czwartek, 22 grudnia 2016

Kocie uszko

goi się koncertowo.
Po gronkowcu nie został nijaki ślad (uuuuffffff!)
Kocina jeszcze się mnie boi - jeszcze jej w zdrowiejącym uszku codziennie grzebię, spryskuję octaniseptem, przecieram jałowym opatrunkiem.
Ale czymże jest octanisept wobec jodoformu!
Niczym:)
Zatem powoli ale skutecznie zbliżamy się do końca ośmiomiesięcznego horroru.

Szwy zostały zdjęte w poniedziałek.
Kołnierz jeszcze na kociej szyjce około tygodnia być musi - jak dobrze pójdzie w drugi dzień świąt zostanie zdjęty (decyzję mam podjąć sama) i miauczur odżyje.
Życie z kołnierzem na kociej szyjce to doprawdy kiepskie życie.
Paczam, to widzę, nie?

Troszkę schudła, ale formę ma dobrą.
(schudła przez kołnierz, jako rzecze wet)
Dziś doczytałam, że pierwsze dwa lata miałkun rośnie wzdłuż, drugie dwa lata wszerz.
I że tak ma być, że tak jest dobrze.
My mamy za sobą... 14 miesięcy.
Zatem moje 8 kg Maine Coona przerodzi się... w 10 kg???
Niech będzie nawet 15, byle zdrowe było:)

Z dnia na dzień robi się coraz bardziej przytulaśna.
Uczy się przyjmować głaskanie, mizianie, włącza się w ludzkie stado.
Około 2.00 w nocy przychodzi do mnie do wyrka, układa się na jej własnej poduszce i rozkosznie mruczy.
Pozwala się wtedy posmyrać pod bródką.

Maine Coon rośnie i dojrzewa przez cztery lata, zatem przed nami jeszcze ponad dwa i pół roku.
Poczekamy.
Damy radę.
Kofi jest mi już bardzo, bardzo bliska.
:)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dobrze, że jesteś :)