Bo wiesz, Adaś, to EKG wysiłkowe to dobre jest, ostatnio robiłam, nic mi nie grozi (póki co), zawał i wylew na razie mam z głowy.
Tak, tak, o zdrowie trzeba dbać mówi Adam, wiesz, to ważne jest, ja się staram, naprawdę.
Podpisuje umowę, uśmiechnięty (jak zwykle) wychodzi.
Nie wspomina, że od 15 roku życia ma wadę serca...
W ubiegłotygodniowy czwartek o poranku gwałtownie słabnie, żona wzywa karetkę, na kogutach jedzie na SOR, wada serca nagle się nasiliła, a nasz super-hiper-wypasiony szpital po kilku godzinach badań odsyła człowieka do domu.
W BEZPOŚREDNIM ZAGROŻENIU ŻYCIA.
Adaś leży w domu, niewydolność jest ostra, daje radę dojść do toalety i z powrotem.
Żona godzinami gmera w necie, pomagają dobrzy ludzie, rozdzwaniają się telefony, fruwają sms-y.
W sobotę zapada decyzja, własnym transportem żona wiezie męża do dobrego szpitala, bagatela 160 km, człowiek nadal w BEZPOŚREDNIM ZAGROŻENIU ŻYCIA.
Robi się nieco bezpieczniej - jest podpięty pod aparaturę, funkcje życiowe są dokładnie monitorowane, opieka bardzo dobra, Adam jest w trybie oczekiwania na poważną operację, termin to środa w bieżącym tygodniu.
Żona waruje w szpitalu non stop, opiekuje się mężem najlepiej jak można. We wtorek wiezie go na wózku do toalety, w trakcie Adama dopada bardzo rozległy zawał, reanimacja trwa kilkadziesiąt minut, żona w stresie traci przytomność...
W środę ma miejsce poważna operacja na otwartym sercu, zaszywają wieloletnią sercową dziurę, pacjent operację przeżywa, aczkolwiek stan jest bardzo ciężki, choć w miarę stabilny, Adam utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.
Czwartek - brak danych.
Dziś - Adam wybudzony, ostatnich dwóch dni nie pamięta.
Stan nadal ciężki choć stabilny, szanse na życie są.
Współpracujemy zawodowo.
Człowiek jest mi bliski.
Proszę o wstawiennictwo do Najwyższego,
5 komentarze:
Nie wiem, jak tu trafiłam, ale już wiem po co. Aby pomodlić się za Twojego przyjaciela.
Będę się wstawiać. Powrotu do zdrowia życzę.
Trzeba prosić.
Dziękuję Wam wszystkim w imieniu Adama i jego żony.
Lekarze twierdzą, że sprawa jest z pogranicza cudu, że po zawale i zabiegu szanse miał nikłe.
A on żyje, pomaleńku się poprawia.
Zobaczymy, co dalej.
Ja tam wierzę w cuda.
Może właśnie jemu był pisany?
Raz jeszcze dziękuję:)
bo cuda NAPRAWDĘ się dzieją :)
pamiętam nadal...
:*
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)