Początek był tutaj (klik). Jednakowoż wena mnie opuściła (co widać, słychać i czuć), dlatego zakończenie opowieści będzie mniej spektakularne.
Otóż Mój-Ci-On wszedł do przedpokoju Tadeusza szeroką na circa 30 cm ścieżynką, wzdłuż której piętrzyły się nieprzebrane ilości Tadeuszowych skarbów... Rzeczone skarby były zdobyczami z tajemnych wyjazdów i zagracały nie tylko długi na 4,5 metra przedpokój. Zagracały identycznie caluśkie mieszkanie. Zdaliśmy sobie sprawę, że oto nad nami (mieszkanie nasze mieści się pod Tadeuszowym) wisi mnóstwo kilogramów (tona?) różności, które to kilogramy mogą nam kiedyś zwyczajnie spaść na łeb razem z sufitem. Niepokój nasz przybrał na sile.
Któregoś dnia Tadeusz dał nam znać, że jedzie do Dużego Miasta na bypassy. Był w niezłej formie. W okolicach przedbożonarodzeniowych na zabieg miał dotrzeć.
No i pojechał. I zszedł był biedak w samiuśkie Boże Narodzenie. Serce nie wytrzymało. Byliśmy na pogrzebie i na stypie, niemniej obciążony sufit w naszej głowie urastał do coraz większych rozmiarów, albowiem mieszkanie dostał w spadku Tadeuszowy brat. On chory na serce, jego żona schorowana wielorako.
Tadeuszowy spadek nadal wisi nam nad głową...
Spadkobierca Tadeuszowy (brat) zmarł. Została schorowana żona i dwójka jej dzieci. Nikt się tematem nie interesuje. Żonę sprowadziliśmy, kiedy latem w kuchni zaczęła nam się woda lać z sufitu. Podczas jednej z licznych tegorocznych burz. Póki co temat ogarnięty (ekipa naprawiła kawalątek dachu i rynny). Co będzie dalej???
10 komentarze:
Oj
Bardzo nie zazdroszczę sytuacji!
A robactwa przy tej okazji nie macie?
No jakoś nie. To znaczy....czasami :) Mamy dwa ogromne koty rasy Maine Coon, jedzą mokrą karmę. No i czasem jak w porę nie ogarnę okolicy misek pojawiają się jakieś małe robalki. Rozdeptuję i jakoś to jest :)
Niemniej niepokój jest (w związku z sufitem). Zalewało nas latem, w kuchni sufit do malowania, jeśli nie do konkretniejszych zadań. Na całe szczęście Mój-Ci-On ma już tylko 12 dni roboczych do emerytury! A wtedy wszystkim się zajmie.
Ja na tę Jego wolność czekam przeokrutnie.
Kocham człowieka i bardzo lubię - z wzajemnością.
Planów mamy multum (pod warunkiem, że wyzdrowieję, co nie jest oczywiste).
Och, typowy zbieracz , jeśli was zalało, to pewnie i nad wami, wic nie tylko robactwo, ale i pleśń może być!
Na spacerach u syna obserwuję taki dom i ogród, czego w nim nie ma, aż strach pomyśleć, co zgromadzili w domu.
Oczekiwałam, że Tadeusz ma jakieś niezwykle zaskakujące skarby, rzeczy, przedmioty. A to tylko zbieractwo. Buuu...
Serdeczności. Dorota
@jotka - zbieracz, ale jaki! To, co nazbierał może mieć ogromną wartość, tylko nie ma komu tego zmonetyzować. A oprócz przedmiotów wartościowych są rzecz jasna zwykłe rupiecie. Nie wyobrażam sobie, jak tę chałupę można odgruzować. Potrzebna by była fachowa firma.
@Dorota - są zwykłe, ale są też z pewnością też i niezwykłe. Albowiem on się na starociach znał.
Oj. Teraz się trochę zaniepokoiłam.
dawno cię nie było ...
och to jest niebezpiecznie.
@ Rybeńka - podzielamy Twój niepokój. Niemniej jakoś trzeba żyć...
@ Teatralna - trochę mnie nie było, to prawda. Czasem inaczej się nie da.
Niebezpiecznie jest, to fakt.
Brak nam narzędzi nacisku na obecną właścicielkę, ona też czuje się bezradna. Zmarł Tadeusz, zmarł jego brat a jej mąż, ona została z tym sama.
Prześlij komentarz
Dobrze, że jesteś :)