niedziela, 10 marca 2013

Ech, życie...:)))

Szczęśliwe jak dzikie norki:)
Wyjeżdżone do imentu!
Ja z podejrzeniem pękniętego żebra:D (boli, nie bardzo mogę się schylać, trudniej niż zwykle mi się oddycha).

Próbuję zasnąć z wiadomym skutkiem:D
Vi leży i takoż próbuje zasnąć, ale nadal jeździ na nartach:)))
Juro rano się rozstajemy:(((

Śnieg nie był najlepszy.
Mgła była jak cholera - miejscami dosłownie mleko!
Tyle, że jak ktoś naprawdę chce jeździć to mało co go zatrzyma:)
Nas NIC nie było w stanie zatrzymać - ani ból, ani hardcorowe przeżycia ( o tym w następnych odcinkach), ani ogromne zmęczenie.
Dałyśmy radę.
Obie, wespół wzespół - dałyśmy radę!!!
I miałyśmy z każdej sekundy, minuty i godziny naszego współbycia nieprawdopodobną frajdę:)))

Dobranoc!
Jak dam radę to jutro (tfuj, dziś:) następny post z fotami.
Naszych osobistych facjat u mię na blogu oczekiwać nie należy:)

P.S. Smakowanie chwil jest cudowne.
Jestem szczęśliwa!
A czeski Cernyj Kozel jak zwykle najprzewyborniejszy - dopijam ostatnie kropelki:)))

5 komentarze:

Mar pisze...

o Ty rozrabiako:) Ale fajne przeżycia opisujesz, mam nadzieję, że jednak żeberka nie złamałaś.

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

Wypatrywałam cię tam wcoraj. O 10:15 przjeżdżałam pod stokami, na których szusowałaś. Z łezką w oku bo zawsze mi przykro jak wracam z wakacji.
Ściskam cię mocno.

Ewa pisze...

:)))) aż przyjemnie czytać :)))

Zofijanna pisze...

Ech życie. Miałaś udany wypad- bije z Twoich słów.
Wypoczywaj.

olimpia2708 pisze...

:)))))

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)