piątek, 4 marca 2016

Rozmawiamy.

Bo wiesz, Adaś, to EKG wysiłkowe to dobre jest, ostatnio robiłam, nic mi nie grozi (póki co), zawał i wylew na razie mam z głowy.
Tak, tak, o zdrowie trzeba dbać mówi Adam, wiesz, to ważne jest, ja się staram, naprawdę.
Podpisuje umowę, uśmiechnięty (jak zwykle) wychodzi.
Nie wspomina, że od 15 roku życia ma wadę serca...

W ubiegłotygodniowy czwartek o poranku gwałtownie słabnie, żona wzywa karetkę, na kogutach jedzie na SOR, wada serca nagle się nasiliła, a nasz super-hiper-wypasiony szpital po kilku godzinach badań odsyła człowieka do domu.
W BEZPOŚREDNIM ZAGROŻENIU ŻYCIA.

Adaś leży w domu, niewydolność jest ostra, daje radę dojść do toalety i z powrotem.
Żona godzinami gmera w necie, pomagają dobrzy ludzie, rozdzwaniają się telefony, fruwają sms-y.
W sobotę zapada decyzja, własnym transportem żona wiezie męża do dobrego szpitala, bagatela 160 km, człowiek nadal w BEZPOŚREDNIM ZAGROŻENIU ŻYCIA.

Robi się nieco bezpieczniej - jest podpięty pod aparaturę, funkcje życiowe są dokładnie monitorowane, opieka bardzo dobra, Adam jest w trybie oczekiwania na poważną operację, termin to środa w bieżącym tygodniu.

Żona waruje w szpitalu non stop, opiekuje się mężem najlepiej jak można. We wtorek wiezie go na wózku do toalety, w trakcie Adama dopada bardzo rozległy zawał, reanimacja trwa kilkadziesiąt minut, żona w stresie traci przytomność...

W środę ma miejsce poważna operacja na otwartym sercu, zaszywają wieloletnią sercową dziurę, pacjent operację przeżywa, aczkolwiek stan jest bardzo ciężki, choć w miarę stabilny, Adam utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.

Czwartek - brak danych.
Dziś - Adam wybudzony, ostatnich dwóch dni nie pamięta.
Stan nadal ciężki choć stabilny, szanse na życie są.

Współpracujemy zawodowo.
Człowiek jest mi bliski.
Proszę o wstawiennictwo do Najwyższego,

5 komentarze:

Mej (woolloop.pl) pisze...

Nie wiem, jak tu trafiłam, ale już wiem po co. Aby pomodlić się za Twojego przyjaciela.

Alex pisze...

Będę się wstawiać. Powrotu do zdrowia życzę.

errata pisze...

Trzeba prosić.

Dorothea pisze...

Dziękuję Wam wszystkim w imieniu Adama i jego żony.
Lekarze twierdzą, że sprawa jest z pogranicza cudu, że po zawale i zabiegu szanse miał nikłe.
A on żyje, pomaleńku się poprawia.
Zobaczymy, co dalej.
Ja tam wierzę w cuda.
Może właśnie jemu był pisany?
Raz jeszcze dziękuję:)

emka pisze...

bo cuda NAPRAWDĘ się dzieją :)
pamiętam nadal...
:*

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)