sobota, 15 czerwca 2013

Koniec końców.

Znaczy - zdałam.
Tę kancelarię i archiwistykę.
Nie przyznam się do oceny, bo mię od kujonów wyzwiecie:D
(a to przypadek był - wylosowałam pytania jak dla mnie stworzone:)

Potrzebuję czasu, żeby porządnie odtajać.
Ciekawe, czy nieprzewidywalne życie mi na to pozwoli...:)
Całe szczęście nic nie poszło mi w zdrowie (czytaj: w serce), jeno w masakryczne zmęczenie.
Znaczy trza wypocząć i tyle.
Znaczy zmęczyć się fizycznie - i o niczym nie myśleć.
Całkiem mi to wychodzi:)

Dziś sobota, spałam nie-przyznam się-do-której.
Zrobiłam zakupy.
Planuję upichcić pasztet sojowy:)
Z pieczarkami.
Ciekawe, czy mi się uda.
Robiła któraś z Was?
Próbuję kolejny raz zmodyfikować naszą kuchnię.
Znaczy to, co jemy.

Sporo latami wprowadzanych zmian stało się już nawykiem (jemy tylko pieczony przez siebie chleb, nie używamy kostek rosołowych ani przypraw z glutaminianem i jemu podobnych, stawiamy na oryginalne zioła).
Teraz mam plan wprowadzić do menu soję - w postaci pasztetów własnoręcznie robionych, gulaszów i kotletów. W ramach ograniczania białka zwierzęcego, a wprowadzania roślinnego.
Się zobaczy, co z tego wyjdzie.
Kupiłam soję bio, zaraz namoczę, jutro ugotuję i "udziergam" pasztet. Pieczarkowy:)
Kupiłam fasolę "mung", ugotuję i też coś z niej zrobię- w formie pasty lub pasztetu.

Kontrole przeżyłam, egzaminy zdałam - póki co mogę się bawić w kulinaria:)
Za wszelkie podpowiedzi w kwestii dań bezmięsnych (szczególnie tych do chleba) będę niezmiernie wdzięczna.

Oczywiście nie planuję pełnej ortodoksji, co oznacza, że za chwilę zacznę gotować bulion mięsno - warzywny (szyje z indyka, skrzydła z indyka, warzywa, liść laurowy, pieprz, ziele angielskie) - bulion w formie koncentratu.
Lepsze to, niż kostka rosołowa.
Po prostu wiesz, co jesz:)


7 komentarze:

drobninianka pisze...

Ze strączkowych zamiast soi/którą na wchodzie jadają fermentowaną i wtedy nie jest szkodliwa , a w czystej formie ma za dużo żeńskich fitohormonów i nie powinni jej jadać szczególnie młodzi chłopcy/ polecam ciecierzycę /groch włoski/ i wszelkich kolorów soczewice. Z ciecierzycy robię hummus/ rodzaj pasty jadanej np z pitą/, a z soczewicy różnego rodzaju pasztety. A dobry bulion nie jest zły!

Dorothea pisze...

Na szczęście jestem niemłodą kobietą i mąż tako niemłody, więc soję możemy wcinać:)
Cieciorkę też mam i z czasem ją użyję, a soczewicą zainteresuję się z pewnością.
Hummus póki co kupiłam gotowy, ale z pewnością zrobię własnej produkcji!
A dobry bulion rzeczywiście nie jest zły - właśnie się warzy:)
Pozdrawiam, drobninianko:)

Sylwka35 pisze...

Smakowicie się robi - moja siostra robi pasztet z soi, pyszota, polecam. Gratuluję zdanych egzaminów :-)

Dorothea pisze...

Sylwka - przepis, przepis please!

Gackowa pisze...

Panu Mężowi to ta soja nie posłuży...
Jemu rób pasztety z mięsa.

Dorothea pisze...

Gackowa - ???

Justyna pisze...

kujon! :-PPPPP

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)