Dnia... grudnia 2014 roku odeszła.
W wieku lat 95.
Moja Pani Doktor, która 21 lat temu jednym mocnym zdaniem rozpoczęła proces ratowania mojego życia.
Szanse miałam nikłe.
Walczyła o mnie.
Wprowadziła na właściwą orbitę.
Nauczyła walczyć o siebie.
Była doktor doktor.
Znaczy doktor nauk.
Miała jedną podstawową mądrość: w życiu trzeba mieć przynajmniej dwa zawody.
Jeden intelektualny.
Drugi praktyczny, zwyczajny.
Umiała szyć.
W czasie II wojny światowej to właśnie szycie było jej źródłem utrzymania, bo jej medyczna specjalność w tym czasie nijak nie była przydatna.
Dawno jej nie widziałam, ale pamiętam ją doskonale.
A to, co mi powiedziała będzie mi towarzyszyć do końca życia.
Kiedy to usłyszałam miałam ochotę ją sprać. Albo porządnie napyszczyć.
Szczęśliwie zmilczałam.
Po jakimś czasie z niechęcią przyznałam jej rację.
Dziś czuję wielką wdzięczność.
Wszak dzięki niej żyję...
6 komentarze:
(*)
Znaczy odszedł dobry mądry człowiek... ściskam
a może kiedyś podzielisz się z nami tą mądrością?
szkoda takich ludzi! Zawsze odchodzą za wcześnie...
(*)
Tak, odszedł człowiek wyjątkowy. A tym, co usłyszałam raczej się publicznie nie podzielę, to było skierowane do mnie. No, może na maila...:)
Podziel się tą historią... chociaż w zarysie :)
Jak psinka?
@ Klementyna - Psinka jak szczeniaczek, pełna życia i szczęśliwa:) O historii, o podzieleniu się pomyślę, ok?
:***
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)