sobota, 13 grudnia 2014

Będziemy żyć do końca.

Pies od rana rozbawiony,  szalejący,  nienażarty.
Morda mu się śmieje, podskakuje radośnie, tym radośniej,  że czuje nadchodzący spacer.
Wyprowadzam gadzinę,  pakuję do auta, jedziemy.
W poczekalni zachowuje się, jakby miała ADHD.

Lekarz prosi nas do środka.
Patrzy na psa i uśmiecha się widząc,  w jakiej jest formie.
Później patrzy na mnie.
I już się nie uśmiecha.

Mięsak wrzecionowatokomórkowy , złośliwy nowotwór mezenchymalny,  który może dawać nawroty i przerzuty.
A ja zapomniałam.
Że wynik histopatu może być albo dobry, albo zły.
Albo bardzo zły, jak ten, który dostaliśmy...

Mąż kładzie psa na stole, przewracamy zwierzynę na bok.
Zagoiło się pięknie, lekarz ściąga szwy,  psica się broni, silna jest.
Łzy lecą mi jak grochy. Bierze mnie łkanie,  ale muszę się trzymać.

Zabieg się kończy, mąż wyprowadza psa.
Ryczę i pytam, czy mógł być błąd w badaniu.
Nie. Badania były robione w Monachium, lekarz z tym laboratorium współpracuje.
Pytam, ile mamy czasu.
Trzy miesiące,  góra pół roku.

Mówię, że nie chcę już żadnych operacji.
Że chcę się nią nacieszyć, dać się wyszaleć, wygłaskać za wszystkie czasy.
Zabezpieczyć bólowo.
I pozwolić odejść, kiedy przyjdzie czas.

To najlepsze, co można zrobić, mówi lekarz. Nie chciałem tego mówić bo ludzie różnie to znoszą, czasem chcą, żebym był cudotwórcą.
Proszę się nią nacieszyć.
Proszę być ze mną w kontakcie.
A kiedy przyjdzie czas przyjadę do pani.
Zaśnie na zawsze u pani na rękach, jeśli tylko pani będzie chciała...

Będę chciała.
I będziemy żyć do końca, żyć najradośniej, żyć tak, jak tylko jej zdrowie na to pozwoli.

Oczywiście, że ryczę. Oczy mam jak królik. A później się śmieję, całuję kosmatą mordę i zaglądam w orzechowe oczy. I przemycam ulubiony smakołyk. Już nie muszę uważać na dietę.

Będziemy żyć do końca.
Chustka nas tego nauczyła.
Wybacz Asiu, że ja to do psa przykładam,  ale wiem, że nie miałabyś mi tego za złe. Tak bardzo kochałaś Viledę,  pamiętam.

To idę.
Miziać,  spacerować,  piec pasztety (i niby przypadkiem podrzucać piesku co lepsze kawałki), śmiać się i ryczeć do imentu, jeśli mnie najdzie.

24 komentarze:

Zofijanna pisze...

Przykre to, ale innego wyjścia nie ma. Ten jest niestety najlepszy.......
Przechodziłam już przez to dwa razy.
Serce boli. Za bardzo je kochamy.....
Cieszcie się sobą.
Trzymaj się Dori

unhumblee pisze...

a idź...... spłakałam się jak głupia... sama mam trzy sznaucerki, cieszcie się wzajemnie każdą chwilą, a Chustka miała w sobie tyle miłości, że pewnie przycupnęłaby obok i wygłaskała psinę... no i trzymaj się dzielnie... do końca...

Dorothea pisze...

@Zofi - będę się trzymać, obiecuję.

Dorothea pisze...

@ unhumblee - masz sznaucerki, to wiesz, co to za cudna rasa. Jest mi tym trudniej, że ona wygląda na totalnie zdrową! Właśnie przylazła się miziać. Echch....

Nitki A nitki pisze...

Jestem z Tobą ! Bądż dzielna do końca!!!!Wymiziaj od mnie kosmatą mordę:)

Dorothea pisze...

@ Anitka - dzięki!

Cynthia pisze...

Smutno :(
Wydaje mi się, że wybrałabym tak samo.

Dorothea pisze...

@ Anna Cynthia - taki wybór wydaje mi się najlepszy. Ze sobą chyba też postąpiła bym tak samo...

alushka pisze...

Dorotko tak strasznie mi przykro :( Wiem co przeżywasz bo to dokładnie taka sama historia jak z moją psinką rok temu... tylko my nie daliśmy próbki do badania... nie chcieliśmy wiedzieć... cieszyliśmy się każdą chwilą... jednak po ponad 3 miesiącach był nawrót choroby... zdecydowaliśmy się na kolejną operację, z której sunia się już nie wybudziła :((
ściskam i zupełnie rozumiem, buziaki i jak najdłuższego czasu razem Wam życzę :)

Antonina pisze...

Popłakałam się. Także myślałam, że najgorsze za Wami. Zapomniałam, że jeszcze będą wyniki...

Lusia pisze...

Plącząc smyram swojego Księciunia. Przytulam i trzymam kciuki aby Wasz czas razem był jak najdłuższy i radosny:)

graszkowska pisze...

Zaglądnęłam do Ciebie sądząc, że przeczytam coś co mi pomoże.
Wiem co czujesz bo przeżywam to sam. Z tą różnicą, że Maks przestał jeść, nie ma ochoty na spacery.
Trzymaj się

Dorothea pisze...

@ Alushka - ano chodzę i wyję. Muszę, bo się uduszę. To pomaga. Jutro pójdziemy na pierwszy dłuższy spacer. Dzięki za wsparcie.

Dorothea pisze...

@ Antonina - to zapomnienie dużo mnie kosztowało... a lekarz mówił, że szanse są pół na pół. No i przeżyła tak ciężką operację. Dałam się zwieść...

Dorothea pisze...

@ Lusia - oby był, oby.

Dorothea pisze...

@ graszkowska - przykro mi, tak bardzo mi przykro z powodu Maksa...

emka pisze...

:(((((((((
tak mi przykro....
jakos zupełnie się nie spodziewałam :((((((((((
:**********

Kankanka pisze...

Doruś - to teraz zbieraj siły na pół roku co najmniej, a może i dłużej....kto wie....cuda się zdarzają mimo wszystko. Radosnych chwil życzę i nie czekaj końca, bierz każdy dzień garściami.

Dorothea pisze...

@ emka - no ja też nie i to mnie gubi...

Dorothea pisze...

@ kankanka - na dziś to ja żadnych sił nie mam, najchętniej przeleżałabym cały dzień pod ciepłą kołdrą, a jeszcze lepiej... to bym się ubzdryngoliła...

in. pisze...

:*
ściskam, jestem gdzieś w odmętach internetu - wiesz o tym.
napiszę, tylko wiesz - jak ciężko pozbierać i siebie, i myśli.

Dorothea pisze...

@in. - napisz koniecznie. Będę czekać:***

Bernadetta pisze...

myślę !!! całusy !

Dorothea pisze...

Dzięki:)

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)