niedziela, 15 września 2024

Powódź 2024

Będę ten post uzupełniać w bieżące informacje oraz zdjęcia. Jeśli macie jakieś informacje o tym, co aktualnie się dzieje lub co już się stało będę bardzo wdzięczna.

- turystyka powodziowa

sobota, 14 września 2024

Od wielu lat

mieszkamy w tej samej kamienicy. Właściwie od baaardzo wielu lat. Parter plus dwa piętra, sześć mieszkań. Wcześniej niż my zamieszkał w kamienicy sąsiad zajmujący mieszkanie nad nami, mieszkanie pod numerem 3. A właściwie to leciwa mama sąsiada wraz z tymże sąsiadem - singlem o imieniu Tadeusz.

Dopóki żyła mama sąsiada z mieszkaniem wszystko było ok. Mieszkaniem pod numerem 3. Jako że nikt nie jest wieczny mama sąsiada odeszła była z tego świata i sąsiad został sam. Wkrótce miało się okazać, że o naszym sąsiedzie Tadeuszu nie wiemy nic. A raczej - NIC!

Sąsiad Tadeusz albowiem wybywał często świtkiem bladem ze swego mieszkania pod numerem 3, po czym wracał pod wieczór taszcząc... no właśnie. Taszcząc nie wiadomo co. Bywało, że spotykaliśmy go na wspólnych schodach, chętnie się wtedy zatrzymywał i zagajał (trzeba było umiejętnie zmieniać temat i wiać do chałupy własnej, albowiem rzeczony Tadeusz po zagajeniu mógł gadać bez przerwy ze trzy godziny).

Bywało, że wialiśmy piernikiem już na sam widok sąsiada (z daleka), nie chcąc się pakować w długie dyskursy. Zatem sąsiad wybywał i wracał taszcząc swoje siaty, my schodziliśmy mu z drogi i jakoś to było. I tak toczyło się życie, byliśmy ciekawi zawartości Tadeuszowych siat, ale nikt się nie odważył zadać stosownego pytania. Postawiliśmy zatem na życie w nieświadomości.

Przyszedł czas, w którym sąsiad zaczął podupadać na zdrowiu. Zasłabł on onegdaj na półpiętrze schodów naszych wspólnych, wezwano pogotowie, sąsiada w stanie zawałowym lekkim odtransportowano do szpitala. Klucze od mieszkania sąsiada dostały się w ręce sąsiadki spod 4. Rzeczona sąsiadka przed zamknięciem Tadeuszowego mieszkania postanowiła luknąć do przedpokoju. Zamarła, zastygła, po czym przybiegła do nas. Zażądała, coby towarzyszyć jej w lukaniu. Lukającym z sąsiadką został Mój-Ci-On. 

Mój-Ci-On wrócił po kilku minutach, wzrok jego był dziki a suknia plugawa. "Nie masz pojęcia! Nie masz pojęcia, co ja widziałem! Tego się nie da opisać!!!"

Mój-Ci-On słowa waży, zawsze. Co zatem zobaczył w mieszkaniu Tadeusza, że dopadło go tak wielkie wzburzenie? Oto pytanie dla komentujących.

(Ciąg dalszy nastąpi, robię przerwę w pisaniu, albowiem post byłby długi niesłychanie).

środa, 11 września 2024

Popaczałam...

poczytałam... I zrobiło mi się lekko słabo na ciele i na duszy. O transplantologii poczytałam. Podrzucam link - w nadziei, że przeczytacie. Czy to jest możliwe? Autorka wiarygodna, interlokutor również. Co myślicie?

https://piwar.info/transplantologia-zabija-swiat-milczy/?fbclid=IwY2xjawFOSGZleHRuA2FlbQIxMQABHTlDjXITbaSe1YHr42tvMX9v7GoacSA1s7Yw5kGS_FZ3X4e8ZuyWp5Q4vg_aem_4ARRlQjfoP4iJgG-LxmMAA

Będę wdzięczna na komentarze i za - w nich - dyskusję.

niedziela, 8 września 2024

DŹWIĘK

 Siedzę sobie spokojnie, coś oglądam lub czytam. Na stoliku leży telefon. Raz na jakiś czas telefon wydaje z siebie koszmarny DŹWIĘK. Dźwięk nie jest powiązany z niczym - nie jest to powiadomienie ani jakaś informacja. Tego dźwięku temu telefonu nie zadałam, no nijak.

Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt, że ten DŹWIĘK to dziki ryk, który przyprawia mnie (prawie) o migotanie przedsionków. Przypuszczam, że w dalszych planach DŹWIĘKU jest zawał serca. MÓJ zawal serca - !

Jedynym wyjściem jakie znajduję jest wyciszenie telefonu. Ale czy po to ma się telefon, żeby skazywać go na notoryczne milczenie?

Czy ktoś z Was miał do czynienia z czymś takim samym lub podobnym? Ktoś mnie poratuje, zanim mój własny telefon przyprawi mnie o zawał serca?

czwartek, 5 września 2024

O tym, jak zmieniłam poglądy

"Mnie też się poglądy w pewnej sprawie diametralnie zmieniły ostatnio. Czasem nie jest łatwo wskazać jedną przyczynę bo czasem to jest proces".

                                                                Rybeńka

1. Wstęp

    Pochodzę z mocno prawicowego, rozpolitykowanego domu. Od zawsze szukam w życiu prawdy, szeroko pojmowanej. Nie lubię fałszu, dwulicowości, półprawd. Człowiekowi tak funkcjonującemu trudno jest zagościć w gronie moich bliższych lub dalszych znajomych, pod warunkiem, że ową dwulicowość rozpoznam. Z rozpoznaniem rzeczonej bywa trudno, czasem musi upłynąć wiele miesięcy lub lat, zanim się w takiej postawie upewnię. Dlaczego tak? Jestem ufna, lubię tę cechę, trudno mi z niej zrezygnować, ba - czasem jej w sobie nie rozpoznaję! Jestem ufna te kilka lat temu, teraz już nie jestem ufna. Z rozpoznaniem fałszu w polityce jest tak samo. Kilka lat temu kompletnie tego nie umiem dostrzec w partii, którą całym sercem popieram, a partią tą jest PIS (nie pospadajcie z krzeseł, pliiiisss!). Na temat PO zdanie mam podówczas wyrobione - nie, nie i nie. Nie bo nie - tak nie: nie, bo dostrzegam zło przez to ugrupowanie popełniane. Zła popełnianego przez PIS na razie, póki co - nie widzę.

2. Spostrzeżenia co do siebie

    Wasze komentarze na moim blogu powodują u mnie eskalację emocji. Powoli zaczynam to dostrzegać, aczkolwiek trudno mi się do tego przyznać. Ponieważ postawa moja jest podówczas dość jednoznaczna, budzę skrajne, jednoznaczne uczucia, a Wy wyrażacie je w komentarzach. Nie potrafię wówczas wejść w merytoryczną dyskusję, a jednocześnie nie umiem już okopywać się w swojej postawie. Powoli, przez rozpolitykowanie na blogu tracę sporą większość cennych dla mnie czytelników i komentatorów. Żal mi, że blog powoli umiera, choć sama jestem temu winna. Mogłam przecież zachować go takim, jakim był - o ludziach, o życiu, o włóczkach i dzierganiu... Zamykam bloga. Nie widzę innego wyjścia. Ryczę tydzień.

W tym pozablogowym czasie dochodzę do wniosku, że jestem zbyt ufna, że trudno mi w życiu o reakcje racjonalne a łatwo o emocjonalne. Że szybciej czuję niż myślę i że to jest faktem. I że tenże fakt nijak dobry dla mnie nie jest. Że trzeba nad tym popracować

3. Praca nad sobą

    Zaczynam starać się emocje zastępować myśleniem. Staram się tracić emocje na rzecz przemyśleń. Staram się przemyśleniami zmieniać mocno wbudowane przekonania. Idzie powoooooli. Tracę zaufanie do siebie, by mozolnie zaczynać je odbudowywać - przez myślenie. Już wiem, że do końca mojej emocjonalności się nie pozbędę, że w relacjach międzyludzkich to jest dar. Uczę się jednak odstawiać ją na boczny tor - szczególnie tam, gdzie potrzebne jest myślenie. Zawiedziona moją postawą wobec PIS, świadoma już, że w tej dziedzinie ufność nie popłaca zaczynam szukać, kopać, sprawdzać, w nadziei, że dokopię się do prawdy o tym ugrupowaniu.

Czy się dokopałam w sposób absolutny? Nie.
Czy się dokopałam do granic mojej nieufności? TAK!
Czy się dokopałam w sposób wystarczający, by myśleniem szukać prawdy? Tak - po trzykroć tak!

4. Dokopywanie się

    Zaczynam mieć świadomość, że w mojej pipidówce globalne dokopywanie się do pełnej prawdy w temacie, który rozpracowuję będzie trudne.
Od lat widzę pana, wójta i plebana, od niedawna spostrzegam rządzące tym prawidłowości.
Od pewnego czasu zaczynam widzieć, jak wiele się zmienia wraz ze zmianą rządów przez kolejne ugrupowanie.
Od niedawna patrzę, jak funkcjonuje moja PIS - szefowa.
Pracuję z całych sił.
Szefowa jedzie na emocjach, trzaskanie drzwiami jest dla niej na porządku dziennym.
W 2017 roku w październiku składam wypowiedzenie.
Z końcem stycznia 2018 jestem wolna.
Postaram się jeszcze do tego wrócić.

5. Coś znajduję...

    i trzymam się tego. Mocno się trzymam. Czytam, czytam, czytam.
Jestem trochę w szoku, ale zawzięcie trzymam się myślenia zamiast odczuwania.
Co znajduję? Człowieka, który niesłychanie trzeźwym i merytorycznym tekstem pisze, co mu zrobiła pani Wassermann... pani, której komisję oglądałam namiętnie, której ufałam, bo przecież ojciec w Smoleńsku, bo wszak takiemu ufać trzeba! 
Człowiek zrobił merytoryczną ekspertyzę, bezpartyjną, rzeczową. Człowiek, od którego  wymagano, coby Tuska i syna pogrążyć. Niestety pogrążyć się nie dało, bo człowiek trzymał się merytoryki z całych sił. Ten człowiek za wiele godzin pracy eksperta został pozbawiony wynagrodzenia, po czym podziękowano mu dość bezczelnie za współpracę.
Okazało się, że Tusk & Syn nijak winni w tej sprawie nie byli. Taka była PRAWDA.

Trochę jestem zszokowana, zaczynam zadawać pytania.
Dostaję odpowiedzi.
Proszę o więcej.
Otrzymuję książkę w formie e - book.
Na dzień dzisiejszy nie pamiętam już, gdzie ją mam.
W tejże pozycji otrzymuję informacje o warszawskich dwóch wieżach... i nie tylko o tym...
Moje wątpliwości rosną, szukanie prawdy dość mocno się zawęża.
Myśleć, myśleć, myyyyśleć!!! 

6. Dzień dzisiejszy

    PIS jest dla mnie mocno podejrzaną i niewiarygodną partią;
PO & consortes jest tak  samo podejrzaną i wiary niegodną;
Pozostałe ugrupowania takoż.
Polityka to brudny, paskudny rynsztok;
Wiele zła dzieje się tam, gdzie ma miejsce walka o publiczne, łatwe pieniądze;
To wszystko dotyczy również UE oraz jej urzędników i parlamentarzystów.

Z dnia na dzień widzę, że szkoda czasu na partyjniactwo.
Moim źródłem wiedzy jest dziś Twitter, czyli platforma X.
Tam mogę zobaczyć za i przeciw. tam również mogę powoli wyrabiać sobie swoje zdanie.

Za chwilę ten post opublikuję, serdecznie proszę o komentarze i pytania.

środa, 4 września 2024

Zrobiłam porządki i...

 wracam do blogowania?

Czyżby naprawdę??? Póki co jestem trochę w szoku:)

Myślę, że powrót po latach nie będzie trudny, wszak bardzo lubię pisać. A może i czytelnicy się zjawią? Porządki polegają na ukryciu postów z kilku lat. Albowiem dotarło do mnie, że w politykę bawić się nie chcę. Było mi okropnie żal, że straciłam tyyylu świetnych czytelników, że de facto sama sobie zepsułam bloga... Taka jest prawda.

Zatem błędów raz popełnionych powtarzać nie zamierzam, do tej samej rzeki powtórnie wchodzić nie będę. Szkoda tego miejsca.