poniedziałek, 16 stycznia 2012

Jest wieczór

Siedzę w kuchni, mojej nowej kuchni.
Magiczne chwile...
Nie ma jeszcze mebli, nie ma oświetlenia, włączam "remontową" silną lampę i przenośny grzejnik.
Jest pięknie.

Zamykam drzwi, jestem sama.
Na parapecie okna herbata i kieliszek półsłodkiego wina, pysznego, za grosze.
Siedzę na świeżo rozpakowanym nowym miękkim krześle, rozpakowane są dwa, reszta czeka na swój czas.
Przebieram drutami - dziergam, znowu dziergam, przyrasta mi coś dzierganego w bardzo ciekawym kontekście, ale o tym będzie osobna notka, już niedługo, naprawdę niedługo.

Słucham muzyki, sączy się SDM z nokii E-51, podarowanego mi przez Ciebie telefonu, sączy się ta muzyka powoli i jak zwykle zapada w serce - a najbardziej zapada jak zwykle  "Nie Brookliński most"...
Pamiętasz? Pamiętasz, jak podarowałaś mi ten telefon, mój się zepsuł i potrzebowałam nowego, przysłałaś mi pocztą - a na nim była ta właśnie nagrana przez Ciebie muzyka... Odkryłam, pokochałam, już jest moja.

Słucham muzyki. Obok mnie, na wyciągnięcie ręki moje trzy przyjaciółki. Niespełna dwuletnia zmywarka. Ulubiona. Nowiuteńka pralka - niedroga, z pięcioletnią gwarancja producenta - świetna. I lodówka, też nowa, z systemem "no frost" i wszystkimi śmiesznymi pomrukami, jaki ten system generuje. Wsłuchuję się w te odgłosy. Cieszę się, jestem tu i teraz...

Słucham muzyki. We mnie cisza i harmonia - po długich trudnych remontowych dniach wreszcie w środku pokój, wreszcie słyszę siebie... I nagle pojawia się tęsknota - ogromna, dojmująca.
Jeszcze tydzień, dwa - i kuchnia będzie skończona.
Za dwa - trzy tygodnie następne etapy prac remontowych. Kiedyś się przecież skończą, już w to wierzę.
Tęsknię za Tobą...
Obiecaj mi, obiecaj, że przyjdzie czas, kiedy pokonasz te 500 km i przyjedziesz, kiedy usiądziemy późnym wieczorem w tej bardzo mojej, sercu bliskiej kuchni i przebierając drutami przegadamy pół nocy - albo i całą...?
Kiedy Ci ją pokażę i wiem, przecież wiem, że zamiast mi zazdrościć podzielisz moją radość - że po tylu latach wreszcie jest tak, jak trzeba. Że wreszcie mogłam sobie na to pozwolić...

Mam nadzieję, że kiedy przyjedziesz w moim mieszkaniu nie będzie już pomieszczeń, których będę musiała się wstydzić, pomieszczeń latami nie remontowanych - bo nie było za co... Że pokażę Ci z radością każdy kąt i napijemy się na okoliczność czegoś dobrego, procentowego - z radości i ku czci:)

Już późno.
Pakuję włóczkę, dzianinę i druty, wyłączam muzykę. Wyłączam lampę. Trzeba iść spać, ale wcześniej chcę napisać na blogu parę słów.
Przyjaciółki moje dziś odpoczywają - za wyjątkiem lodówki, ona ma robotę non stop.
Cisza, błogosławiona cisza w sercu i tęsknota we mnie pozostają.

Przyjedź.
Przyjedź - kiedy już przyjdzie czas...
Proszę.

8 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chciałam napisać maila, ale nie ma adresu,moge prosić o udostępnienie?
Pozdrawiam gorąco.
Nada

Violet pisze...

Bylo ostrzegać, że chusteczek nie styknie...
Oj, Doruś...
Nie moge się doczekać, obiecuję!!!
:****

Dorothea pisze...

Nada - doro_thea_2@gazeta.pl

Dorothea pisze...

Violet - nie stykło?
Mnie się też spociły oczy.
Przypomniały mi się nasze poprzednie noce, noce na niewygodnych twardych krzesłach - i zobaczyłam te następne...
Będą ciepłe.
Będą miękkie.
Z winem w kieliszkach z pięknego piaskowanego szkła...

Trzymam za słowo:***

Violet pisze...

Juz niedługo, Doruś, juz niedługo:***

tuptup pisze...

papużki Wy kurczę nierozłączki :)

Anonimowy pisze...

Dorotko, zaglądam na Twój blog od pewnego czasu i z każdym kolejnym dniem jestem pod coraz większym wrażeniem. Przeczytałam ten wpis i... tak bardzo chciałabym Cię poznać osobiście, nie tylko zza monitora... Pozdrawiam ciepło :)

Dorothea pisze...

...kim jesteś...?

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)