czwartek, 29 marca 2012

No i co?

Jajco!

Zapuszkowana przez dochtora na prawie dwa tygodnie, bezdyskusyjnie i bezwzględnie, przewlekle zapalona zatokowo i gardłowo wegetuję sobie w domu. Drugi dzień. Nie - trzeci, bo już po północku.  Razem tych dni będzie... 13? Jakoś tak. Areszt domowy zwany ZLA. Masakra. Do roboty wrócę 10 kwietnia, do tego czasu pracuję w łóżku:)
Tęsknie spoglądam na moje patyki - oj, jak tęsknie!

Zatem obłożona segregatorami i laptopami intensywnie dziergam - bynajmniej nie nowe cudeńka włóczkowe, jeno zestawienia, tabelki i inne takie, coby na termin jedyny i ostateczny zdążyć. Pozostaję z nadzieją, że tak się stanie. W przerwach gotuję i piekę - mam przywilej nieposiadania temperatury zanadto wysokiej, zatem jest ze mnie domowy pożytek. Albowiem 37,5 to jest już dla mnie GORĄCZKA, póki co ten problem mnie nie dotyczy.

Starałam się bardzo - się nie dać, nie poddać, nie ulec. Przechodzić, przelatać na kijach, oszukać zarazę cholerną. Półtora miesiąca się starałam. Nie dało się - sprytniejsza była ode mnie i zagnieżdżała się podstępnie coraz głębiej oszukując mnie objawowo. Nie zauważyłam, że jest mocno nieciekawie, póki prawie przytomności nie straciłam.

Wszystko wskazuje na to, że będę żyć, a przynajmniej tak mi się wydaje!
Antybiotyk pracuje nade mną, ja współpracuję z nim:)
Biotyk naprawia, co popsuł antybiotyk, nystatyna chroni przed wiadomo-czym.

Wełny leżą i czekają na lepsze czasy.
Kije stoją i kuszą.
Pies domaga się spacerów.
A ja segregatory, laptopy i tabelki.
I wyrko.
Dobrze, że od jutra pogoda się psuje - mniej będzie mi żal:)

P. S. Roboty pracowej za mnie nikt nie zrobi - no tak to.
Niesprawiedliwością mi się zdaje w tej sytuacji utrata wynagrodzenia w wysokości 20%.
Zdaje mi się, że słuszność jest po mojej stronie, tyle, że mogę ją sobie wsadzić w cztery litery.
A poza tym wszystko ok - szklanka bezwzględnie do połowy pełna:)))

11 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zdrowia i rychłego powrotu życzę :)

Anonimowy pisze...

Odezwałaś się :D Współczuję: choróbska i tego, że zamiast dziergać wełenkę na chorobowym musisz dziergać coś zgoła mniej przyjemnego dla ducha i oka. Dużo i szybko - zdrowia!!!

*gooocha* pisze...

Zdrowiej!

agulha pisze...

Zdrowiej, zdrowiej! Ale ta praca w łóżku wcale w tym nie pomaga. A co do wynagrodzenia - za czas niezdolności do pracy pracodawca musi wypłacić CO NAJMNIEJ 80% wynagrodzenia, nigdzie nie jest powiedziane, że nie może więcej. I porządne firmy wypłacają 100% takim, co na zwolnieniu pracują z domu.

in. pisze...

i bardzo Ci tak dobrze, durna babo, będziesz miała nauczkę na przyszłość, że choroba nie jest od tego, żeby ją przechodzić, tylko wyleżeć i wyleczyć!!!!

oraz bardzo Ci współczuję, miewam zapalenie zatok i nam ten ból. dosłowny i i nie tylko.
ściskam, trzymaj się, kuruj, odpoczywaj!!

Kankanka pisze...

Nieciekawie Dorko, chyba weź urlop bo się nam wykończysz!
Jak przyjdzie jakiś krach zawodowy nikt Ci tego nie będzie pamiętać, ale ja wiem - sumienność i poczucie obowiązku.... łatwo gadać, a trzeba zrobić z przyzwoitości.

Dorothea pisze...

Harapati - wydziergam to mniej przyjemne i w końcu zacznę dziergać to, co lubię - koniec mniej przyjemnego bliski!:*

Goocha - zdrowieję, zdrowieję na potęgę, ku mojej radości:)

Agulha - nooo... wiem. Właśnie wczoraj koleżanka opowiedziała mi o analogicznej sytuacji u siebie. Pracodawca docenił. I jej 100% wypłacił.
Ale u mnie ten numer nie przejdzie.
I nie to, żeby tylko u mnie sierotki jednej tak było. Wszyscy tak mają, po prostu.

Dorothea pisze...

Inka, passskudo = schiza normalnie! Już sama nie wiem, czy źle czy dobrze mi życzysz:)))
No czasem się nie udaje ocenić, czy to choroba czy co insze. Ja tak miewam. Dobrze, że się w porę ocknęłam:)

Kankanku - ja nie liczę, że mi ktoś to będzie pamiętać. NIE BĘDZIE. Więc nie liczę. Robię, bo zrobić trza - i tyle. Bo terminy i po prostu tak być musi. No chyba, żebym kiedy na ten przykład dostała w główkę i nietomna była. Ale podówczas to już nie mój problem będzie - w nietomności ywentualnej pozostając będę mieć wszystko głęboko, żeby nie rzec - najgłębiej:D

Anna pisze...

grunt to zdrowe podejście ;) wypoczniesz, nadrobisz zaległości w dzierganiu ...no co by tu jeszcze... podpowiedz ;) :) będzie dobrze... wstaniesz akurat jak się zrobi prawdziwa wiosna :)))))))

ewa pisze...

No to zdrówka jak najszybciej. No, i żebyś znalazła trochę czasu na pobyczenie się. Tak zwyczajnie wzystko w kąt , i poleniuchować. Choć jeden dzień .

Anonimowy pisze...

dorotheo,piękny sweter z pięknej włóczki,zaczęłam zaglądać do Twojego bloga bo zachorowałam na piękne poncho udziergane przez Ciebie
teraz jednak przyjrzałam się dokładnie ,że duzo piszesz o swoim zdrowiu,którego bardzo Ci zyczę
ja znajduję się na początku zmagań,czekam na operację i widzę już ,ze to będzie niezła wojna,we mnie i wokół mnie......

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)