czwartek, 27 listopada 2014

Decyzja

Najpierw chcę podziękować wszystkim, którzy pod poprzednim postem zostawili komentarze. Każdy był dla mnie bezcenny. Każdy dokładnie dokładnie przeczytałam i przeanalizowałam.

A później poszłam przemyśleć sprawę jeszcze raz.
Zwykle to ja zajmuję się psem, to przysłowiowy mój pies i moje pchły.
We wtorek u weterynarza był ze zwierzakiem mąż, bo ja dorobiłam się takiego zapalenia gardła, że mój lekarz był w szoku (rana na tylnej ścianie gardła).
I to mąż był przy psich badaniach i on przyniósł mi informacje, że jest źle.

Wczoraj mnie tknęło.
Zadzwoniłam do psiego doktora.
Zapytałam, co naprawdę radzi.
To bardzo dobry lekarz... I bardzo dobry człowiek.
Wiecie, co mi powiedział?
Że gdyby był na moim miejscu w życiu by sobie nie darował, że nie spróbował ratować zwierzaka.
Że moja psina ma zdrowe serce i nerki i że to ją do zabiegu kwalifikuje.
I że jego zdaniem mimo ogromnego guza (8 cm!) jest żywotna, że szanse na zdrowie ma bardzo duże.

Operacja jutro o 10.00.
Niech się dzieje. No niech.
Powiedziałam lekarzowi, że po zabiegu nie będę miała jak dotrzeć do domu, że pies ciężki, że nie dam rady.
Odpowiedział, że mnie odwiezie i psinę po schodach wniesie.
Wymiękłam...

To dobry lekarz i dobry człowiek.
Kto raz do niego ze zwierzęciem poszedł nigdy nie szuka innego.
Wierzę mu, po prostu mu wierzę.
Uspokoiłam się.
Gdzieś w środku mam przekonanie, że to jest najlepsza decyzja.

Łykam antybiotyki,  leczę gardło, naćpam się jutro przeciwgorączkowców i staję do walki.
Jak tylko dam radę będę raportować.

Nie mam żadnych doświadczeń z psem w stanie pooperacyjnym.
Nie wiem, czego się spodziewać.
Mam nadzieję, że dam radę.


14 komentarze:

Ataboh pisze...

POdjęłaś decyzję sercem - dasz radę :)

emka pisze...

no to od jutra rana będziemy słać dobre moce .. dla pieska... dla lekarza... dla Ciebie...
moja Psica szybko doszła do siebie po operacji, trzeba pilnować rany pooperacyjnej... to najważniejsze chyba zadanie po operacji. Ale mając TAKIEGO LEKARZA wierzę, że wszystko będziesz miała dokładnie wytłumaczone i piesek będzie doskonale zaopiekowany :) Pozdrawiam!

Violet pisze...

Bardzo się cieszę, ze jest szansa.
Jestem z Wami!

Dorothea pisze...

Ataboh - jak Ty to ujęłaś!
A serca się nie oszuka:)

Dorothea pisze...

Emka - dziękuję! Jestem u Ciebie bardzo często, wspieram dobrą myślą... A teraz jeszcze będę komentować:)

Dorothea pisze...

Violet, ja też się cieszę. Zeżarła mi rano pół kanapki z żółtym serem, na spacerze obszczekała równo innego psa oraz dwa motocykle - no chyba chce żyć:)

justa35 pisze...

Walczcie dzielnie. Trzymam kciuki.
U nas nasze maleństwo (sznaucer olbrzym) ma 14 lat i ciągniemy dalej i Wam życzę jeszcze paru lat wspólnych spacerów

Dorothea pisze...

Justa - dzięki!

Anna http://milosc-rak-codziennosc.blogspot.com pisze...

Hello jestem. Kochana już ci piszę, taki psiak czuje się jak na wielkim kacu. Może zrobić pod siebie, piszczeć, szczekać w powietrze. Jest splątany. Trzeba go tulić i jednocześnie dać mu święty spokuj kiedy uśnie. Podrap go odemnie za uszkiem.

Dorothea pisze...

Dzięki, Anuśka! Bardzo cenna podpowiedź. Muszę sobie przypomnieć swoje samopoczucie po zabiegu w pełnej narodzie, choć pewnie w powietrze nie szczekałam:)
Pomiziam, na pewno!

alushka pisze...

Nasza psinka po operacji wróciła w "ubranku", żeby nie miała dostępu do rany. Dużo spała i czekała na 'mizianie', potrzebowała czułości, a tak poza tym nic szczególnego nie trzeba było robić.
Na pewno weterynarz da Ci wszelkie wskazówki co i jak.

Cieszę się, że ratujecie... my podchodziliśmy do sprawy tak samo jak wasz weterynarz. Wiedzieliśmy, że z naszej strony zrobiliśmy wszystko .....
Ślę uściski :)

Ewa pisze...

Dasz rade...lekarz wszystko powie ci co i jak...trzymajcie się:)

Kankanka pisze...

Nie zdążyłam Ci napisać pod poprzednim postem, ale teraz cieszę się, że jest decyzja.
Wiesz, ja do eutanazji psów mam stosunek wręcz taki sam jak do ludzkiej. Co prawda rozum swoje wie, ale nie mnie gdybać co pies o tym myśli. W darze mamy wszyscy śmierć wpisaną, zwierzęta jakby spokojniej swój los odbierały. Ale to nie tak, że ja potępiam w czambuł wszystkich co psy usypiają, zapewniam. Zbyt wiele we mnie wątpliwości tylko. I też nie chciałabym, by ktoś cierpiał, i też kiedyś poprzedniego psa uśpiłam, więc teraz tle we mnie niepokoju.
Też walczyłam za każdym razem do końca. Teraz myśli dobre, takie ogrzane spod serca wysyłam psinie, niech jeszcze powalczy, pobiega, pocieszy.

BarbaraS pisze...

trzymam kciuki...

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)