piątek, 1 maja 2015

Udało się uciec.

MNIE się udało.
Od tematów najtrudniejszych.
Choć jutro jeszcze przede mną pogrzeb.

Wczorajsze mniszkowanie (słoiczków po kokardę, a będzie jeszcze więcej, mam zamówienia :D), leniwe sprzątanie kuchni, wieczór z książką.
Nic, co muszę, wszystko, co chcę.

Z wczoraj na dzisiaj wspaniały mocny sen.
Pyszne wspólne z mój-ci-onym niespieszne śniadanie.
(jako dodatek do kanapek własnej roboty sos czosnkowy - aaaach!)
Poranny telefon.
"Moooogęęęę do Ciebie przyjść??? Będę grzeczny, naprawdę!".

Plany miałam zgoła inne, ale plany się zmienia, kiedy ośmioletni (prawie) człowiek jest spragniony  niemłodych ludzi towarzystwa.
Się docenia, że człowieka ma się minutę drogi od własnej chałupy.
Młody zapakował kilka legomaszyn, zabrał świeżo kupiony album (wiecie, zbiera się takie karty, pakuje się je do albumu, album sama mu kupiłam, ale nie pamiętam już, z czym się te karty je:).

Wypił szklanicę rozcieńczonego mniszkowego eliksiru.
Na wyścigi ze mną wypił sok z połowy cytryny! (walczymy oboje, odporność mamy kiepską).
Pożarł kilka mandarynek.
Pochłonął michę domowej produkcji rosołu z makaronem oraz kawałek ciasta.
Zamówił - wraz ze mną jako sponsorem - nieprzyzwoicie drogi zestaw lego.
A co - niedługo dzień dziecka, będzie a konto:)
Po czym odmeldował się na imprezę (urodziny koleżanki).

A ja... ja polazłam na patyki.
Kije znaczy się.
40 minut - tylko - ale było cudnie.

Teraz odpoczywam, bom się uchetała - no brak ruchu, nooo.
Wokół mnie krąży zwierz.
Albowiem nadzieja umiera ostatnia, a rosołowe mięsko pachnie temu zwierzu niemożebnie.
Rzecz jasna swoje już dostał, walczy o dokładkę:)

Tak mija mi wczorajszy wieczór oraz dzisiejszy dzień.
Niespiesznie.
Spokojnie.
Najzwyczajniej na świecie.
Jutro kolejne mniszkowanie:)

A jak Wam mija początek majówki?
Czy też tak... tak zwyczajnie? Bez wodotrysków???

:***

10 komentarze:

Lusia pisze...

Z wodotryskami:-) pomoc w odbiorze pierwszej Wnusi ze szpitala.

małypsychopata pisze...

Działkowo i zimno... Ścinaliśmy konar drzewa. Z rozłożystej jabłoni została jedna gałąź. Prawie płakałam, bo ta ścinana część kwitła. Nie lubię takich zajęć. Wiem, że czasem trzeba, ale i tak urąbać nie jest łatwo. Taka już jestem głupia.

Dorothea pisze...

@ Lusia - wow! Wodostrysk jak się patrzy:)))

Dorothea pisze...

@ małypsychopata - mamy działkę. W tym roku trza będzie uharatać wiśnię. Witam w gronie... mądrych inaczej:)

emka pisze...

ale fajnie :)
a u mnie leniwie .. jak to ostatnio bywa... :)
miłej majóweczki :) :*

Dorothea pisze...

@ emka - no musowo, że u Ciebie leniwie, inaczej nie może być!
Dziękuję za dobre życzenia dobrej majóweczki:)))

Kamilla pisze...

Dorotko, i takie najzwyklejsze, niespieszne dni sa najlepsze, u mnie dzisiaj normalny dzien ale weekend zapowiada sie w ogrodzie, sporo pracy przede mna, ale to lubie,a zawsze czasu brak. Milego weekendu:) POzdrawiam:)

Dorothea pisze...

@ Kamilla - tak, wiele lat szukałam niezwykłości, a zwyczajność okazuje się najlepsza i najpiękniejsza :) Tobie też dobrego weekendu - najlepszego!

Ania M. pisze...

Z wodotryskami - wiele przyjemnych rzeczy :)
Tylko temperatura mi podskoczyła, mam nadzieję, że się infekcja nie rozkręci...

Sylwka35 pisze...

Przędłąm, farbowałąm, farbowałam, przędłam - cudnie było :-)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)