka białego octu winnego albo soku z cytryny;)
wybełtać i polewać na co tam akurat masz ochotę.

Dorothea pisze...

Frasiu - u mnie +13, to już upał:) A przepis prosty, wszystko robi się szybko i smakuje obłędnie:)

Theli - dzięki, wypróbuję!

Dorothea pisze...

Juciu - czemu spanikowałaś? Nie lubisz słodkości czy Cię kuszą niemożebnie;)
Do sałatki greckiej zaraz zajrzę - lubię, oj lubię:)

Dorothea pisze...

Inżynier, no z tym dzierganiem masz rację wysokoprocentową. Znaczy z udziergów pokazywaniem. Chyba z tego wszystkiego trachnę jakieś zdjęcie udziergowi, co go jeszcze nie pokazywałam, a zrobiłam ze 3 lata temu, zawsze to już coś będzie;)

A mój sos monotonny? Monotonny??? Ja go uwielbiam, SAMA wymyśliłam, a ta mi tu będzie kalumniami rzucać, patrzcie ją!

I przepisu nie podała, tylko że podobny robi. Proporcje poproszę! Ile sosu sojowego, cynamonu j chili i czego tam jeszcze, słyszy? Krewetek nie ruszę. Nie przejdą przez gardło, za cholerę!

Dorothea pisze...

Inka - po robocie lecę po musztarde la france i merdać będę, ino muszę pomyśleć, co tym oblać;)

martuuha pisze...

proporcje, phi!

martuuha pisze...

a lodową bym czasem zamieniła na roszponkę (pałam miłością wielką)


i dlaczego robali nie chce jeść, a? robale są pyyyycha :)

Dorothea pisze...

Marta, nie bądź żyła, pooodaj proporcje, noooooo...
Apetycik mię się zrobił i muszę wypróbować, no pliss!
Robali nie mogę.
One patrzą.
No nie mogę i już!

martuuha pisze...

daj spokój, się kupuje takie co nie patrzą, sama różowa kluska zwinięta.

proporcji nie znam ;-) po prostu. na oko. sałata, na to czerwona cebula popiórkowaa (zapomniałam wspomnieć), na to przelane wrzątkiem różowe krewetki, małe, mrożone. po przelaniu wrzątkiem się je skrapia obficie cytryną i nie czuć ich morzem.
a sos - no sos sojowy plus łycha miodu płynącego, oliwa i ocet winny, pewnie po równo, albo sojowego więcej. cynamonu łyżeczka lub łyżka (o dziwo, nadaje ostrości), chili (raczej łyżeczka niż łyżka, ale ja i tak zawsze daję za dużo), ząbal czosnku może być zmiażdżon.

zalać sałatę z robalami. na wierzch, jeśli ma być po pańsku, prażone na suchej patelni nerkowce. mniam!

Dorothea pisze...

Nie dożyję fajrantu:)
No i może kupię, takie, co nie patrzą, ale paw nie jest wykluczony. Się przygotuję:)
Krewetki rozmrozić czy mrożone przelać wrzątkiem? Nie śmiej się, ja z robalami do czynienia jeszcze nie miałam:)

Juta pisze...

A ja słodkości lubię, oj lubię.Ale chciałabym póki co, zostać z jedną (którą mam na stanie:)endoprotezą biodra.A tu gabaryty mają spore znaczenie.Więc trzymam reżim słodyczowy:))))
Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Dorzucam swój pomysł. Prościzna. Można zrobić więcej i trzymać w lodówce, w słoiczku przez tydzień. Wielka wygoda. Proporcje na oko,wyzaczją je użyte miarki. I tak: trzy miarki oliwy z oliwek, miarka soku z cytryny, sól,piperz biały dobra szczypta, ząbek z czosnku - rozgnieciony, garść orzechów - drobno pokrojone. Wrzucić wszystko do słoiczka - dobrze wymieszać, potrząsać chwile. Spróbować, jak będzie za kwaśne dodać oliwy. Odstawić ( nie do lodówki ), by sos uzyskał orzechowy smak. Polewać rukolę lub sałatę - pycha! Do sałaty można dorzucić kawałaczki gęsiej wątróbki :)))
Fanaberia :)

martuuha pisze...

przelać parę razy wrzątkiem a sitku
jak będą miękkie, pokropić cytryną

martuuha pisze...

kup takie bez głowy. pewnie będą miały ogony. jak przelejesz parę razy wrzątkiem ogony łatwo obrać, ręką. nie bać się ;-)

martuuha pisze...

na przykład takie, bez głów
http://www.e-piotripawel.pl/zakupywarszawa/towar/krewetki-tygrysie/220429

in. pisze...

ja oblewam tym rukolę, pomidorki koktajlowe, ser pleśniowy i kawałki przesmażonej szynki parmeńskiej/szwarcwaldzkiej czy podobnej:)

martuuha pisze...

i ja sobie zyczę relację! :) z robalowego debiutu, hehehe

Sylwka35 pisze...

No się wzięłam i obśliniłam - chyba muszę gnać po sałatę do sklepu, bo nie dotrzymam do jutra ;-)

Dorothea pisze...

Sylwuś, a ja zapomniałam sałatę kupić, bo mię inne sprawy zajęły i JUŻ się ślinię, a do sklepu mam kawałek:)

Martuś, relacja będzie, pewnikiem specyjał zrobię w niedzielę;)

Basiu - przepis zanotowałam, jak wypróbuję też zdam relację:)

Inka - pomidorki koktajlowe mam, może zaraz sobie obleję:D:D:D

Ludzieeeeeee - sałaty zabraknie w mojej okolicy, jak nic!:D

Violet pisze...

Aaaale kłamie, no.
U mnie krewetki jadła. Zakamuflowane co prawda, ale jadła:) I smakowały podobno:p

Dorothea pisze...

W naleśniki wsadziłaś! Potajemnie!!!
więc nie kłamię, paskudo:)
I nie patrzyły na mnie i nie widziałam przyrządzania - prawdę mówię azaliż? Ino farsz był w środku, podobny do mięsnego, to zjadłam:)
No dobre były, no...:)

dodgers pisze...

i jem i ja-sałaty wprawdzie niet-ale mam ser pleśniowy i te pomidory:-) ze szklarni, przez teścia dopieszczane. To piękna kiedy te udziergi? wiesz w kapuście ich nie uraczysz :-)

martuuha pisze...

Viola - jak się robi farsz do naleśników z krewetkami? :)

Doro -podła kłamczucha :P

Dorothea pisze...

Dodgers - naprawdę niedługo, pod honorem!
Ser pleśniowy... rozmarzyłam się, ale na razie mam embargo:)

Dorothea pisze...

Martuś, Ty se uważaj, termin DZIERGANIA CHUSTY się zbliża, a Ty mię od podłych? Od podłych???
Oszsz Ty gadzino... nu pagadi!

Violet pisze...

Martuś średnie krewetki podsmazyłam na patelni, wrzucilam do tego warzywa chińskie, dolałam marynaty teriyaki i przyprawę do potraw chińskich, dalam łyzke miodu i mocno odparowałam wodę. A potem wystudziłam, przekręciłam przez maszynkę i już. To wynik moich eksperymentów, przepis autorski i bardzo moja rodzinka lubi. W wersji nieprzekręcanej przez maszynkę podaję to z gotowaną kaszą jęczmienną - pycha!

martuuha pisze...

nie znam marynaty teriyaki - jaki to smak?

Violet pisze...

Kupuje gotową mieszanke, bo w Polsce trudno dostać wino mirin, to słodkawy, mocny orientalny smak. Rozcieńcza się to wodą, można dodac trochę cukru i marynowac w tym kurczaka, rybę, szaszłyki... w składzie ma: sos sojowy, wino, przyprawy, ocet winny sól, cebulę i czosnek.
To mój ulubiony orientalny sos.
http://www.masala.com.pl/index.php?p281,sos-teriyaki-kikkoman-250ml

Dorothea pisze...

A ja jeszcze bez śniadania, zaraz się obślinię:)
A teriyaki też wreszcie sobie kupię i będę używać - a co!

martuuha pisze...

to niezdrowo nie jeść śniadania do 10:03!

martuuha pisze...

i jak tam niedzielne robale? :)

Dorothea pisze...

Nie było robali - zapomniałam kupić!
Czujesz? Kupiłam wszystko oprócz robali!
Ale nadrobię, nie bój żaby, anarchistko:)
Doginam z udziergiem, coby planowanego szesnastego wystartować z Twoim;)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)