Od dwóch godzin mam nową bransoletkę.
Na lewej ręce.
Jest dość siermiężna.
Trochę znoszona.
Skórzana.
Owija mój nadgarstek dwukrotnie.
Jest zdecydowanie nietypowa...
Coś mnie dziś późnym popołudniem tknęło.
Zadzwoniłam, umówiłam wizytę, udało się.
Dziś, o 18.30.
Badania.
USG.
Ogromne przerzutowe guzy.
Zero szans na życie...
Cierpienie będzie się wzmagać z dnia na dzień (przecież widzę, wszystko mi się zgadza).
Czas odejścia - najlepiej do końca tygodnia.
Powiedziałam, że jestem gotowa już dziś.
Że nie dam rady czekać...
Doktor obiecał przyjechać za godzinę.
Wytuliłam, wymiziałam, ułożyłam na kocyku.
Zdążyła jeszcze obszczekać doktora, kiedy zadzwonił domofonem...
Doktor kultury wielkiej.
Powiedział mi wszystko, czego potrzebowałam.
Podał zastrzyk pierwszy.
Wprowadził zwierzę w głęboką narkozę.
Po czym podał zastrzyk drugi.
Po dwóch minutach serce przestało bić...
Byłam cały czas, non stop, do końca.
Głaskałam, tuliłam, płakałam, przytulałam.
Później wzięłam na ręce zawinięte w kocyk psie ciało i poszłam z nim do auta.
A później pochowaliśmy naszą sznaucurkę.
Teraz... teraz jest okropna.cisza.
Nikt nie chlipie wody z miski.
Nikt nie podżera psich chrupek.
Nikt nie tupie pazurami i nie zagląda do pokoju.
Pustka taka... parszywa taka...
Od dwóch godzin mam nową bransoletkę.
Na lewej ręce.
Jest dość siermiężna.
Trochę znoszona.
Skórzana.
Owija mój nadgarstek dwukrotnie.
Jest zdecydowanie nietypowa...
To obroża mojego psa.
Złudzenie, że moja psina jest blisko...
Jestem nienormalna??? Proszę bardzo, mogę być.
Bransoletkę będę nosić tak długo, jak długo będę jej potrzebować.
Kocham cię, maleńka, choć już cię ze mną nie ma.
Nikt mi ciebie nie zastąpi.
Czasem słońce, czasem deszcz.
Czasem łzy, czasem śmiech.
I tylko... tylko z kim ja jutro rano wyjdę na spacer?
No z kim, maleńka, z kim???
23 komentarze:
Bardzo współczuje.........
Dzięki, Anitko...
Kochaj, płacz, kochaj. Tak trzeba. Tulę Cię*.
Moc usciskow Dorotko, moi rodzice ten w poniedzialek wielkanocny musieli podjac taka sama decyzje i wszyscy plakalimsy, nawet moje dzieci, ktore widzialy psa raz na 2-3 lata...Trzymaj sie kochana.
Przytulam :*
♥♥♥
Całym sercem Cię przytulam...
Bardzo Ci współczuję.
Pozdrawiam serdecznie.
nie jesteś nienormalna... bardzo, bardzo współczuję, pozdrawiam
...to się rozmazałam okrutnie ...
Sama mam dwa duże psiaki i nie wyobrażam sobie ich straty.
Bardzo współczuję tej straty ogromnej i tej pustki, którą czujesz.
Ściskam mocno...tyle mogę.
Tak pięknie napisałaś o tej miłości ...
Bardzo współczuję
rozumiem doskonale 3 miesiące temu musiałam uśpić swojego wiernego przyjaciela, nawet teraz łza mi się w oku kręci kiedy o tym pomyśle, trzymaj się
Czytam i czuję, jakie to straszne.
I przypomina mi się Dzikunia i Helmut...
Nie powinnam tego czytać. Nie powinnam. Utulam i ściskam.
Łzy jak grochy lecą mi z oczu:( Przytulam Cię. Kiedyś też będę miała taką bransoletkę.
Płacz pomaga.
Nie wiem co mam Ci napisać. Kiedy czytałam Twój wpis przypomniał mi się mój Maks
Poryczałam się. Rozumiem Cię doskonale, serdecznie współczuję. Ponad 5 lat temu... mój, rodziny, wierny przyjaciel Kazanek. Po 16 latach. Beczeli wszyscy. Nowego nie ma. Nie zniosłabym ponownych przeżyć. Obojętne z jakiej przyczyny.
Trzymaj się. Ból z czasem tępieje, pamięć... niech trwa. To najprawdziwsi, bezinteresowni, nasi przyjaciele.
Ściskam serdecznie.
Maria
Zryczałam się. Wspomnienia wróciły. Powiedziałam kiedyś,że w Niebie muszą być Zwierzęta, te nasze Wszystkie Ukochane i trochę nieoswojonych też, bo bez nich... Co by to było za Niebo? Tulę.
Sztuką jest i wielką miłością podjąć tak ważną decyzję.Egoizmem jest patrzenie jak stworzenie w cierpieniach odchodzi samo.Ja patrzyłam ale przez durną weterynarz, nie życzę
Trzymaj się, ona już nie cierpi.Boli i ma boleć.Masz serducho a nie kamień
;(
To był przyjaciel więc żałoba musi być w sercu. Łzy i czas naprawdę pomagają.
Tez mam taka bransoletke... zjechala ze mna pol Europy.
Twoja Psinka juz nie cierpi.
Niech nie płaczą, Wasze oczy, niech nie płaczą...
Ja wybaczam - Wasze serca niech wybacza.
Już dostałam wszystko, co mogliście mi dać.
Teraz z góry patrze, z góry lepiej widać.
Wasze kroki strzec wciąż będę, krok po kroku,
nosem trącać nogi Wasze, dreptać z boku.
Wiec nie płaczcie, nie pytajcie, gdzie jest psisko...
Będę z Wami, choć inaczej, ale blisko...
Kiedyś w końcu lży obeschną, bo tak lepiej.
Wtedy także ja odetchnę w pieskim niebie.
I gdy zniknie pieśń żałobna i orkiestra żalu dęta.
Wyślę do Was Psiego Stróża - i mojego asystenta.
Ech, mojego pieska nie ma od pół roku, a ja wciąż ze zdziwieniem patrzę, że dookoła budy wyrosła trawa i nikt nie gryzie już szmacianego królika, który nadal w trawie leży. I buda i królik już niepotrzebni, a zostali, i legowisko i sznurkowa piłka... tylko jego leki oddałam do przychodni, mam nadzieję, że przydały się innemu.
Mam straszne zaległości i dopiero czytam - przykro mi bardzo...
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)