niedziela, 14 grudnia 2014

To nic nie da.


To naprawdę nie pomoże:
  1. Racjonalizacja emocji.
  2. Myślenie, że sobie poradzę, no przecież.
  3. Wstrzymywanie łez, bo to przecież tylko pies, no jak to...
  4. Udawanie, że nic się nie dzieje.
  5. Myślenie, że inni mają gorzej.
Nie.
To MÓJ ból.
MÓJ pies.
To MOJE życie i moja wrażliwość.

Przeryczałam dziś prawie cały dzień, momentami wręcz histerycznie. 
Męża uprzedziłam,  żeby się nie martwił.
Ja potrzebowałam samotności i psiny przy boku i łez, on średnio to pojmował, ale przyzwolenie dał stuprocentowe i perfekcyjnie zajął się sobą.
Od czasu do czasu lazłam do niego tonąc na chwilę w otwartych kochających ramionach.
Po czym wracałam ryczeć albo spać.

Zadzwoniła Vi. 
Ona rozumiała mnie kapitalnie.
To niesamowite, to nie do pojęcia...
Późnym popołudniem zadzwoniłam do mamy.
Że dziś nie przyjdę, że nie mam siły.
Gadałyśmy konspiracyjnie,  bo tato psy średnio.
Zrozumiała mnie. Nie miała oczekiwań. Zostań w domu, dojdź do siebie, ja Cię rozumiem, damy sobie radę.
Ulżyło mi.

Rozmowa z Vi,  otwarte ramiona męża i rozmowa z mamą wyciągnęły mnie z wyra.
Ufarbowałam łeb, uczesałam się i poszłam na spotkanie z Najwyższym.
Po Languście źle znoszę lokalne homilie,  ale nie to jest przecież najważniejsze.

Czuję, że pierwszy rzut cierpienia mam za sobą.
Jak się pogoda poprawi zaczniemy chodzić na spacery - tak długie, jak tylko psina da radę.
Odetchnęłam,  odprężyłam się.
Nakarmiłam żarłoka,  lekarz powiedział, żeby nie żałować, bo ma sporo do odrobienia.
Będziemy żyć do końca:)

P.S. Bardzo Wam dziękuję za każde słowo.
Wszystkie są bezcenne.
Doświadczam nowej dla mnie sytuacji.
Bardzo, bardzo mi pomagacie. 
Dziękuję!

16 komentarze:

emka pisze...

tak mi przykro że po prostu szok! nawet nie wiem co napisać ...
jestem i współczuję serdecznie :*******

Dorothea pisze...

Emko, damy radę. Takie życie. Dobrze, że jesteś:)))

Ataboh pisze...

Dasz radę, ściskam mocno... myślę, że nikt kto w Twoich butach teraz nie jest nie zna TWOJEGO bólu

Dorothea pisze...

Dzięki, Ataboh. Tak samo myślę o tych butach...

Unknown pisze...

Proszę się dzielnie trzymać i cieszyć z każdej spędzonej z psiną chwili, to teraz najważniejsze.
Ściskam mocno.

Iza pisze...

Trzeba się trzymać, bo psica bezbłędnie wyczuje nastrój swojej Pani i będzie niespokojna. Niech ma szczęśliwe życie, pełne miziania, ale nie strachu...
Trzymam kciuki za Was obie :-***

Violet pisze...

Trzymaj sie Kochana, jestesmy z Toba! Misiek tez z tych rozumiejacych... Kocha zwierzaki, sa mu bardzo bliskie, bardzo sie zmarwil stanem pacjentki.... :-(

Kankanka pisze...

Nie można Ci chyba pomóc, ale potoki współczucia które płyną powinny wesprzeć. Dla mnie jednaka żałoba. Po Ojcu ryczałam miesiąc i tak samo po kocie Wiórku. I nie daj sobie wciskać, że to nie wypada. Dał Szef wrażliwość to rycz. To oczyści i pomoże i nie wstydź się tego.

Kankanka pisze...

Ale teraz biegajcie czy dreptajcie, póki czas.

Bernadetta pisze...

nie mogę CI pomóc , ale myślę !!!! o Was!

Dorothea pisze...

@ Alicja Olszewska - trzymam się, trzymam!

Dorothea pisze...

@ Iza - trzymam się, nastrój mamy dobry, pies spokojny, jest ok:)

Dorothea pisze...

@ Violet - bez słów*****

Dorothea pisze...

@ Kankanka - nie można pomóc, dobrze to czujesz. Ale potoki są super! I te twoje, które płyną, i te moje, które lały się dwa dni. Już się nie leją:) Dzięki serdeczne, Anuśka:***

Dorothea pisze...

@ Bernadka - dziękuję. Za ciepłe myśli i ciepłe słowa. Dziękuję!:)

Dorothea pisze...

@ Iza - jeszcze raz Dorota jestem, nie żadna Pani, noooo:)))

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)