o godzinie 9.00 operacja Kofilinki.
Niepokój miesza mi się z radością, że po wielu miesiącach kocizna będzie zdrowa.
W uszku jest polip.
Gnije i wydala ropną wydzielinę.
Gronkowca niby zwalczyliśmy, ale ostateczna prawda wyjdzie na jaw w piątek.
Zwierzątko się mnie boi.
Mniej więcej od 8 miesięcy codziennie gmeram jej w uszku.
Na mój widok chowa się w najciemniejszy kąt.
Wyłazi nocami, przychodzi się przytulić i pochrapać wespół wzespół.
Będzie musiała trochę pocierpieć, niestety.
Teraz siedzi na swoim bocianim gnieździe i myje sobie futerko nieświadoma logiki zdarzeń.
Jutro około 19.00 dostanie ostatni przedoperacyjny posiłek.
A w piątek rano zawiozę ją do mojego zaufanego weta.
I będę czuwać u jego wrót.
Później będę miziać, podawać przeciwbólaki, karmić, czuwać.
Moja dobra dyrekcja dała mi dzień wolny.
Moja dobra, najlepsza na świecie dyrekcja.
Marzę o tym, że moje zwierzątko odzyska całkowite zdrowie.
Że przestanie się mnie bać.
Że z ufnością wskoczy mi na kolana i pozwoli się wygłaskać do imentu.
Że nie będę stanowić dla niej nijakiego zagrożenia...
Kocham tę kociznę.
Kocham cię, Kofi.
Niech ta operacja przywróci ci zdrowie.
Niech się tak stanie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)