wtorek, 24 września 2013

Jako że

w pracy i  w domu o tej porze roku mam "zimny wychów cieląt" zatem co roku potrzebuję od września do kwietnia ciepłych dużych swetrów i poncz, coby porządnie się ogrzać.
Poncza jeszcze by się znalazły ze dwa, ale swetry "wyszli".
Zatem poczyniłam zakup, a ponieważ gadziny mają być duże, tunikowe i naprawdę grube to i wełna musiała być odpowiednia.

W ramach procesu minimalistyczno - oszczędnościowego również cena grała rolę.
Padło na Alaskę Dropsa, bo Lima i Nepal mi się ciutkę przejadły.
Dziś paczkonosz kurier uprzejmie doniósł grubą pakę rzeczonej Alaski.
Robię próbkę i zaczynam dziać.
Będą swetrzyska.
Jak dobrze pójdzie to dwa.
Pewnie szybko nie będą - ale będą na pewno, bo mi zimno.

Efekt marznięcia (głównie w pracy, bo mam bardzo zimny pokój) już jest - antybiotyk leci od tygodnia, zdrowienie idzie kiepsko.
Leżałam tylko trzy dni,  bo czas pracowy gorący.
Trzeba by się wziąć za długotrwałe cierpliwe budowanie odporności.
Mimo wszystko i tak nie oddam chłodnych pór roku za wściekłe upały.
Wolę chuchać niż dmuchać.

P.S. Przepraszam za niewywiązanie się z obietnic przepisu na sos paprykowy.
Byłam zarobiona.
Czy to jeszcze aktualne?
Pisać ten przepis?

6 komentarze:

moje-waterloo pisze...

No, nareszcie! Jużem myślała, że co paniusię zezarło.

Kaczka pisze...

W skrzynce mi wiatr ino hula :-) Pisac. Wszystkie przepisy :-)

Dorothea pisze...

Prawie zeżarło, wessało, wciongło.
No mówię Ciebie, Łoterloo - studnia.
Na szczęście nie bezdenna:)

Dorothea pisze...

Kaczka - kocham ciem!
Już myślałam, że mię nie wybaczysz, a tu pacz Pani - niespodzianka.
:)

BarbaraS pisze...

fajnie, że znowu piszesz.... zrówka życzę i czekam na te swetry :)
zimno mi...!!!

Sylwka35 pisze...

Ojej, czyżby miał się jakiś udzieg pojawić ? ;-)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)