sobota, 16 maja 2015

Nie mogę

Patrzeć na psy i ich właścicieli.
Być sama w domu w tej absolutnej i absurdalnej ciszy.
Sporządzać jakiegokolwiek posiłku (nikt nie przychodzi żebrać o najlepszy kąsek).

Oczywiście robię to wszystko.
Ból przypływa i odpływa.
Czasem zupełnie znika.
Najtrudniej jest, kiedy wracają wspomnienia.
A ponieważ stworzenie było żywe i niezwykle zmyślne, wspomnień jest sporo.



Nie zapomnę Cię, maleńka...

.................................................................................................................

Jeśli po odejściu psa, z którym przeżyło się w jednym domu 13 lat lat jest tak ciężko, to jak jest, kiedy straci się człowieka, z którym w jednym domu przeżyło się lat kilkadzieści albo kilkadziesiąt...?
Jeśli ten człowiek był bliski???

Nie umiem
sobie tego
wyobrazić.

Nijak.

11 komentarze:

Mao pisze...

Przytulamy mocno do serduszka ja i mój sznaucer, nie wyobrażam sobie jakby go miało nie być

Dorothea pisze...

Dzięki, Mao. też sobie nie mogłam wyobrazić. Teraz to już nie wyobraźnia, to rzeczywistość. Pomiziaj swojego psiaka ode mnie - za wszystkich ras najbliższe mi są i będą zawsze sznaucery...

Nitki A nitki pisze...

Łzy się cisną same, kochana pieska i takie mądre oczka '''''''''

Dorothea pisze...

No.... Kochana, mądra, sprytna, śmieszna - a pogłaskać już nie można...:(

małypsychopata pisze...

Nie poganiaj się. Musisz swoje przepłakać i przemyśleć. Czy to człowiek, czy to zwierzak, kochamy a później cierpimy. Nie idzie sobie tego wyobrazić, dopóki tego nie dotkniemy nie jesteśmy w stanie zrozumieć. I tu niema drogi na skróty. Kroczek za kroczkiem i powolutku do przodu. Z dziurą w serduchu ale i szczęściem, bo ten ktoś był. Ściskam

Przygody z drutami pisze...

Trzymaj sie dzielnie, na pewno jest Ci wdzieczna ze juz nie cierpi, patrzy na Ciebie z gory i jest jej smutno, ze placzesz, ze sie smucisz,ja z moja 16 sto letnia sunia gdy ide do lekarza ,czesto mowie oj starosc dla zwierzat nie wyszla panu Bogu, a doktor powiedzial wyszla, gdyz otaczmy je opieka, odczuwamyich bol, opiekujemy sie, doceniamy je, robimy wszystko co w naszej mocy,pozdrawiam CIE mocno i sciskam, ania

errata pisze...

Przesłodka pieska! Mądra i oddana. Jakąż możesz mieć satysfakcję, że sprostałaś temu do końca.

Antonina pisze...

Sunia uroczo wygląda na zdjęciu.
Dom bez zwierzaka jest przerażająco pusty. Cisza aż dźwięczy. Nikt nie ociera się o nogi, nie rozwala na wersalce, nie reaguje na ciche plaśniecie kawałka mięska do miski, nie przybiega na hasło: "psie ciasteczko". Kiedy Gucio odszedł - płakałam 2 tygodnie, nie byłam w stanie wytrzymać w domu... Zwyczajnie rozpaczałam. 2 tygodnie po śmierci Gucia, wieczorem dzwonek do drzwi. A za drzwiami moja córka (przyjechała z Krakowa nie uprzedzając o tym), u jej stóp szczeniak - malutkie wyżlątko Ifa. Jeszcze nie chciałam nowego psa - nie byłam gotowa. Psiątko okazało się niemal umierające, zabrane od człowieka trzymającego szczeniaki w stajni ze świniami, zagłodzone, chore. Leciało z niego na dwa końce: wymiotowała folią, drzazgami, krowim kałem. Kupale - podobne. Stwierdziłam, że nie dożyje rana. Trzeba ratować. Pani weterynarz przyjmowała nas w mroźną noc o 22.30 - specjalnie przyszła do gabinetu... Pieska udało się uratować, wyrosła dorodna wyżlica. Traumatyczne przeżycia spowodowały liczne problemy egzystencjalne i psychiczne. W USA - takiego psa by uśpiono. Oj dała mi Ifa popalić... Gustawek na zawsze jest w naszych sercach.
Wiem, że to za wcześnie, ale rozważ to - może idź do schroniska, czeka tam wiele bid na serce i dom. Twoja sznaucerka na pewno nie miałaby o to żalu.

Agnieszka Korzeniewska pisze...

Oj, z ciezkims ercem czytam to co piszesz. mam 3 psy, w tym dwa juz wiekowe, juz powoli chyla sie ku odejściu... Ta mysl, że pewnego dnia nie usłysze ich dreptania za soba, przeraża... bardzo współczuję...

vipek pisze...

Chciałam napisać to samo co Antonina.Kiedy ponad 10 lat temu musiałm uspić pierwsza wilczycę mąż nie mógł sobie poradzic sam ze sobą.Pojawiła się Kaja, kolejna wilczyca.Była z nami 10 lat.Pisałam o pod poprzednim postem.Po 2 tygodniach córa wypatrzyła kolejnego szczeniaka, którego chciano oddać w dobre ręce.Nie za bardzo byliśmy z męzem na to gotowi.Jest obecnie z nami ponad miesiąc i jest dobrze.Jest normalnie.Kaja jest w naszych myślach ale następne stworzenie czekało aby otoczyć je opieką, miłością.Zycie w domu wróciło do normy, chowamy buty, kable,wypuszczamy czesto na podwórko bo to 4 miesięczny obecnie szczeniak i uczymy siebie wzajemnie.
Życzę Ci tego samego

Unknown pisze...

Moja ukochana Kota umarła 3 lata temu. Do dziś za nią tęsknię, była ze mną za krótko.
Po 2 tygodniach wzięliśmy ze schroniska małą przerażoną kulkę, a rok temu dołączyła druga bieda. Mam teraz 2 piękne, radosne Futra. Nie zastąpią Myszy,ale wypełniły tę straszną pustkę po jej stracie.
Odszedł członek Twojej rodziny i masz prawo prawo płakać i przeżywać żałobę ( tak, moje koty są dla mnie rodziną). Wierzę jednak,że gdy nadejdzie czas, dasz szansę na dom jakieś potrzebującej miłości istotce. Może w innych psich oczach dostrzeżesz swoją ukochaną sznaucerkę.

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)